🌼97🌼
DYLAN
Patrzyłem się na Thomasa z wyczekiwaniem, a on na mnie w szoku. Przecież się jeszcze nie oświadczam. Chyba że wziął to jako oświadczyny to po mnie bo nie mam pierścionka.
- Dylan J-ja...- zaczął a w jego oczach pojawiły się łzy. Usiadł na kolanach i wciął kwiaty i położył je na bok.- Nie ukrywam że mnie tym zraniłeś, ale kocham cię głupku. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie rozumiesz? Kiedy cię pierwszy raz zobaczyłem i poczułem twój zapach już byłem twój. Nadal jestem zły na ciebie że mi nie powiedziałeś, ale jak będziesz robił takie coś to może się zastanowię.- uśmiechnął się lekko do mnie.
Delikatnie dotknąłem jego policzka i zbliżyłem się do niego. Moje serce biło mocno, a widząc jego uśmiech i tą szczęście w oczach nie mogłem postąpić inaczej niż go pocałować.
Może była to tylko chwila, ale najcudowniejsza. Tak tęskniłem za jego ustami i całym nim, że ten moment jest najlepszym co mnie w życiu spodkało. Nie no dobra drugim, bo pierwszym jest Thomas.
- Kocham cię.- powiedziałem a on się we mnie wtulił.- Nigdy więcej nic przed tobą nie ukryje. Obiecuję.
-Mam nadzieję.- pokiwał głową lekko a ja uśmiechnąłem się pod nosem. Nigdy więcej.-Gdzie my w ogóle jesteśmy?
Wstałem z nim na rękach i przeszedłem kilka kroków, usiadłem na pniu drzewa i spojrzałem na wodę. Thomas zrobił to samo i patrzył tam gdzie ja.
-To tu... się poznaliśmy.- powiedział i spojrzał na mnie, a ja przytaknąłem. Uśmiechnął się szerzej i wtulił we mnie mocniej.
Nic więcej nie mówiliśmy. Cieszyliśmy się sobą. Swoim ciepłem i bliskością drugiego. Nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale dość długo, bo moja blondyneczka zasnął mi w ramionach co mnie rozczuliło. Delikatnie go podniosłem i ruszyłem do domu. Jutro to ogarnę. Kiedy byłem już pod drzwiami i wszedłem drygnąłem na widok Scotta z założonymi rękoma i śpiącego Maxa na jego nogach.
-Gdzie ty był...- urwał i uśmiechnął się lekko.- Pogodziliście się.- stwierdził radośnie.
Uśmiechnąłem się szerzej i przytuliłem do siebie Thomasa, który mruknął coś cicho pod nosem. Powoli wszedłem do schodach i jak byłem w pokoju. Naszym pokoju położyłem go na łóżku i sam przytuliłem się do jego pleców. Zasnąłem dość szybko w skowronkach, ale wcześniej przykryłem nas kołdrą.
Kiedy otworzyłem oczy pierwsze co zobaczyłem to czekoladowe oczy patrzące na mnie, później poczułem jego usta na swoich. Uśmiechnąłem się szerzej i przyciągnąłem do siebie blondyna, który zaśmiał się cicho i wtulił we mnie.
-Mogę mieć takie pobudki codziennie.- mruknąłem zadowolony w jego szyję.
-Wyglądasz słodko jak śpisz.- mruknął i odsunął się trochę.- A teraz chcę jeść.- powiedział z uśmiechem, a ja się przeciągnąłem i skinąłem głową.
-A na co mój skarb ma ochotę?- zapytałem siadając.
Spałem w ciuchach. Super. Ale przynajmniej teraz nie muszę się ubierać. Spojrzałem na Thomasa z uśmiechem, a on przekręcił głowę w bok patrząc na mnie.
-Chcę tosty.- stwierdził, a ja skinąłem głową.- I twoją koszulkę na przebranie.- dodał, a ja skinąłem głową i wyjąłem z szafy jaką za małą bluzę.
Obserwowałem dokładnie każdy jego ruch. Jego jasną i nieskazitelną skórę, na której chcę zostawić dużo czerwonych znaczków. Kiedy się ubrał spojrzał na mnie cały w rumieńcach i podszedł. Zaśmiał się cicho i cmoknął mnie delikatnie w policzek. Objąłem go w tali i zakręciłem się wokół własnej osi, co spowodowało głośniejszy śmiech omegi.
-Do kuchni mój alfo.- powiedział, a ja nadal z nim na rękach wyszedłem i skierowałem się do kuchni.
Jak tam byliśmy posadziłem go na blacie, a on pomachał nogami zadowolony. Szybko zrobiłem nam jedzenie i ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu na nikogo się nie natknęliśmy i zjedliśmy w spokoju, prowadząc swobodną rozmowę. Bałem się że będzie napięcie i będziemy czuć się nie swojo, ale najwidoczniej nam nie jest to potrzebne. Zadowolony uśmiechałem się pod nosem, aż do kuchni wpadł Theo.
Spojrzał na nas uważnie i zadowolony wziął sobie jabłko z lodówki, Oparł się biodrem o blat i podniósł brew do góry, ale kiedy miał się odezwać, Jay wparował zły i spojrzał na swojego chłopaka. Wybuchłem śmiechem widząc, że ma włosy pofarbowane na niebieski.
-Ty mały...- zaczął wściekły.- Po tobie.
Razem oglądaliśmy niezłe przedstawienie, bo Theo się normalnie rozpłakał. Spojrzeliśmy na siebie z niedowierzaniem, a później znowu na parę. Jay najwidoczniej nie wiedział co zrobić, bo złość wyparowała tak szybko jak na jej miejsce weszła panika.
-C-chciałem...b-bo... p...przecież ład-ładnie ci..- wykrztusił i zaczął wycierać swoje mokre policzki rękoma.
- Perełko nie płacz.- mężczyzna przytulił go do siebie i pogłaskał po plecach. -Przepraszam.. Nie jestem zły skarbie.
-No to świetnie!- powiedział Theo i odsunął się i poklepał go po policzku. Ponownie razem z Thomasem wybuchliśmy śmiechem, widząc zdezorientowanie Jaya- Naprawdę ci ładnie.- skwitował a ja wywróciłem oczami. Wziął jabłko i wskoczył na blat, gdzie wcześniej siedział Tommy.
-Mały oszust.- prychnął w końcu mężczyzna, a do kuchni wszedł zaspany Liam. Spojrzał na każdego z nas i przytulił do siebie blondyna.
-W końcu!- pisnął zadowolony i podskoczył z zadowoleniem.
-Co jest?!- do kuchni wpadł zaalarmowany Brett.- Dlaczego piszczysz skarbie? O... Nareszcie..
Uśmiechnąłem się zadowolony i jak w końcu inni się zabrali i odpytywali co i jak, a ja przytulałem do siebie moje kochanie, kiedy z zaangażowaniem opowiadało co zrobiłem i jak mu pięknie oczka świeciły. Nagle jak by sobie coś przypomniał i spojrzał na mnie.
-Dylan kwiaty!- pisnął przestraszony i złapał mnie za rękę ciągnąc w stronę wyjścia.
🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼
Najgorsze jest to że muszę publikować dwa razy bo za pierwszym nie wchodzi...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro