🌼9🌼
MAX
-Kurwa!- wrzasnąłem na cały dom i złapałem się za poparzoną dłoń.- Ja pierdole..- syknąłem tym razem pod nosem i włożyłem prawą rękę pod zimną wodę.
I tak się kończy to jak chcę sobie ugotować jajka o 10 rano. Ja i kuchnia to tak jak Alex i sukienki. Nic z tego nie współgra razem w parze. Nie wiem jak to zrobiłem, ale wylałem sobie wrzącą wodę na dłoń. Wiem, że jestem alfą i zregeneruję się za kilka minut, no ale kurwa boli.
Nie minęła chwila, a Lydia już stała obok mnie z poważną miną. Zerknęła później na mokrą podłogę i garnek leżący pod szafką. Szczęście, że wyjąłem jajka wcześniej i teraz bezpiecznie se leżą na blacie w misce.
-Czemu jedyne, co umiesz zrobić w kuchni baz zniszczenie czegoś, czy skrzywdzenia się to naleśniki?- pokiwała głową na boki i spojrzała na moją dłoń z niezadowoleniem.- Nawet przez ściany cię słyszałam panie alfo.
Wywróciłem oczami na jej słowa i zakręciłem wodę. Ruszyłem w stronę schowka znajdującego się na korytarzu, wyjąłem mopa i poczłapałem do kuchni z powrotem, zaczynając sprzątać po sobie. Lekarka nasza w tym samym czasie podniosła garnek i wrzuciła do zlewu.
-Widziałem wczoraj pod wieczór Scott'a z omegą.- wypaliłem nagle.- Wiesz coś na ten temat?
-Ym.- rudowłosa zawiesiła się na chwilę.- Nie wiem, czy mogę...
-Możesz. Przecież nie powiem tym debilom.- rzekłem, widząc jej niepewność.
-McCall znalazł wczoraj dwie młode omegi i przyprowadził je do kliniki.- westchnęła i wskoczyła na blat.- Jordan zajął się jedną nieprzytomną, a Scott wziął Liam'a do siebie do domu.
-Czyli chcesz mi powiedzieć, że w jego stadzie są teraz dwie omegi?- zaprzestałem swoich ruchów.
-Coś w tym stylu.- mruknęła.- Ja spadam, bo jestem spóźniona. Jordan i ja jedziemy dzisiaj uzupełnić leki, bo po ostatniej bójce Theo i Jackson'a trochę nam mało zostało.
Lydia zniknęła, a ja szybko ogarnąłem kuchnie i zjadłem swoje jajka. Rana zagoiła się błyskawicznie. Aktualnie leże na kanapie i wpatruje się w sufit analizując wszystko. W stadzie tego buca znajdują się dwie młode omegi. Wynika z tego, że dwójka z jego stada je sobie przygarnie i będzie nieciekawie, kiedy ich stado wzrośnie w siłę. Nie podoba mi się to. Jakim prawem te omegi w ogóle krążyły po naszych terenach? Nie wiem skąd są, a Lydia nawet jak by wiedziała nie powie mi, bo to mała gnida, a sam obiecałem, że nic nie powiem. Brett jednak miał rację co do omeg. Widział na pewno jedną z nich.
-Żyjesz ty w ogóle?- usłyszałem obok siebie, więc spojrzałem na Dylan'a, który rozwalił się na fotelu jak jakiś słoń.- Bo wiesz ja do rządzenia bardzo chętnie.
-Frajer.- warknąłem i usiadłem.- Gdzie reszta?
-Lydia pojechała jakieś pół godziny temu. Alex wywiało z domu. Jackson śpi zapewne po noce, a Brett zajął kibel.- odpowiedział.- Jak się zbiorą idziemy se pograć w nogę?
-Czemu nie.- wzruszyłem ramionami.- Tylko ty szukasz piłki.
-Jest gdzieś w garażu.- odbruknął, wstając.- Idę ją poszukać. Daj mi dwie godziny.
Zaśmiałem się i pokiwałem głową na boki. Nasz garaż to graciarnia naszych sprzętów do ćwiczeń i różnych pamiątek z dzieciństwa. Z tego co pamiętam ostatnio jak Alex tam weszła, to wyszła po trzech godzinach twierdząc, że zgubiła się w tym labiryncie i kazała go nam posprzątać go, bo to niby nasza wina, że jest tak zajebany. Chociaż w sumie to prawda.
Kiedy Dylan zniknął jak na zawołanie do salonu wszedł Brett. Jeny oni to mają poczucie czasu. Alfa miała jeden ręcznik przewieszony na biodrach, a drugi zarzucony na szuję.
-Uwaga! Darmowy striptiz!- krzyknąłem i zaklaskałem kiedy dla żartu pokręcił biodrami.- Gramy w nogę?
-Pewnie.- odrzekł.- Obudzę Roszpunkę i się ubiorę.
-Pierw Dylan będzie musiał znaleźć piłkę.- rzuciłem chłopakowi na odchodne.
-To jeszcze se film zdążę obejrzeć!- odkrzyknął mi.
I Brett miał rację. Ja, Jackson i on siedzieliśmy w na kanapie od godziny czekając na O'Briena, aż se włączyliśmy jakiś dziwny film, chyba "Perfekcja", czy jak to tam szło. Nie czaję z tego nic, ale kit z tym.
-Może go coś tak zeżarło?- powiedział w pewnym momencie blond włosy.
-Przynajmniej spokój będzie.- odrzekłem.- Albo zasypało.
-Biedna piłka.- wtrącił się Brett na co zaśmialiśmy się.
Film już dobiegał końca i nagle wbiegł do salon blady Dylan. Spojrzeliśmy na niego ze zdziwieniem. Ale na szczęście miał piłkę
-Ludzie! Tam mnie coś zaatakowało!- rzekł spanikowany.- Nie wiem co to było! Ale kurwa! Aż mnie ciary przelazły! Nie wracam tam za żadne skarby świata i chuj!
-Liczy się to, że masz piłkę ośle.- Jackson podszedł do niego i zabrał mu piłkę.- Idziemy grać?
-Zajebiści przyjaciele.- huknął na nas brązowooki, ale podreptał za nami w stronę przejścia.
W krótkim czasie znaleźliśmy się na naszym boisku i zaczęliśmy się lekko rozciągać, bo ta gra nigdy nie kończy się bez kontuzji. Ostatnio chyba to Brett miał przestawione żebra. Alex jeszcze się doczepiła, siadając na ławce i patrząc na nas z wyczekiwaniem. Zaczął się mecz, równo o godzinie czternastej. Pierwsza połowa rozgrywek ja i Jackson kontra Dylan i Brett. Ten ostatni jak zawsze musiał ściągnąć koszulkę. To jest chyba już jego nawyk na takie coś.
-Czekajcie!- krzyknął w pewnym momencie Dylan, zatrzymaliśmy się i spojrzeliśmy na niego.- Muszę do kibla.
-Chyba se kpisz.- prychnąłem pod nosem.
-Właśnie nie!- odkrzyknął biegnąc w stronę domu.
Wywróciłem oczami i kopnąłem piłkę, którą akurat miałem ja, w stronę brami. Szmata zamiast wpaść w bramkę, odbiła się i poleciała w drugą stronę, odbijając się od ławki obok Alex, która strzeliła w moim kierunku wzrokiem, po czym przeleciała jak torpeda na drugą stronę. Na część terytorium McCalla.
-Kurwa.- mruknąłem.- Brett wasza piła idziesz!
Nie to żebym bał się tam iść po prostu mi się nie chce.
-Szmaciarz!- krzyknął na mnie, ale ruszył w stronę w którą poleciała nasza zabawka.
BRETT
Wkurw mały jebany. Na pewno zrobił to specjalnie! Mruknąłem na niego pod nosem jeszcze kilka grzecznych i kulturalnych słówek i ruszyłem szukać zguby.
Ostatnim razem jak mnie po piłkę wysłali trafiłem na Derek'a. O mało, co byśmy się nie pobili, ale Lydia i Jordan wkroczyli do akcji. Szedłem tak szukając tej piłki, aż nagle poczułem pięknu zapach.
Kwiaty lotosu i piękna orzeźwiająca morska bryza z nutkom czegoś przez co moje serce przyśpieszyło swój rytm, a instynkt alfy się włączył. Nie wiem, kogo to zapach, ale się dowiem za chwilę, bo jest coraz mocniejszy.
🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro