Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌼46🌼

THEO

Siedziałem są na kanapie pod kocem, trzymając w rękach kubek z herbatą, mając nogi przerzucone przez te Jeya, który oglądał z zainteresowaniem jakiś film akcji. Minęły dwa dni od ostatnich wydarzeń i no jakoś tak wyszło, że przekonałem się w tak krótkim czasie do tego gorącego sadysty. Jest dla mnie taki delikatny i czuły, patrzy na mnie z iskierkami i w ogóle czuję się jak w bajce. Poprawiłem wolną ręką koc i przyjrzałem się twarzy mężczyzny.

Mocniej zarysowane kości policzkowe, lekko przydługie ciemne blond włoży i te oczy. Pełne emocji i czasami żelazne jak stal. Dla mnie jest cudowny. Taki idealny kandydat na alfę, ale zaraz... To łowca, który ma teraz wyostrzone zmysły.

Przejechałem ręką po znaku na szyi jaki mi zostawił i położyłem kubek z ciepłą cieczą na stoliku. Wgramolił się na jego kolana i cmoknąłem w szczękę na co uśmiechnął się  lekko i zetknął na mnie kątem oka.

- Co jest perełko?- objął mnie ramionami, a ja wtuliłem się w jego klatkę piersiową.

- Nic.- odrzekłem i zaciągnąłem się zapachem jego perfum.

Czułem przy nim spokój i bezpieczeństwo, co mnie zadowala. Lubię te uczucia, chyba jak każda omega. Odchyliłem się lekko do tyłu i załączyłem nasze usta w delikatnym pocałunku, który jak można się było spodziewać Jay pogłębił. Położyłem dłonie na jego policzkach, rozkoszując się tą chwilą.

- Pomocy!- nagle drzwi odtworzyły się z hukiem, a ja spadłem na ziemię owinięty kocem i zdezorientowany.

Do salonu wbiegł zielonowłsy omega. Maił również trawiaste oczy i 8 piegów. Jeny, a to kto?

Powoli wstałem z ziemi i ze zdziwieniem stwierdziłem, że wygląda na przerażonego.

- To twoja wina!- huknął i wskazał na łowcę.- Po co rozkładarz wszędzie te swoje pułapki?!

- O co chodzi Izuku?- zapytał się spokojnie i wstał obejmując mnie ramieniem.

- Przez ciebie ośle musieliśmy wracać już do domu!- Bakugo wparował do salonu z wściekłością na twarzy.

- Shoto chodź!- zielonooki krzykną i do salonu weszła nieznana mi alfa, z biało-czerwonymi włosami i dwukolorowymi oczami.

Jednak rozpoznałem tego kogo ma na rękach.

- Liam!- poznałem przerażony i podbiegłem do nich. Niebieskooki leżał nieprzytomny na rękach nieznanej mi alfy. Jego noga była zawiązana prowizorycznie, ale dobrze. Był blady, a jego usta były wysuszone. Wyglądał jak trup.- Co mu się stało? Gdzie go znaleźliście? On w ogóle żyje?!

- Spokojnie.- położył omegę na kanapie, obok której natychmiast usiadłem łapiąc za dłoń przyjaciela. Jest taka lodowata.- Żyje.

- Znaleźliśmy go w lesie, nieopodal jeziora.- Kirishima westchnął z korytarza  i zamknął drzwi.

- Ja go znalazłem, bo wy byście nawet tam nie podeszli.- Izuku mruknął.

- Przystań się Deku!- warknął blondyn i wywrócił oczami.- Oddaliśmy go i super! Wracamy!

- Bakuś.- czerwonowłosy mruknął na niego, na co ten prychnął oburzony.

- Odchodzicie od tematu.- Jay nachylił się na Liamem i przyłożył mu palce do szyi po czym spaardził nogę.- Nie leżał długo. Najwyżej 12 godzin.

Ale jak? Co się tam u nich do licha dzieję, że Liana nikt nie szukał? Może im coś się stało? Nie, na pewno nie! Przecież jest tak jeszcze Derek, Lydia i Jordan, nie? Głos rozsądku.

- Jego noga będzie potrzebować niezłej regeneracji.- Jay pokiwał głową na boki.- Idę po zioła. Kirishima, Shoto pomurzcie mi.

I znikli na korytarzu. Zmartwiony nie odkrywałem wzroku od Liama.

Boże coś ty odwalił.

Dlaczego mu? Co on ci zwrócił co? Żył i był niewinny?!

- Znasz go?- Izuku przysiady niepewnie na oparciu kanapy.

- Tak.- uśmiechnąłem się lekko na wspomnienie naszego pierwszego spotkania.- Co mu mogło się stać.

- Był w pułapce. - zielonowłosy dodał niepewnie.

Pułapce. Te słowo odbiło się echem w mojej głowie. Powiedział też wcześniej że to Jay je ustawił. Przez te jego zabawki Liam jest ciężko ranny i nieprzytomny. Jak ja mogłem się dać nabrać na te słodkie oczka, skoro to sadysta i morderca?  

-Boże Liam co się stało?- szepnąłem sam do siebie i pogłaskałem go po policzku. 

-Nie rozczulaj się tak.- Bakugo mruknął na mnie złym tonem.- Żyję przecież. 

-Ciekawe jak byś reagował gdyby Kirishima był w takim stanie.- warknąłem na niego, na co otworzył i zamknął usta zrezygnowany, a Izuku zachichotał. 

-Jesteśmy.- wcześniej wymieniony alfa wszedł do salonu z kartonem pełnym jakiś pojemników, tak jak Shoto i Jay.

-Dobra to teraz daj tamto w fioletowej  buteleczce i..- dalej nie słuchałem. 

Wpatrywałem się w niego jak w obrazek. Jego jasne oczy tryskały determinacją i pewnością w tym co robi, lekko zagryzał wargę, kiedy się skupiał i dodatkowo tak słodko wtedy wyglądał, ale hola.. jest on osobą, która poluję, mimo, że nie zabija, jest on osobą, która zastawia pułapki i nie przejmuję się losem tych które w nie wpadną i gdyby nie oni Liam wykrwawił by się  na śmierć lub zamarzł. Aż mnie dreszcze przeszły. 

-Theo orientujesz?- Kirishima szturchnął mnie lekko na co się otrząsnąłem z zamyślenia. 

-Yyyy co?- zdziwiłem się i pokiwałem głową na boki.

-Wszystko dobrze?- zapytał i lekko mnie wycofał na bok, a po drodze Bakugo chciał mnie zabić wzrokiem. Jaki on jest zazdrosny. -Jesteś strasznie blady. Nie padniesz nam tu? 

-Nie..- rzekłem słabo, a w tedy przede mną pojawiła się szklanka z wodą, której się niepewnie napiłem.- Mogę zadać ci pytanie? 

-Dawaj.- rzekłem i usiadł obok mnie na krześle barowym. 

- Wiesz..- przekręciłem się i obserwowałem jak opatrują ranę Liama tymi specyfikami i bandażami.- Dlaczego przyjaźnicie się z łowcą? 

-Z Jayem?- zapytał, a ja lekko skinąłem głową.- To dość skomplikowane, ale on mimo tego, że wygląda jak wściekły niedźwiedź jest łagodny jak baranek. Jest łowcą, żeby pomagać, a nie żeby ranić. 

- Chciał nas zabić u nas na terytorium.- mruknąłem i lekko się uśmiechnąłem na wspomnienie przyjaciół.- Porwał mnie. 

-Na pewno nie chciał was zabić.- westchnął.- Musisz z nim podać Theo.- rzekł niepewnie. 

Zerknąłem na niego i posłałem lekki uśmiech. Wzrok miał wlepiony w punkt, którym był Bakugo. Wiedziałem, że przeznaczenie zawsze wybiera różnie i zawsze dociąga do końca wszystko i wszystkich. 

-A tak między nami to...- nachyliłem się nad nim i szepnąłem coś na ucho na co się rozpromienił i spojrzał na mnie zszokowany. 

Później dwie osoby w pomieszczeni zabijały mnie albo czerwonowłosego. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro