🌼92🌼
BRETT
- Co się tak patrzysz kochanie?- zapytałem roześmiany widząc duże oczy i wręcz strach w oczach mojego skarba.- Twój zapach się zmienił... Jest teraz taki słodszy, a mój wilk wręcz każe mi przy tobie warować misiu.
-J-ja n-nie t-to...- zaczął się jąkać i usiadł szybko zakrywając swój brzuch.- Ty? Co? Ale to tak już? Przecież to nie... Co?
Zaśmiałem się cicho i wziąłem go w swoje ramiona przytulając do siebie, pocałował go jeszcze w czoło.
- Wiedziałeś i nic mi nie powiedziałeś?- zapytałem udając oburzenie.
- Nie, że wiedziałem...- zaczerwienił się mocno.- Przypuszczałem, a to jest co innego. - mruknął cicho i odwrócił głowę w bok.- Nie jesteś zły?- zapytał niepewnie.
Złapałem go za podbródek i zwróciłem jego twarz w swoją stronę, pocałowałem go delikatniej.
- Nigdy na ciebie nie będę zły.- powiedziałem poważnie.- Skoro już się stało to się nie odstanie kochanie.- powiedziałem miękko i pogładziłem go po brzuszku. - Kocham was.
Liam przytulił mnie mocno i słyszałem jak pociąga nosem. Moje małe kochanie. Pochowałem go jeszcze we włoski i położyłem się z nim na łóżku. Objąłem go szczelnie.
- Brett?- powiedział cicho.
- Tak kochanie?- zapytałem i przeczesałem jego włoski.
- Kocham cię.- powiedział i pocałował mnie lekko i ponownie przytulił.- Nigdy, ale to prze nigdy i tym nie zapominaj.
DYLAN
Patrzyłem w sufit od dobrych kilku godzin. Nawet nie miałem siły sięgnąć po telefon. Przecież to nie tak jak myśli Thommy. Nigdy ale to prze nigdy go nie zdradziłem i nigdy tego nie zrobię.
Powiedział że mam się do niego nie zbliżać co oczywiście złamie i tak złamałem bo ciągle o nim myślę o jego słowach jakie mi powiedział. Byłem za bardzo zszokowany tym co się stało, że nie zdążyłem nawet mu tego wyjaśnić!
Przecież Melisa to moja przyjaciółka do jasnej cholery. Był już u mnie Max, który na mnie nawrzeszczał, później wkurwiony Derek, a na koniec Brett. Oni naprawdę myślą że bym to zrobił mojej blondyneczce? Nigdy w życiu! Prędzej się powieszę.
Tak byłem cholernie zazdrosny o tego całego Denkiego, bo Thomas nawijał o nim 24 godziny na dobę w ciągu dwóch dni. Chodzili siebie na spacerki, a później on pachniał nim...moja omega pachniała jakimś tak betą, co naprawdę mi się nie podoba. Chciałem nabrać do tego dystansu, a zamiast tego nabrałemy dystansu do Thomiego. Nawet nie wiem kiedy to się stało.
Wstałem z westchnieniem i wyszedłem z pokoju. Na schodach minąłem Maxa który latał w tą i zpowrotem o mało co się nie zabijąc. Obdarował mnie jedynie wkurzony spojrzeniem i wleciał go kuchni.
Olałem go, bo nawet nie mam teraz na niego siły. Muszę znaleźć swoją blondyneczkę i z nim pogadać. A czuję że go tu nie ma.
Wyszedłem z domu i ruszyłem do drugiej budowli, a przywitał mnie w drzwiach nie kto inny jak Bakugo. Zmierzył mnie wzrokiem i miał zatrzasnąć mi drzwi przed nosem, ale je złapałem.
- Czyli Thomas to jest.- powiedziałem i wszedłem na chama do domu. Przecież ja tutaj mieszkałem jakiś czas temu, a czuję jak bym nie był tu kilka lat.
- Wypierdalaj stąd!- krzyknął idąc za mną.- Nikt cię tutaj nie chcę! Więc spierdalaj stąd chuju!
- Kochanie co tak krzyczysz?- zaalarmowany Kirishima wszedł do przedpokoju, a ja westchnąłem ciężko, czerwonowłosy zmierzył mnie spojrzeniem.- Na górze pokój Alex.
- Kirishima!- krzyknął na niego blondyn.- Pojebało cię do reszty! Przecież to skończony menda!
Zostawiłem kłócącom się parę i weszłem do salony, ale zdążyłem wyłapać kilka słów takich jak " celibat", " skurwiel" i chyba " mam na ciebie focha!". Gdzie był Theo zaspany i zmierzył mnie wrogim spojrzeniem, Denki siedział na kolanach jakiegoś fioletowowłosego alfy, który trzymał głowę na jego ramieniu
Czyli Thomas mówił prawdę i on kogoś ma!? Czuję się jeszcze gorzej.
- O proszę ktoś w końcu użył mózgu i przyszedł.- prychnął Denki na mnie, a ignorując go ruszyłem do wyznaczonego wcześniej przez Kirishime miejsca. Na schodach minąłem zdezorientowanego Izuku.
Kiedy stanąłem pod drzwiami weszłem bez pukania. Moje serce pokroiło się na ten widok.
Moja blondyneczka siedziała na łóżku. W okół niego było dużo pudełek po lodach. Miał czerwone i opuchnięte oczy. Wyglądał jak 7 nieszczęść. Boże mogłem w tedy go zatrzymać.
Podeszłem do niego szybko i jak by dopiero mnie dostrzegł. Jego oczy znowu zapełniły się łzami.
- Kochanie wyjaśnię ci to...- urwałem bo dostałem łyżeczki w głowę. - Dobra należało mi się..- przerwałem ponownie bo.
dostałem z pustego pudełka.- To też.. daj mi wyjaśnić bo to naprawdę nie tak. Nie zdradziłem cię Thomas...
Blondyn patrzył na mnie i przechylił głowę w bok, otarł oczy ręką. Chciałem podejście i go przytulić, ale wiedziałem że jak to zrobię to dostanę prędzej w jaja.
- Masz 5 minut...- szepnął.
🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼
Mam dla was wyzwanie! Tysiąc komentarzy i maraton we wtorek. Dacie radę?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro