Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌼79🌼

THOMAS

Przytuliłem się do Dylana, nawet nie otwierając oczu. Jest zapewne rano, a mi się nie chce wstać, bo po co. Jestem wycieńczony i jeszcze zmęczony. Alfa objął mnie ramieniem w okół bioder i przycisnął do siebie z mruknięciem. 

-Misiuuu trzeba wstać. Jest 10.- powiedział do mojego ucha, a ja jęknąłem niezadowolony i otworzyłem jedną powiekę, patrząc na niego zły. - No chodź zrobię ci śniadanko.

-Yhymmmmm.- mruknąłem nie ruszając się nawet z miejsca i ponownie zamykając oko. 

- Naleśniki?- zapytał.- Z czekoladę i owocami?

-Tym mnie przekonałeś.- podniosłem się do siadu i ziewnąłem cicho, na co Dylan się zaśmiał. Spojrzałem na niego uważnie i zmarszczyłem brwi, słysząc nadal jak chichocze pod nosem, wziąłem jedną z mniejszych poduszek i rzuciłem z zamachem w jego głowę.- Głupek.- fuknąłem i wstałęm z łóżka, ale on zdążyłem złapać mnie za rękę. 

-Thomiś.- mruknął i spojrzał mi w oczy kiedy wciągnął mnie na swoje kolana. 

Położyłem dłonie na jego szyi i przechyliłem głowę w bok wystawiając mu język i zacząłem się chichrać z jego zdezorientowanej miny, ale kiedy mnie pocałował do śmiechu mi już nie było. Delikatnie oddałem pocałunek. Muskał moje wargi tak delikatnie, że aż się rozpływałem z ciepła, jakie napełniło moje ciało. 

Odsunąłem się od niego z uśmiechem i cmoknąłem jeszcze raz jego usta, szybko uciekając z łożka. Spojrzał na mnie z niezadowoleniem.

-Więcej dostaniesz po śniadaniu.- rzuciłem przez ramię i wyszedłem. 

Słyszałem jak szybko wyszedł z łóżka, a ten huk świadczył, że z niego spadł. Zaśmiałem się głośno i zeszłem po schodach do kuchni. Gdzie byli wszyscy oprócz Scotta i Briama. Usiadłę obok zamyślonego Maxa, który litował się nad swoją kawą, patrząc na nią tępo. 

-Cześć.- mruknąłem do reszty, a Hinata uśmiechnął się szeroko do mnie i skinął głową zjadając swoją kanapkę, siedząc na kolanach Kageyamy, Alex dyskutowała o czymś żywo z Connorem, a Lydia ziewała co chwila, tuląc się do Jordana. Derek zajadl w ciszy razem z Jacksonem swoje tosty. Theo siedział na blacie nucąc pod nosem, a Jay pił swoją kawę obserwując go z uśmiechem na ustach. Słodko. 

Usiadłem obok Theo i patrzyłem jak Dylan zaczyna przygotowywać śniadanie dla mnie. Obserwowałem dokładnie jego ciało i stwierdzam że podoba mi się to co widzę. Jest gorący. 

Nagle do łazienki wszedł lekko nabuzowany Brett, a za nim Liam. Uśmiechnąłem się na jego widok szerzej, ale on zignorował mnie. Wziął szklankę i nalał lodowatej wody, po czym wylał ją ciałą na głowę Maxa, który zerwał się z miejsca zdezorientowany. Wszyscy zrobili wielkie oczy, a Alex wręcz otworzyła usta zaskoczona. Wygląda jak jakiś wodny stwór. 

-Kurwa! Liam co ty robisz?- spojrzał na mnie zdziwiony.

-Ciebie mogę zapytać o to samo.- syknął zły.- Co ty odpierdalasz, co?!- krzyknął, a złośc wręcz z niego biła. 

Zmarszczyłem brwi i zeszłem z blatu. Jak Liam jest zły i przeklina to coś naprawdę jest nie tak. Inni zareagowali szokiem, tym razem to Derek wyglądał jak jakiś stwór. 

-O czy ty mów...- zaczął alfa, ale tym razem odezwał się Brett. 

- 4 rano idioto.- syknął zły i objął Liama od tyłu, a ten się w niego wtulił. 

Spojrzałem na Dylana, który zaprzestał swoich czynności i stanął obok mnie zaciekawiony. O co im chodzi i co o 4 rano?    Chyba Max nie wlazł im do pokoju, nie?                                                                                                                                                                                                    Blondyn natychmiast zmarkotniał i spojrzał na nich bez wyrazu . Każdy z nas obserwował tobardzo uważnie i zaciekawiony tym o co może chodzić 

-Nie wasz sprawa..- syknął wyraźnie już podenerwowany. 

-Właśnie że nasza.- Brett mruknął.

-Jesteście naszymi alfami, które dowodzą stadem. Powinniście się wspierać, a nie bić.- powiedział wyraźnie przybity Liam, a ja otworzyłem niemo usta. Teraz to ja jestem potworem morskim. 

- Nigdy bym go nie udeżył.- pokiwał głową na boki zły.

-Wczoraj do tego zmierzałeś.- omega powiedział lekko zirytowany.- Nie wiem o co wam poszło, ale nie wyglądało to dobrze. 

-Laim nie wtrącaj się dobra.- powiedział cicho i ponownie usiadł i oparł głowę na dłoni. 

-Ktoś mi to wytłumaczy?- zapytał cię Connor zdezorientowany. 

-Scott po prostu nie może zrozumieć, że...- zaczął ale uwał i się zamyślił.-Po prostu to ciężki temat. 

-Dla ciebie nie skoro masz już swoje zdanie, które wczoraj mu wykrzyczałeś.- Liam prychnął oburzony.

-Naprawdę musisz to komentować?- Max westchął ciężko.

-Nadal nic nie czaję.- skomentował beta, a ja wywróciłem oczami.

- Max powiedziałeś za dużo, nie?- zapytała się Lydia wstając.

-On zawsze coś za dużo napierdoli.- Alex wtrąciła. 

Blondyn spojrzał  na nie zdziwiony i zmarszczył brwi. Przez chwilę analizował ich słowa i wzruszył ramionami. 

- Nie, mówiłem to co myśla...- urwał, bo Liam szybkim ruchem tym razem wylał mu jego kawę na głowę.- No co ty robisz!

-Nie krzycz na moją omegę.- warknął Brett przytulając do siebie mojego przyjaciela.

-Jak możesz tak mówić?- zapytał cicho.- Nie jestem głupi i wiem o co się kłóciliście i jak ty mogłeś mu to powiedzieć?- zapytał i spojrzał mu w oczy.- Myślałem, że jesteś inny. 

-Dobrze wiesz, że to co mówiłem nie było tak naprawdę na serio.- powiedział spokojnie. 

-No to świetnie, że mówisz, ale dlaczego mi?- pisnął zły, a ja gdyby nie taka poważna atmosfera ząśmiał bym się. - Gdzie Scott?

-Nie wiem.- wzruszył ramionami, a inni otworzyli szeroko oczy zaskoczeni.- I jakoś mnie to nie obchodzi. 

-Jesteś po prostu chujem.- niebieskooki prychnął zły i wyszedł z kuchni.- Idę szukać Scotta kochnie.-powiedział do Bretta i pocałował w usta.

-Idę z tobą.- oznajmił natychmiast. 

-Ty zjedz, a jak coś to mnie znajdziesz.- mruknął.- A tak to w ogóle dzień dobry.

I tak o to kiedy Liam wyszedł zrobiło się niezłe zamieszanie, a Lydia i Jackosn wyglądali jak by chcieli Maxa na strzępy rozszarpać. Zadawali pytania, a dwie alfy nie chciały mówić. Brett zły robił soebie kawę, a Max lekko smutny patrzył się w stół

-O co kurwa chodzi?!- Derek w końcu krzyknął, a Hinata o mało co nie spadł na ziemię zaskoczony i przerażony jednocześnie.- Coś ty znowu zrobiło, co?! Dobrze wiesz, ze od kiedy zdominowałeś Scotta stal się bardziej delikatny i bierze sobie wszystko do siebie! 

-Zgadzam się z idiotą.- Alex westchnęła.- Scott się zmienił.

-A ty coś znowu odwaliłeś...- Lydia warknęła.- I co to ma znaczyć, że cię to nie obchodzi co?! Oznaczyłeś alfę, kretynie. 

Oparłem się o klatkę piersiową Dylana, a on objął mnie w pasie. Nie podoba mi się to co się dzieje, ani trochę.

🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼💥🌼🌼

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro