Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌼61🌼

MAX

Mój instynkt działą na potrójnych obrotach. Ten facet jest dziwny i ja to widzę przecież! Ma takie dziwne w pewnym momentach puste spojrzenie. Nie ufam mu, a w życiu! Zrobi coś podejrzanego to go na zbyty pysk wypierdole i po kłopocie, a Theo może sobie znaleść nowego chłopaka nie? Przeceiż każdy by chciał taką ładną, mądrą i kochaną omegę, brałbym gdyby nie to że mam mojego Scotta, który jest dla mnie najważniejszy to po prostu moje malutkie słoneczko, ale jak przypierdoli to broń mnie Lucyferze. 

-Proszę.- powiedział dumny z siebie Connor i postawił na środku stołu wielki tależ z górą naleśników. 

Lydia dorobiłą jakiś sos czekoladoway, a Alex farsz jakiś tam. Ja wolę klasyczne z drzemem, ale wybrzedzać nie będą, bo pachną zajebiście. 

Scott zajadał aż mu się uszy trzęsły z resztą jak reszta. Wszyscy prowadzili ze sobą pogodne i bardzo miłę rozmowy. Zdażały się sarkazmy, jak zazwyczaj odzywała się Alex, ale do tego juz każdy przywykł. 

-Najlepsze było to, że..- kończyłą swoja opowieść Lydia. Fajnie się słucha o swoich pojebanych akcjach, skoro się ich nawet nie pamięta, więcej nie pije razem z Brettem i Dylanem, bo to zawsze źle się kończy!- Scott dorze się czujesz?

Spojrzałęm zaalarmowany na sowjego chłoapka, który był blady jak ściana, a potem zakrył soebie usta ręką i pozieleniał. 

-Muszę do łazienki.- wykrztusił i pobiegł do wspomnianego pomieszczenia, a ja natychmiast za nim.

-Ałć kurwa.- stęknąłęm, kiedy zatrzasnął mi drzwi przed nosem, a ja nie nie wpadłem. 

-Mam nadzieję, że bardzo bolało!-usłyszałęm głos Bretta na co pokazałem mu język mimo, że tego nie widział i z marudzeniem wszedłęm do łązienki, ale natychmiast spowarzniałęm, widząc moje kochanie wymiotujące. Zamknąłęm drzwi powoli i podszedłem do niego klękając obok. Szczęście, że mają oni tu też łąziękę na dole. Prowizoryczna, ale przydatna.- Co jest Scotty? 

-Chyba się zatrułęm czymś ostatnio.- owiedział zachrypłym głosem, a ja przechyliłem głowę w bok niedowierzając. 

Może i jadł więcej, ale to głównie zdrowych rzeczy. Można mieć zatrucie pokarmowe od jabłek i ananasów? 

Brunet wstał i opłukał sobie buzię zimną wodą, a ja objąłęm go od tyłu i przytuliłem do siebie, całując w szyję.

-Powiec mi o co chodzi wilczku.- powiedziałęm spokojnie i z niepokojem wręcz wyczuwalnym.

-Zwykłe zatrucie Max.- połżył swoje ręce na moich.- Wszytsko dobrze naprawdę. Powiem ci jak coś będzie nie tak, jasne?

-Jasne.- syknałem z niedowierzaniem i połozyłem głowę na jego ramieniu.- Tak jak z tym skaleczeniem?

-To było zwykłę zacięcie nożem i to małe, zninęło po niecałych dwuch godzinach.- powiedział z nidowierzeniem.- Coś ty dziś takie zmartwiony  i przylepny dzisiaj, co? 

-Nie wiem sam.- wzruszyłęm ramionami i ponownie go cmonąłęm w szyję, ale tym razem w znak połączenia.- Jesteś mój. 

-Tak, twój.- wywrócił oczami na moje słowa i odwrócił się do mnie przodem zarzucając mi ręce sz szyję, a ja korzystając z okazji umieściłęm mu ręce na tyłku.- Zoczeniec. 

-Skoro jesteś mój to twój boski tyłek też jest moj i moegę go se macać, nie?- zapytałęm i zaśmiaęłm się, kiedy jego policzki zrobiły się czerwone. Schyliłem się, zeby go pocałować, ale on odwrócił głowę w drugą stronę, na co stęknąęłm.- Ej! Chcę buzi!

-Nie ma buzi, bo to obrzydliwe. Przed chwilę wymiotowałem.- powiedział poważnie, a ja zacząłem... no dobra próbowałem go pocałować, bo skubany kręcił tą głową jak by mógł robić obrót o 360 stopni nią. -Chodź do reszty.

-Ehhh no dobra.- powiedziałem ze znudzeniem wyszliśmy z łazienki.

Mimo, że droga nie była długa ja zdążyłem zmacać dokładniej jego tyłek jeszcze raz, a on jebnąć mi w potylice dwa razy. Kocha mnie, wiem to. 

-Już lepiej?- zapytał ze zmartwieniem Liam, a Scott skinął głową na tak i usiadł tym razem na fotelu, a ja usadowiłem się pomiędzy jego nogami na podłodze .Szybko zostałem objęty ramionami wokół szyi, a głowę brunet umieścił na mojej. 

Oni nie mogą usadowić się w jednym miejscu w końcu, bo znowu są w salonie. I nawet nie ma miejsca tam gdzie wcześniej siedziałem! Co za zniewaga!

-O widzę, że zakochańce się dogadały.- powiedziałem z zadowoleniem widząc, jak Dylan siedzi na moim miejscu, a obok niego zmieścił się Thomas przytulając do jego boku. Jestem szczęśliwy, że się w końcu pogodzili, bo to co odwalali jest jeszcze gorsze od Jacksona i Dereka i ich codziennych kłótni na śniadanie, obiad i kolacje.- I jak tam? 

-Spierdalaj.- powiedział Dylan z szerokim uśmiechem i zerknął na blondyna, który zarumienił się obficie na twarzy.-Słodko.

-Cicho bądź, bo ci walne.- blondyn wymamrotał i bardziej się wtulił w jego bok.- Co tam? 

-Wiesz chyba normalnie.- Alex powiedziała i zaczęła coś przeglądać na telefonie, ale po chwili upadł jej z hukiem na stół, a ona miała szeroko otwarte oczy. Zbladła i szybko zaczęła przeglądać urządzenie elektroniczne, które podniosła i trzymała w trzęsących się rękach. 

Zmarszczyłem brwi i zaniepokojony się lekko podniosłem. Wymieniłem zaniepokojone spojrzenia z resztą. Dylan i Brett wyglądali na lekko przerażonych, bo nie na co dzień ta opanowana i wręcz zimna jak lód dziewczyna wygląda jak by miała się zaraz rozpłakać. Nie podoba mi się to.  

-Jednak coś jest na rzeczy.- powiedział Connor, a ja zmarszczyłem delikatnie brwi słysząc zmartwienie i troskę bijącą z jego głosu. 

-Nie wszystko okej.- powiedziała drżącym głosem i delikatnie odetchnęła.- Wycofali moją ulubioną markę kosmetyków. To wszytsko.

-Ja już zawału dostałem.- Jordan złapał się za serce, wywołując cichy śmiech u innych. 

Kłamie jak z nut, ale innych chyba przekonała. Noga jej drga jak w zegarku i nie trzyma już telefonu w rękach tylko lata wzrokiem po całym pomieszczeniu jak by czegoś szukała. Jest przerażona i ja to wiem w końcu jest z mojego stada. 

-Też czujesz tą rozpacz od niej bijącą?- zapytał mnie cicho Scott, a ja skinąłem głową.- Spójrz na Connora, on chyba też to czuję. 

Wymieniony chłopak miał zmartwione spojrzenie, które próbował maskować sztucznym uśmiechem. Kogo ty próbujesz oszukać beto, co? 

Myślałem, że już będzie spoko, ale no proszę. Alex też ma jakieś problemy, nie ufam temu chłopakowi Theo i do tego dawno nie słyszałem, Derek wyszedł bez słowa, a Jackson nie pokazuję się od tamtej pory. 

Co się tu dzieje. 

Czasami nie lubię być alfą stada 

🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro