🌼47🌼
THOMAS
Złapałem się za włosy i lekko za nie szarpnąłem. Łzy nadal leciały po moich policzkach, a ja nie potrafię się uspokoić.
To nie tak.
To się nie wydarzyło.
-Ryczenie nic nie pomoże.- Derek warknął na mnie, na co się wzdrygnąłem i spojrzałem na niego.
-Jak mogliście mu to zrobić?- Jordan zapytał i westchnął, kiwając głową na boki.
-A tak właściwie co wy mu zrobiliście?- zapytał niepewnie Connor na co moje oczy ponownie się zaszkliły.
-To naprawdę nie tak.- wyszeptałem cicho.- Chciałem mu pomóc! Brett chciał zaprosić Liama na randkę do jakieś luksusowej restauracji i poprosił o pomoc mnie, bo się z nim...przyjaźniłem.- przełknąłem głośno ślinę i utwkiłem spojrzenie w ziemi.- Nauczyłem go tańczyć walca nawet, bo Liam go uwielbia, doradziłem co i jak ma przygotować i dzisiaj miał go zabrać wieczorem na randkę, chciał jeszcze przećwiczyć taniec, więc... więc poszliśmy do pokoju i tam... nie wiem jak to się stało! To nie miało być realne!- krzyknąłem.- Nie wiem co mi się stało, że ja go...
-Nie kończ dobra.- Max powiedział i spojrzał na mnie ze smutkiem i rozczarowaniem.- Czujesz coś do Bretta?
-Oczywiście, że nie!- zerwałem się z fotela i spojrzałem na niego w szoku.
-To dlaczego żeście to zrobili?!- huknął czarnowłosy i wstał. Minął mnie, patrząc z niedowierzaniem.- Jak mogłeś to zrobić Liamowi?
-Pogadam z nim.- Jackosn westchnął i ruszył za Derekiem, a kiedy białowłosy zniknął za drzwiami kuchni do domu wszedł załamany Brett.
Oparł się o ścianę i zjechał po niej. Jedna łza spłynęła mu po policzku i oparł potylicę o ścianę, wzdychając nierówno, jak by miał się rozpłakać.
-To naprawdę nie tak..- szepnął cicho. -Kurwa!
- Narobiliście.- westchnął Connor i pokiwał głową na boki ruszając na górę.
- Późnej pogadamy.- Max syknął na niego, na co tamten popatrzył na niego bez wyrazu.
Zostaliśmy sami. Ja patrzyłem na niego, a on na mnie. Nie odzywaliśmy się. On tego nie chciał, tak jak ja. Tego w ogóle nie powinno być. Oboje chcemy zapomnieć. Dlaczego ja zgodziłem się mu pomóc? Gdybym kazał iść mu do Lydii czy Alex, ale nie ja zawsze do pomocy pierwszy i jak to się skończyło? Liam mnie nienawidzi, a reszta stada jest na mnie wściekła i pewnie nie będzie się do mnie odzywać.
Wstałem i poszedłem do łazienki na górze. Nalałem gorącej wody po same brzegi wanny i się w niej zanurzyłem, ściągając wcześniej ubrania. Kiedy już wyszorowałem swoje ciało, umyłem dokładnie buzię i wytarłem się. Znalazłem jakieś czyste ciuchy i się w nie przebrałem. Nie za bardzo wiem kogo są, bo nie wyczuwam na nich żadnego zapachu. Pewnie nowe jakieś. Dobra to nie jest ważne.
Przeszedłem kawałem i zapukałem w drzwi pokoju szatyna. Wiem, że tam jest bo go czuję dobrze. Wzdrygnąłem się na wspomnienie tego co tu zaszło. Jestem beznadziejnym przyjacielem.
-Wiem, że tam jesteś Dylan.- powiedziałęm spokojnie.- Chcę pogadać. Proszę otwórz. Nie pójdę!
Odpoiwedziała mi jedynie cisza. Czekałem i czekałem, aż w końcu usiadłem pod drzwiami i oparłem się o nie plecami, chowając głowę między kolanami. Jak mogłem zjebać, coś co zacząłęm ukłądać sobie z Dylanem? Jestem beznadziejny w takich sprawach.
BRETT
Nienawidze cię.
Nienawidzę.
Te słowa odbijały mi się w głowie jak kauczuk i nie chciały z niej wyjść. On mnie nienawidzi. Moja mała omega, mój słodki i niewinny Liamek mnie nienawidzi. Mój Liam mnie nienawidzi! A to wszytko moja wina. Nie oddał pocałunku, był obrzydzony jak go puściłem. Jego oczy nie były takie jak wcześniej. Zrobiłem mu taką krzywdę. Sam siebie nienawidzę za to.
-Błagam wróć.- jęknąłęm i uderzyłęm głową w ścianę.
Z moich oczu wyleciały jeszcze łzy. Straciłem go. Chcę go z powrotem. Brak mi jego kruchego ciała w moich ramionach. Brak uśmiechu tak niewinnego i pięknego jak wschodzące słońce. Brak moich chęci życia bez niego. Zniszczyłem wszytsko co miałem.
- Ja pierdole.- szepnąłem i mocniej zacisnąłem pięści.- Moja omega. On jest mój.
Jednak teraz na pewno nie będzie chciał ze mną gadać. W ogóle nie chcę mnie widzieć na oczy. Ja też nie odwarze się spojrzeć w lustro. Nie wybaczę sobie jeżeli on mnie zostawi. Omegi są tymi które cierpią z braku partnera, a ja chyba wiem co to teraz znaczy. " Złamane serce". Miałem go zabrać na romantyczną kolację, a wyszła z tego taka katastrofa, że już chyba chcę koniec świata, ale Liama przy sobie w tej kurwa chwili.
Powoli dźwigałem się na nogi i pogramoliłem na górę. Chciałem pójść do pokoju się rzucić na łóżko, ale widząc Thomasa pod drzwiami ponownie zszedłem na dół i wziąłem klucze od naszego starszego mieszkania. Zignorowałem huk z kuchni i wyszedłem z budybku. Ruszyłem tam i po dotarciu do swojego starego pokoju rzuciłem się na łóżko zakopując pod kołdrę.
- Niech to okaże się być tylko snem.- szepnąłem sam do siebie i zamknąłem oczy.
JACKSON
-Kurwa Derek ogarnij się.- syknąłem na niego widząc, że staje się coraz bardziej zły.
Ze stanu zaraz na ciebie wrzasnę przechodzi na stan spierdalaj gdzie pieprz rośnie, bo cię rozpierdole w drobny mak. Nauczyłem się już jego chumorków na pamięć, więc jest w sumie spoko i wiem kiedy się ewakułować.
- Odpierdol się ode mnie.- mruknął o dziwo spokojnie i opanowanie, ale za to jego oczy mogły strzelać błyskawicami.
- Nie.- powiedziałam stanowczo i stanąłem na przeciw niego patrząc w te jego oczy.- Posłuchaj mnie uważnie...
- Jebne ci w ten pusty łeb jeżeli zaraz mnie nie puścisz.- warknął na mnie i wskazał skinieniem głowy na barki które trzymałem.
- A ja ci odjebie.- mruknąłem.- To ich sprawa prywatna i nie możesz się tak wkurzać...
Wiedziałem, że będzie drama, ale nie aż taka wielka. Sam jestem wściekły i zaskoczony.
- Ale co oni kurwa narobili, co?!- wydarł się na mnie.- Nie dość, że Liam poszedł sam to jeszcze ten zapyziały kretyn sobie siedzi i ty mi pierdolisz tu tym swoim niewyparzonym jęzorem o tym, że..- lekko mnie popchnął, a ja nie byłem mu dłużny i też mu oddałem.
Zaczęliśmy się przepychać i po chwili szarpać i bić. On mi jebnął w szczękę, a ja mu zajebałem w brzuch. Chcesz pomóc, a jak kurwa kończysz?!
Wylądowaliśmy w hukiem na podłodze. On na ziemi na ja na jego biodrach. Nadal się szarpaliśmy, aż w końcu udało mi się jakimś cudem unieruchomić jego ręce. Skurwiel mocny jest, ale później stało się coś czego bym nigdy nie przypuszczał.
Nasze usta się złączyły w jedno.
🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro