Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌼91🌼

Album= na spokojnie, wspomnienia z uśmiechem na ustach...

Spodnie= lekki wypadek, pełen śmiechu

Kanapa= ...

LIAM

Kiedy mój przyjaciel zasnął, położyłem go na tapczanie i przykryłem. Odetchnąłem z ulgą i spojrzałem na resztę. Też śpią. Okej tak też można. Cicho wyszedłem z pokoju i zeszłem na dół mijając Kirishime który ziewał ciężko i tylko posłał mi uśmiech.

Zeszłem na dół, gdzie był Denki i ten alfa. Blondyn przytulał się do niego zasypiając, a w tedy fioletowowłosy spojrzał na mnie i zeskanował wzrokiem. Pomachałam mu lekko, a on mi odmahał.

Wyszedłem z domu i ruszyłem do drugiego. Kiedy weszłem do domu, zmarszczyłem brwi widząc, że światło się pali.

- Brett?- zdziwiłem się siadając obok niego na kanapie.- Paliłeś?

- Trochę.- bruknął i spojrzał na mnie.

- I piłeś.- stwierdziłem i dotknąłem jego policzka.- Dlaczego? I co ty piłeś skoro na ciebie podziałało?

- Nie wiem.- wzruszył ramionami i wtulił się w moją rękę.- Jak pomyślałem że ci zrobiłem podobną krzywdę to znowu byłem na siebie wściekły. Nigdy, ale to prze nigdy się to nie powtórzy.. Kocham cię Liam.

- Ja ciebie też...Brett?- zdziwiłem się kiedy zaczął całować mnie po szyi. Czułem jego delikatne usta na skórze i odruchowo odchyliłem głowę w bok. Uwielbiam to uczucie łaskotania i motyle w brzuchu.- Ej...No już starczy...- mruknąłem czując jego rękę, która wślizgnęła się pod moją koszulkę.

Alfa tylko mruknął coś niezrozumiale i ugryzł mnie w szyję. Złapał mnie mocniej za biodro co zabolało, na tyle żeby w moich oczach pojawiły się łzy. Gdzie mój kochany i delikatny alfa?

- Mówię przestań!- krzyknąłem i zacząłem się wiercić.- Brett to boli...- powiedziałem płaczliwie kiedy ugryzł mnie w szyję mocniej i a ręce wręcz zacisną w pięść.

Wciągnął mnie na swoje kolana i zaczął całować mocniej mówi szyję, a ja odważnie zdzieliłem mu w twarz. A dokładniej w policzek z całej siły. Kiedy mnie puść od razu zniknąłem z salonu i pobiegłem do łazienki. Słyszałem jak wstaje i idzie za mną, a ja zatrzasnąłem drzwi i zamknąłem je na klucz.

- Kochanie otwórz.- Brett zapukał w drewnianą powłokę, a ja drgnąłem.- Przepraszam słonko. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Kochanie...- słyszę że nie jest w porządku. Jego głos drży, a ja wręcz tutaj czuję jak hamuje gniew. - Otwórz te drzwi Liam.

- Nie, idź sobie.- powiedziałem, a mój głos zadrżał mocno. Zacisnąłem mocniej powieki, odsuwając się od drzwi.

- Liam cholera jesteś moją omegą i mówię, że masz otworzyć.-powiedział poważnie, a ja zignorowałem to i usiadłem w kącie łazienki. Zwinąłem się w kulkę i patrzyłem na drzwi. 

Słyszałem jak po jakimś czasie z przekleństwem na ustach odchodzi. Odetchnąłem z ulgą i wstałem. Nie wiem co w niego wstąpiło, ale boję się. Może prześpię się w łazience?

Spojrzałem na lustro i zdjąłem koszulkę. Przestraszyłem się tym co zobaczyłem. Na mojej szyi były ślady zębów w kilku miejscach, a na biodrach siniaki. Oczy mi się załzawiły. Pogładziłem jedną ręką brzuch, a drugą zakryłem usta i znowu zwinąłem się w kulkę.

Przed oczami pojawiła się się scena z przed kilku miesięcy. Ich obrzydliwe uśmiechy, w uszach zadzwoniły ich śmiechy. Na ciele pojawiła mi się gęsia skórka, czując ich ohydny dotyk. Chciałem zapomnieć, a to znowu mnie nawiedza. Nie chcę tego znowu przeżywać, ale jest za późno.

Moje ciało znowu całe drży, oczy mam mocno zaciśnięte. Pokiwałem głową na boki i odchyliłem głowę do tyłu, opierając ją o kafelki. Wziąłem głęboki i drżący  oddech.

- Już dość...- szepnąłem i złapałem się za włosy. - Teraz najważniejszy jest Thomas.- dodałem głośniej i wstałem lekko się chwiejąc.

Założyłem koszulkę i obmyłem sobie twarz. Wyszedłem cicho i stanąłem pod drzwiami, słuchając. Brett śpi, ale boję się tam wejść. Teraz boję się że jak się obudzi może mi coś zrobić. Nie zniósł bym tego. 

Ruszyłem do pokoju Jacksona i Dereka. Zapukałem cicho, a po chwili otworzył mi zaspany białowłosy.

- Liam?- zdziwił się.- Co się stało?

- Mogę spać u was?- zapytałem nieśmiało, a ten skinął głową i mnie wpuścił.

- Tam masz łóżku.- powiedział i położył się obok Dereka u mocno przytulił.

Uśmiechnąłem się rozczulony i położyłem się na drugim łóżku. Zasnąłem o dziwo szybko. Nie spałem długo i obudziłem się kiedy poczułem promienie słońca na swojej twarzy.

Ostrożnie wstałem i ruszyłem do kuchni, zrobiłem siebie herbatę i usiadłem na krześle. Później przyszedł Scott i usiadł obok mnie. Zaczęliśmy luźną rozmowę, a później do kuchni wparował Brett. Spojrzał na mnie i zaczął szybko podchodzić na co wstałem i cofaniem się, zasłaniając odruchowo brzuch.

- Kochanie moje.- powiedział załamany i złapał mnie w pasie przytulając do siebie. Zaskoczony zesztywniałem, ale po krótkiej chwili wtuliłem się w niego z całej siły.- Wybacz mi skarbie. Przepraszam.

- Wy też się pokłóciliście?- zapytał zrezygnowany Scott.

- Nie. Po prostu nie porozumienie.- powiedziałem cicho i wtuliłem się w niego mocno, zaciągając się jego zapachem.

- Kocham cię.- szepnął i złapał mnie pod udami i ruszył do pokoju.

- Też cię kocham.- odszeptałem.

- Aha!?- Scott zawołał za nami, a ja zaśmiałem się cicho i przymknąłem oczy.

Weszliśmy do pokoju, a on położył mnie na plecach. Spojrzał mi w oczy, a potem na moją szyję. Zobaczyłem ból w jego wzroku, na co serce mnie zabolało.

- Brett...- zacząłem niepewnie, ale urwałem jak zaczął całować moją szyję, w miejscu ran.  Później zszedł w dół i delikatnie ustami dotknął siniaków na moich biodrach.

- Przepraszam kochanie.- szepnął smutno i przytulił się do mojego brzucha.

- Bałem się.- zacząłem głaskać go po głowie.

- Znowu cię zraniłem. Jestem najgorszy.- westchnął.- Nie wiem dlaczego. Nie wiem co mną kierowało, nie wiem dlaczego....- czułem jak jego oddech drży.

- Jest już dobrze, spokojnie...- powiedziałem cicho i lekko pociąganiem go za włosy.

- Nie jest dobrze.- mruknął, a ja westchnąłem ciężko. Później zrobił coś nieoczekiwanego. Podwinął moją koszulkę do góry i pocałował środek brzucha.- Nigdy więcej was nie skrzywdzę.

🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼

💬+⭐= ( ≧Д≦)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro