🌼91🌼
Album= na spokojnie, wspomnienia z uśmiechem na ustach...
Spodnie= lekki wypadek, pełen śmiechu
Kanapa= ...
LIAM
Kiedy mój przyjaciel zasnął, położyłem go na tapczanie i przykryłem. Odetchnąłem z ulgą i spojrzałem na resztę. Też śpią. Okej tak też można. Cicho wyszedłem z pokoju i zeszłem na dół mijając Kirishime który ziewał ciężko i tylko posłał mi uśmiech.
Zeszłem na dół, gdzie był Denki i ten alfa. Blondyn przytulał się do niego zasypiając, a w tedy fioletowowłosy spojrzał na mnie i zeskanował wzrokiem. Pomachałam mu lekko, a on mi odmahał.
Wyszedłem z domu i ruszyłem do drugiego. Kiedy weszłem do domu, zmarszczyłem brwi widząc, że światło się pali.
- Brett?- zdziwiłem się siadając obok niego na kanapie.- Paliłeś?
- Trochę.- bruknął i spojrzał na mnie.
- I piłeś.- stwierdziłem i dotknąłem jego policzka.- Dlaczego? I co ty piłeś skoro na ciebie podziałało?
- Nie wiem.- wzruszył ramionami i wtulił się w moją rękę.- Jak pomyślałem że ci zrobiłem podobną krzywdę to znowu byłem na siebie wściekły. Nigdy, ale to prze nigdy się to nie powtórzy.. Kocham cię Liam.
- Ja ciebie też...Brett?- zdziwiłem się kiedy zaczął całować mnie po szyi. Czułem jego delikatne usta na skórze i odruchowo odchyliłem głowę w bok. Uwielbiam to uczucie łaskotania i motyle w brzuchu.- Ej...No już starczy...- mruknąłem czując jego rękę, która wślizgnęła się pod moją koszulkę.
Alfa tylko mruknął coś niezrozumiale i ugryzł mnie w szyję. Złapał mnie mocniej za biodro co zabolało, na tyle żeby w moich oczach pojawiły się łzy. Gdzie mój kochany i delikatny alfa?
- Mówię przestań!- krzyknąłem i zacząłem się wiercić.- Brett to boli...- powiedziałem płaczliwie kiedy ugryzł mnie w szyję mocniej i a ręce wręcz zacisną w pięść.
Wciągnął mnie na swoje kolana i zaczął całować mocniej mówi szyję, a ja odważnie zdzieliłem mu w twarz. A dokładniej w policzek z całej siły. Kiedy mnie puść od razu zniknąłem z salonu i pobiegłem do łazienki. Słyszałem jak wstaje i idzie za mną, a ja zatrzasnąłem drzwi i zamknąłem je na klucz.
- Kochanie otwórz.- Brett zapukał w drewnianą powłokę, a ja drgnąłem.- Przepraszam słonko. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Kochanie...- słyszę że nie jest w porządku. Jego głos drży, a ja wręcz tutaj czuję jak hamuje gniew. - Otwórz te drzwi Liam.
- Nie, idź sobie.- powiedziałem, a mój głos zadrżał mocno. Zacisnąłem mocniej powieki, odsuwając się od drzwi.
- Liam cholera jesteś moją omegą i mówię, że masz otworzyć.-powiedział poważnie, a ja zignorowałem to i usiadłem w kącie łazienki. Zwinąłem się w kulkę i patrzyłem na drzwi.
Słyszałem jak po jakimś czasie z przekleństwem na ustach odchodzi. Odetchnąłem z ulgą i wstałem. Nie wiem co w niego wstąpiło, ale boję się. Może prześpię się w łazience?
Spojrzałem na lustro i zdjąłem koszulkę. Przestraszyłem się tym co zobaczyłem. Na mojej szyi były ślady zębów w kilku miejscach, a na biodrach siniaki. Oczy mi się załzawiły. Pogładziłem jedną ręką brzuch, a drugą zakryłem usta i znowu zwinąłem się w kulkę.
Przed oczami pojawiła się się scena z przed kilku miesięcy. Ich obrzydliwe uśmiechy, w uszach zadzwoniły ich śmiechy. Na ciele pojawiła mi się gęsia skórka, czując ich ohydny dotyk. Chciałem zapomnieć, a to znowu mnie nawiedza. Nie chcę tego znowu przeżywać, ale jest za późno.
Moje ciało znowu całe drży, oczy mam mocno zaciśnięte. Pokiwałem głową na boki i odchyliłem głowę do tyłu, opierając ją o kafelki. Wziąłem głęboki i drżący oddech.
- Już dość...- szepnąłem i złapałem się za włosy. - Teraz najważniejszy jest Thomas.- dodałem głośniej i wstałem lekko się chwiejąc.
Założyłem koszulkę i obmyłem sobie twarz. Wyszedłem cicho i stanąłem pod drzwiami, słuchając. Brett śpi, ale boję się tam wejść. Teraz boję się że jak się obudzi może mi coś zrobić. Nie zniósł bym tego.
Ruszyłem do pokoju Jacksona i Dereka. Zapukałem cicho, a po chwili otworzył mi zaspany białowłosy.
- Liam?- zdziwił się.- Co się stało?
- Mogę spać u was?- zapytałem nieśmiało, a ten skinął głową i mnie wpuścił.
- Tam masz łóżku.- powiedział i położył się obok Dereka u mocno przytulił.
Uśmiechnąłem się rozczulony i położyłem się na drugim łóżku. Zasnąłem o dziwo szybko. Nie spałem długo i obudziłem się kiedy poczułem promienie słońca na swojej twarzy.
Ostrożnie wstałem i ruszyłem do kuchni, zrobiłem siebie herbatę i usiadłem na krześle. Później przyszedł Scott i usiadł obok mnie. Zaczęliśmy luźną rozmowę, a później do kuchni wparował Brett. Spojrzał na mnie i zaczął szybko podchodzić na co wstałem i cofaniem się, zasłaniając odruchowo brzuch.
- Kochanie moje.- powiedział załamany i złapał mnie w pasie przytulając do siebie. Zaskoczony zesztywniałem, ale po krótkiej chwili wtuliłem się w niego z całej siły.- Wybacz mi skarbie. Przepraszam.
- Wy też się pokłóciliście?- zapytał zrezygnowany Scott.
- Nie. Po prostu nie porozumienie.- powiedziałem cicho i wtuliłem się w niego mocno, zaciągając się jego zapachem.
- Kocham cię.- szepnął i złapał mnie pod udami i ruszył do pokoju.
- Też cię kocham.- odszeptałem.
- Aha!?- Scott zawołał za nami, a ja zaśmiałem się cicho i przymknąłem oczy.
Weszliśmy do pokoju, a on położył mnie na plecach. Spojrzał mi w oczy, a potem na moją szyję. Zobaczyłem ból w jego wzroku, na co serce mnie zabolało.
- Brett...- zacząłem niepewnie, ale urwałem jak zaczął całować moją szyję, w miejscu ran. Później zszedł w dół i delikatnie ustami dotknął siniaków na moich biodrach.
- Przepraszam kochanie.- szepnął smutno i przytulił się do mojego brzucha.
- Bałem się.- zacząłem głaskać go po głowie.
- Znowu cię zraniłem. Jestem najgorszy.- westchnął.- Nie wiem dlaczego. Nie wiem co mną kierowało, nie wiem dlaczego....- czułem jak jego oddech drży.
- Jest już dobrze, spokojnie...- powiedziałem cicho i lekko pociąganiem go za włosy.
- Nie jest dobrze.- mruknął, a ja westchnąłem ciężko. Później zrobił coś nieoczekiwanego. Podwinął moją koszulkę do góry i pocałował środek brzucha.- Nigdy więcej was nie skrzywdzę.
🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼
💬+⭐= ( ≧Д≦)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro