Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌼48🌼

DEREK

Moje oczy był szeroko otworzone, kiedy białowłosy pochylał się nade mną i napierał na moje usta. Wściekłość jaką czułem na te jebane bachory, niedorozwinięte minęła szybko, a na jej miejsce pojawiło się zaskoczenie i nieznana mi uczucie jak dotychczas. Jackoson patrzył na mnie i wyglądał na równie zszokowanego co ja. Jednak ani on ani ja nie ruszyliśmy się. Jego uścisk zmalał i mogłem się wyrwać, ale ja leżałem sparaliżowany pod tym szczeniakiem nie mogąc wykonać żadnego ruchu. Co się ze mną do chuja dzieje?!

 Kurwa moje serce zaczęło szybciej bić!

Jestem za młody żeby zejść na zawał! 

Zmarszczyłem brwi, kiedy jego oczy opadły i naparł na mnie mocniej, ściskając moje nadgarstki. Kurwa! Zacząłem go lekko odpychać, co go zachęciło i wepchał mi na chama język do buzi. Całował mnie zawzięcie i ja pierdole zaczęło mi się to podobać. Moje oczy zaczęły powoli opadać, aż w końcu się zamknęły i przestałem się szarpać. Oddałem równie mocno pocałunek na co zamruczał  zaczął ocierać swój język o mój. 

-Ja pierdole..- wysapał, kiedy się w końcu ode mnie odsunął. 

Zdążyłem nabrać powietrza do płuc, a on ponownie naparł na mnie. Całował teraz z większą pasją. Wyswobodziłem swoje ręce i wplątałem w jego białe włosy, ciągnąc za nie mało delikatnie na co jęknął,  a ja się lekko uśmiechnąłem poprzez pocałunek. 

Jednak mój umysł został zaalarmowany, kiedy jego ręką wsunęła mi się pod koszulkę. Ugryzłem go w język i odepchnąłem od siebie. Szybko wstałem i spojrzałem na niego przelotnie. 

Jego twarz była cała czerwona, a oddech przyśpieszony, do tego jego fryzura się rozwaliła. Co za ironia. Szybko znalazłem się w łazience i przemyłem sobie twarz zimną wodą. 

-Co ja odkurwiam do cholery!- warknąłem na siebie i spojrzałem na swoje odbicie. 

Opuchnięte usta, czerwone policzki i ten szybszy oddech. 

Co się tak w ogóle stało? Czy ja się naprawdę przelizałem z Jacksonem i mi się to podobało. Jetem chory czy ja!? Muszę się najebać, bo na trzeźwo tego nie przeżyję. 

LIAM

Powoli otworzyłem oczy i stęknąłem. W głowie mam pustkę i nie za bardzo wiem, co się dzieje w okół mnie. Oślepiło mnie na chwilę i zmarszczyłem brwi czując ciepło na całym ciele. Powoli zaczęły docierać do mnie fakty. 

Brett mnie zdradził. 

Uciekłem. 

I ciemność oraz ból nogi. 

Powoli usiadłem i przetarłem oczy.  Gdzie ja jestem? Pokój wyglądał na przytulny i taki rodzinny. Podniosłem kołdrę, którą byłem przykryty i zdziwiłem się. Opatrzone. Co się tu dzieje? Powoli wstałem i zsunąłem nogi za zimną podłogę, na co przeszły mnie ciarki. Moja zraniona noga nie bolała tak mocno, wręcz w ogóle nie bolała, co mnie miło zdziwiło. Wsunąłem na nogi kapcie leżące przy łóżku i narzucając na siebie koc, złożony na foteli wyszedłem. 

-Gdzie ja mam w ogóle iść?- zapytałem się cicho samego siebie.

Może porwał mnie jakiś gwałciciel i mnie zabije jak już wykorzytsa? Albo trafię do domu dziecka? Albo jeszcze jedna obcja. Jakiś napalony alfa zgwałci mnie, zapłodni i będzie więził do końca mojego życia, żebym rodził mu dzieci? Wzdrygnąłem się na każdą z opcji i zacząłem nasłuchiwać. 

Ktoś się kłuci? 

Niepewnie poszedłem w kierunku krzyków i znajomego mi głosu. Do kogo on należy. Przystanąłem na moment w przejściu i obserwowałem sytacje z dystansem. 

-Zabję go do kury nędzy!- wrzasnął blondyn, a po zapachu stwierdzam, że alfa.- Jak mogłeś powiedzieć to!

-Bakuś spokojnie.- czerwonowłosa alfa stanęła mu na drodzę.- Pogadajmy na spokojnie. Chodź może na zewnątrz i tam... 

-Nie! Spierdalaj! Nie gadam z tobą! Zabiję Deku! Ty kapusi jebany chodź tu!- wrzasnął i odepchnął od siebie ręce alfy, któe chciały go objąć. 

Już wiem skąd kojarzę te głosy. Były w tedy w tej knajpie, kiedy byliśmy po jedzenie jak wrócili Scott i Max, ale zaraz. Co oni tu robią? 

- Uspokój się Bakugo.- dwukolorowa alfa powiedziała chłodo, chowając za plecami zielonowłosego chłopaka, który wyglądał na przerażonego, a po zapachu stwierdzam, że to omega.- To był przypadek.

-No właśnie! Przecież nie rozpowiadał bym, że bieżasz tabletki na maskowanie zapachu każdemu! Oj..- zielonowłosy zakrył sobie usta.

-Zajebię jak psa!- huknął i wręcz rzucił się w ich kierunku, a czerwnowłosy zdążył go złapać w ostatniej chwili za biodra i przyciągnął do siebie.- Puść mnie Kirisshima! Muszę go... 

Otworzyłem szeroko oczy, kiedy alfy się pocałowały. No raczej jedna alfa, a drugi tak zwany Bakugo  nie jest, więc... pogubiłem się w tym. 

Blondyn otworzył szeroko oczy, ale po chwili je zamknął i zarzucił mu ręce na szyję przyciągając bliżej siebie. Uśmiechnąłem się na ten widok, ale potem zesmutniałem przypominając sobie moją alfę.  

-No w końcu!- usłyszałem nowy głos, więc spojrzałem w tamtą stronę, jak pozostała czwórka. Był to wysoki mężczyzna z włosami w kolorze ciemnego blondu.- Myślałem , że to nigdy się nie stanie!

Nagle za jego pleców wyłoniła się osoba, której najmniej się tu spodziewałem.  Moje oczy wyszły w tym momencie z orbity. On żyję! Radość przepełniłą moje serce jak i niewiedza i zaciekawienie. 

-Wiedziałem.- powiedział i rozejrzał się po pomieszczeniu.- Idę zobaczyć co u...Liama.- jego wzrok trafił na mnie, a na twarzy pierw zszokowanej pojawił się szeroki uśmeich.- Liam!

Pisnął i odbiegł do mnie, wręcz się na mnie żucajać. Uderzył we mnie jego zapach, omega. On jest omegą? Doba to teraz nie ważne. Wtuliłem się w niego mocno i zacząłem płakać jak małę dziecko, które właśnie dostało ulubioną zabawkę. Ponownie jestem słaby. ale mam to gdzieś, bo Theo żyję i wielka ulga zalała moje ciało. 

-Już ciii.- ciemnowłosy zaczął gładzić mnie po włosach i bujać na boki.- Jesteś bezpieczny, nic ci nie grozi tutaj Liam. 

-T-ty żyje-żyjesz.- wykrztusiłęm i mocniej się do niego przytuliłem. Łzy spływały po moich policzkach i nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu.

-Tak jestem cały.- pogłaskał mnie po plecach i pocałował w czoło.- No już... 

-Nie było cię tak długo...- czknąłem.- Bałem się o ciebie tak bardzo....

-Już dobrz... Mój boże jesteś oznaczony!- krzyknął i wyciągnął mnie na szerokość swoich ramion.- Brett? -mruknął kiedy zaciągnął się moim zapachem. 

Ponownie zacząłem płakać i wtuliłem się  w niego mocno, a ten zdziwiony  objął mnie ramionami chcąc uspokoić .

🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro