🌼79🌼
THOMAS
Przytuliłem się do Dylana, nawet nie otwierając oczu. Jest zapewne rano, a mi się nie chce wstać, bo po co. Jestem wycieńczony i jeszcze zmęczony. Alfa objął mnie ramieniem w okół bioder i przycisnął do siebie z mruknięciem.
-Misiuuu trzeba wstać. Jest 10.- powiedział do mojego ucha, a ja jęknąłem niezadowolony i otworzyłem jedną powiekę, patrząc na niego zły. - No chodź zrobię ci śniadanko.
-Yhymmmmm.- mruknąłem nie ruszając się nawet z miejsca i ponownie zamykając oko.
- Naleśniki?- zapytał.- Z czekoladę i owocami?
-Tym mnie przekonałeś.- podniosłem się do siadu i ziewnąłem cicho, na co Dylan się zaśmiał. Spojrzałem na niego uważnie i zmarszczyłem brwi, słysząc nadal jak chichocze pod nosem, wziąłem jedną z mniejszych poduszek i rzuciłem z zamachem w jego głowę.- Głupek.- fuknąłem i wstałęm z łóżka, ale on zdążyłem złapać mnie za rękę.
-Thomiś.- mruknął i spojrzał mi w oczy kiedy wciągnął mnie na swoje kolana.
Położyłem dłonie na jego szyi i przechyliłem głowę w bok wystawiając mu język i zacząłem się chichrać z jego zdezorientowanej miny, ale kiedy mnie pocałował do śmiechu mi już nie było. Delikatnie oddałem pocałunek. Muskał moje wargi tak delikatnie, że aż się rozpływałem z ciepła, jakie napełniło moje ciało.
Odsunąłem się od niego z uśmiechem i cmoknąłem jeszcze raz jego usta, szybko uciekając z łożka. Spojrzał na mnie z niezadowoleniem.
-Więcej dostaniesz po śniadaniu.- rzuciłem przez ramię i wyszedłem.
Słyszałem jak szybko wyszedł z łóżka, a ten huk świadczył, że z niego spadł. Zaśmiałem się głośno i zeszłem po schodach do kuchni. Gdzie byli wszyscy oprócz Scotta i Briama. Usiadłę obok zamyślonego Maxa, który litował się nad swoją kawą, patrząc na nią tępo.
-Cześć.- mruknąłem do reszty, a Hinata uśmiechnął się szeroko do mnie i skinął głową zjadając swoją kanapkę, siedząc na kolanach Kageyamy, Alex dyskutowała o czymś żywo z Connorem, a Lydia ziewała co chwila, tuląc się do Jordana. Derek zajadl w ciszy razem z Jacksonem swoje tosty. Theo siedział na blacie nucąc pod nosem, a Jay pił swoją kawę obserwując go z uśmiechem na ustach. Słodko.
Usiadłem obok Theo i patrzyłem jak Dylan zaczyna przygotowywać śniadanie dla mnie. Obserwowałem dokładnie jego ciało i stwierdzam że podoba mi się to co widzę. Jest gorący.
Nagle do łazienki wszedł lekko nabuzowany Brett, a za nim Liam. Uśmiechnąłem się na jego widok szerzej, ale on zignorował mnie. Wziął szklankę i nalał lodowatej wody, po czym wylał ją ciałą na głowę Maxa, który zerwał się z miejsca zdezorientowany. Wszyscy zrobili wielkie oczy, a Alex wręcz otworzyła usta zaskoczona. Wygląda jak jakiś wodny stwór.
-Kurwa! Liam co ty robisz?- spojrzał na mnie zdziwiony.
-Ciebie mogę zapytać o to samo.- syknął zły.- Co ty odpierdalasz, co?!- krzyknął, a złośc wręcz z niego biła.
Zmarszczyłem brwi i zeszłem z blatu. Jak Liam jest zły i przeklina to coś naprawdę jest nie tak. Inni zareagowali szokiem, tym razem to Derek wyglądał jak jakiś stwór.
-O czy ty mów...- zaczął alfa, ale tym razem odezwał się Brett.
- 4 rano idioto.- syknął zły i objął Liama od tyłu, a ten się w niego wtulił.
Spojrzałem na Dylana, który zaprzestał swoich czynności i stanął obok mnie zaciekawiony. O co im chodzi i co o 4 rano? Chyba Max nie wlazł im do pokoju, nie? Blondyn natychmiast zmarkotniał i spojrzał na nich bez wyrazu . Każdy z nas obserwował tobardzo uważnie i zaciekawiony tym o co może chodzić
-Nie wasz sprawa..- syknął wyraźnie już podenerwowany.
-Właśnie że nasza.- Brett mruknął.
-Jesteście naszymi alfami, które dowodzą stadem. Powinniście się wspierać, a nie bić.- powiedział wyraźnie przybity Liam, a ja otworzyłem niemo usta. Teraz to ja jestem potworem morskim.
- Nigdy bym go nie udeżył.- pokiwał głową na boki zły.
-Wczoraj do tego zmierzałeś.- omega powiedział lekko zirytowany.- Nie wiem o co wam poszło, ale nie wyglądało to dobrze.
-Laim nie wtrącaj się dobra.- powiedział cicho i ponownie usiadł i oparł głowę na dłoni.
-Ktoś mi to wytłumaczy?- zapytał cię Connor zdezorientowany.
-Scott po prostu nie może zrozumieć, że...- zaczął ale uwał i się zamyślił.-Po prostu to ciężki temat.
-Dla ciebie nie skoro masz już swoje zdanie, które wczoraj mu wykrzyczałeś.- Liam prychnął oburzony.
-Naprawdę musisz to komentować?- Max westchął ciężko.
-Nadal nic nie czaję.- skomentował beta, a ja wywróciłem oczami.
- Max powiedziałeś za dużo, nie?- zapytała się Lydia wstając.
-On zawsze coś za dużo napierdoli.- Alex wtrąciła.
Blondyn spojrzał na nie zdziwiony i zmarszczył brwi. Przez chwilę analizował ich słowa i wzruszył ramionami.
- Nie, mówiłem to co myśla...- urwał, bo Liam szybkim ruchem tym razem wylał mu jego kawę na głowę.- No co ty robisz!
-Nie krzycz na moją omegę.- warknął Brett przytulając do siebie mojego przyjaciela.
-Jak możesz tak mówić?- zapytał cicho.- Nie jestem głupi i wiem o co się kłóciliście i jak ty mogłeś mu to powiedzieć?- zapytał i spojrzał mu w oczy.- Myślałem, że jesteś inny.
-Dobrze wiesz, że to co mówiłem nie było tak naprawdę na serio.- powiedział spokojnie.
-No to świetnie, że mówisz, ale dlaczego mi?- pisnął zły, a ja gdyby nie taka poważna atmosfera ząśmiał bym się. - Gdzie Scott?
-Nie wiem.- wzruszył ramionami, a inni otworzyli szeroko oczy zaskoczeni.- I jakoś mnie to nie obchodzi.
-Jesteś po prostu chujem.- niebieskooki prychnął zły i wyszedł z kuchni.- Idę szukać Scotta kochnie.-powiedział do Bretta i pocałował w usta.
-Idę z tobą.- oznajmił natychmiast.
-Ty zjedz, a jak coś to mnie znajdziesz.- mruknął.- A tak to w ogóle dzień dobry.
I tak o to kiedy Liam wyszedł zrobiło się niezłe zamieszanie, a Lydia i Jackosn wyglądali jak by chcieli Maxa na strzępy rozszarpać. Zadawali pytania, a dwie alfy nie chciały mówić. Brett zły robił soebie kawę, a Max lekko smutny patrzył się w stół
-O co kurwa chodzi?!- Derek w końcu krzyknął, a Hinata o mało co nie spadł na ziemię zaskoczony i przerażony jednocześnie.- Coś ty znowu zrobiło, co?! Dobrze wiesz, ze od kiedy zdominowałeś Scotta stal się bardziej delikatny i bierze sobie wszystko do siebie!
-Zgadzam się z idiotą.- Alex westchnęła.- Scott się zmienił.
-A ty coś znowu odwaliłeś...- Lydia warknęła.- I co to ma znaczyć, że cię to nie obchodzi co?! Oznaczyłeś alfę, kretynie.
Oparłem się o klatkę piersiową Dylana, a on objął mnie w pasie. Nie podoba mi się to co się dzieje, ani trochę.
🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼💥🌼🌼
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro