🌼71🌼
THEO
Nie podoba mi się to wszystko. Thomas jest przerażony, a Dylan odwraca jego uwagę co chwila . Scott wydaje się nieobecny, a tego z kolej próbuje Lydia rozproszyć. Spojrzałem na Jaya, który był niezadowolony, co świadczyła jego mina.
-Idziemy.- Scott mruknął.- Im szybciej tym lepiej.
Było już trochę ciemno. Thoas trzymając kurczowo ręki blondyna szedł szybko i omałoco go nie zgubiłem. Zapinkala jak jakiś motor. Szedłem jako ostatni i co chwila zerkałem za plecy. Jak na razie jest pusto. Mijaliśmy właśnie jakiś tam domek, gdy nagle wszyscy schowali się za ścianę, a Jay pociągnął mnie do siebie i objął w pasie. Cicho prychnąłem na to pod nosem i odsunąłem się. Nadal jestem zły na niego, bo co on sobie kurwa wyobraża z takim gadaniem. Trudno mi było wszystko wyjaśnić im i to, że on wie o wszystkim, a oni nie wiedzą o nim nic praktycznie.
-Cicho.- Dylan powiedział niemal bezgłośnie.
Szczęście, że cień zakrywał nas całych, a jako że udajemy tajniaków jesteśmy ubrani na czarno. Usłyszałem śmiechy i to na bank nastolatki. Czuję mocny zapach alfy. Jak ja ich czuję to znaczy, że oni nas też. Zerknąłem na przerażonego Thomasa i westchnąłem głośno.
Ruszyłem do przodu, poprawiając czarną bluzę, tak że wyglądało jak by ktoś za nią szarpał i lekko rozgryzłem sobie wargę. Posłałem im pocieszający uśmiech i szybko pobiegłem do alf, wpadając jednej w ręce. Chłopak złapał mnie zdezorientowany, a ja zacząłem płakać. Jestem niezłym aktorem.
- Co tu robisz mała omego? Co się stało?- powiedział miękko i potarł moje biodro, odsuwając od siebie. Przyjrzałem się jego twarzy. Miał jasne włosy, chyba blond, albo jakieś rude i złote oczy. Śliczne.
-P-pomóż mi.- załkałem, a z oczu zaczęły płynąć łzy.- O-oni chcą m-mi zro-zrobić to...- urwałem i zaszlochałem, przytulając się do niego.- Bł-błagam ni-nie poz-pozwól im. Pro-proszę.
-Spokojnie. Już nie płacz.- przytulił mnie do siebie i pogładził po plecach, a nogi się podemną ugieły, jak bym opadał z sił.-Sugino bierzemy go do domu. Nie zostawię go tutaj.
-Chodź szybko, bo wygląda jak by miał zemdleć.- powiedział przerażony beta, a alfa wziął mnie na ręce.- Już dobrze, pomożemy ci. Nikt cię nie skrzywdzi.
Zadrżałem mimowolnie czując jego oddech na szyi. Głupia natura omegi! Przytuliłem się do niego, zaciskając ręce w pięści na jego bluzce. Oni ruszyli w sobie znanym kierunku, a ja mam nadzieję, że im się uda dotrzeć do tego domu, bo jak nie to ich zabije.
LYDIA
Oszołomiona patrzyłam jak zabierają Theo. Ten mały skubaniec zna się na rzeczy. Spojrzałam na Jaya, który miał zaciśnięte pięści i to dość mocno. Z jego oczu biło coś co mnie przeraziło. Jeszcze w tym cieniu, wygląda jak zabójca.
-Musimy iść dalej.- powiedziałam niepewnie i cicho.- Daleko jeszcze Thomas?
-N-nie- wykrztusił cicho i zamrugał kilkukrotnie oczami.- Theo on...
-Poradz sobie.- Scott szepnął i złapał się za brzuch.- Jest silny, a kłamca z niego najlepszy...
Nikt już się nie odezwał, ale zgodnie ruszyliśmy za omegą, który szedł jeszcze szybciej niż wcześniej. W głowie wciąż słyszałam płacz Theo i on był taki realistyczny, że aż mi się serce ścisnęło. Szliśmy w milczeniu, a nagle blondyn zatrzymał się przed domem, skromny rodzinny i wyglądał na zadbany.
-To tu.- mruknął.- Na około.
Szybko jak ninja szliśmy za nim, a Jay to nawet nie wydawał dźwięku oddychania. Dobry jest, może to wojskowy czy coś. Theo ma dobry gust. Kiedy doszliśmy na miejsce, blondyn ostrożnie popchnął drzwi, a one się otworzyły. Scott w tym czasie zajęczał z bólu i zgjoł się w pół. Thomas szybko posadził go na fotelu, a my staneliśmy bardziej z boku. Spojrzałam na ścianę i stwierdzam, że to na pewno dom Liama. Zdjęć było pełno. W tedy moją uwagę przykuła walizka stojąca w rogu pokoju.
JAY
Jestem wkurwiony i to mało powiedziane! Od kiedy ugryzłem tak jak by Theo czuję, widzę i słysze więcej i jestem na 100% pewny, że ten który go kurwa podniósł był alfą. Naprawdę czuję jak bym miał kogoś zabić. On dotknął mojego Theo! Nikt z obcych nie a prawa go dotykać i nosić!
Rozejrzałem się po wnętrzu i lekko odetchnąłem. Scott wyglądał jak by miał zaraz zejść na zawał, Thomas tak samo, tylko alfa trzymał się na brzuch. Lydia wszystko analizowała, a Dylan spanikowany wachlował bladym chłopakom twarze. Coś tu jest nie tak. Liam mówił, że jego mama mieszka sama to dlaczego mam wrażenie że są dwie? Powoli poszedłem bardziej w głąb pomieszczenia, ale cofnąłem się nagle, kiedy przed moją twarzą przeleciał młotek. Cofnąłem się do tyłu, przyjąłem pozę do walki.
-Kim jesteś i co robisz u mnie w domu?- warknęła kobieta, w piżamie, a jej oczy błyszczały na złoto.
-Dobry wieczór.- powiedziała Lydia, kiedy ona zapaliła światło w salonie. - Miło mi panią poznać.
-Cześć ciociu.- Thomas uśmiechnął się lekko w jej stronę, a młotek wypadł jej z dłoni i huknął o podłogę.
🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro