Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌼43🌼

THOMAS

Minął tydzień, a Scott z Max'em oznajmili, że za dwa dni czyli w piątek, odbędzie się prawidłowe połączenie stada przez wiązanie krwi. Trochę się stresuję tym, ale na razie na głowie nam inne zmartwienie, a mianowicie Dylana.

Od ostatnich kilku dni jest jesteś dziwny. Ignoruje mnie i to nie tak że że mną nie rozmawia, czy unika wzroku. On w ogóle zachowuje się tak jak bym nie istniał! Nie patrzy na mnie, omija mnie jak do niego mówię oraz jak jesteśmy razem, sami  to wychodzi z pomieszczenia bez słowa. W ten tydzień to chyba powiedział do mnie jedynie " przesunął byś się?". Boli mnie to naprawdę. Nie wiem, co zrobiłem i jak mam to naprawić. Boli mnie to, a moje serce i wilk płaczą za alfą.

A u innych jest tak samo. Connor nadal jest trochę walnięty, Lydia i Jordan są głosami rozsądku, Alex zachowuję się jak terrorystka, Derek i Jackson próbują się zabić nawzajem, Scott i Max jeszcze bardziej są nierozłączni, tylko Liam jest jakiś bardziej nieufny i patrzy na wszystkich z dystansem, nawet na Brett'a co mnie niepokoi. Przecież alfa jest przystojny, zabawny i do tego romantyczny jak niejeden.

- Mam wrażenie że coś się dzieje.- Lydia usiadła obok mnie pod drzewem i spojrzała w niebo.- Co się dzieje między tobą, a Liamem?

- Nie wiem.- powiedziałem, a raczej westchnąłem bezsilnie.

- A Dylanem?

- Naprawdę co ja robię źle? Zmienię się, jak tylko się dowiem, co.- jęknąłem i schowałem głowę między kolanami.

- Ej. Bez takich.- dziewczyna położyła dłoń na moim kolanie.- Jak coś to ja nawet z nimi pogadam, bo to się robi straszne, ale pierw ty musisz z nimi szczerze porozmawiać Thomas.

- Wiem i próbuje, ale Dylan traktuje mnie jak powietrze, a Liam nie odpowiada szczerze.- spojrzałem na nią kątem oka.

Miała zamyślone spojrzenie, a jej policzki lekko się nadęły. Jak myśli to naprawdę wygląda pięknie i gdyby nie to, że wolę być na dole i jestem z natury omegą startował bym do Lydi, ale jako przyjaciółka jest naprawdę idealna.

- Liam wydaje się być czymś przybity, a Dylan zawiedziony.- wyznała.

Później rozmowa zeszła na bardziej luźne tematy i tak jakoś do obiadu zleciało. Kiedy ponownie znalazłem się w domu zastał mnie dziwny widok. Mianowicie Derek przyciskał do ściany Jacksona, który wyglądał na zdumionego. Ich twarze były naprawdę blisko siebie, więc nie przeszkadzając mi ewakułowalem się do salonu, gdzie zastałem niebieskooką omegę, która cicho nucąc pod nosem robiła surówkę do obiadu, który dziś gotował on.

- Liam?- zapytałem cicho, na co on podskoczył.- Możemy pogadać.

-Jasne. O co chodzi?- zapytał nie patrząc na mnie.

- Jesteś na mnie o coś zły?- podszedłem do niego - Bo nie chcę się z tobą kłócić.

- Nie jestem zły.- odwrócił się do mnie przodem.- Dlaczego miał bym. Jesteś moim przyjacielem zawsze wszystko robimy razem i dzięki tobie poznałem mojego przeznaczonego. Nigdy nie zrobiłeś nic za moim plecami. Nie masz o co się martwić, kocham cię przecież.- szepnął i mnie przytulił delikatnie.

Poczułem lekki ból serca, na jego słowa, bo tak jak by zaczęłam coś robić za jego plecami i to może nie wyglądać za fajnie w świetle dnia, ale nie żałuję że to robię. 

-Ja ciebie też.- odrzekłem i przytuliłem się do niego. Opierając głowę na jego ramieniu. 

Jak się dowie to co ja robię to mnie zabije. 

LIAM

Thomas chwile ze mną posiedział w kuchni, a później zostałem sam  i dokończyłem szykować obiad. Zawołałem wszystkich, spodziewając się, że każdy przyjdzie o innych porach, ale o dziwo przyszli wszyscy, nie no większość. Bo nie ma Thomas i Bretta. Gdzie oni są. 

-Nie widziałeś może Bretta?- zapytałem się Dylana stając obok niego. 

-Nie widziałem go.- powiedział i zamyślił się.- Może u nas w pokoju jest, bo się w drzwiach minęliśmy, ale nie wiem. 

-Um okej.- powiedziałem i rozejrzałem się po kuchni. 

Alex stała przy blacie i dyskutowała z Jacksonem i pokazywali sobie coś w telefonach. Connor, Derek i Jordan coś tam między sobą. Lydia za co cicho jadła swój posiłek, tak jak Dylan, który od tygodnia jest jakiś cichy, a Max i Scott rzucali w siebie jedzeniem i przeklinali na siebie wzajemnie, kiedy dostali w głowę surówką, lub smażonym mięsem. 

Ruszyłem do pokoju mojej alfy i ze zdziwieniem stwierdzam, że czuję tam Thomasa. Zmarszczyłem brwi i wszedłem do pokoju bez pukania. Jednak to był jeden z największych błędów mojego życia. Zamarłem, a moja omega zawyła z bólu. Moje oczy zaszły łzami i natychmiast stamtąd wybiegłem, nie zwracając uwagi na wołanie mnie. 

Jak oni mogli? Jestem, aż taki zły?

Chcę do domu. Chcę do mamy. Jestem tylko nic nie wartą omegą, która dała się oznaczyć alfie, która go nie chce. Dlaczego ja muszę być takim nieszczęściem. 

Wbiegłem do kuchnie, gdzie siedzieli inni i wpadłem w ramiona Dylana, który objął mnie zdezorientowany. 

-Ej? Liam co się dzieje?- Lydia natychmiast się znalazła obok. 

- Chcę do domu.- wyszeptałem i rozpłakałem się, bo moja omego kuliła się z rozpaczy.  Zacisnąłem ręce na jego bluzce, a on mnie opiekuńczo zaczął gładzić rękami po plecach.

-Widziałeś ich?- powiedział cicho przy moim uchu na co rozpłakałem się mocniej.-Przykro mi Liam. 

On wiedział. Wiedział, że mój alfa mnie nie chce. On wiedział, co oni robią i nie powiedział mi. Jestem naprawdę beznadziejną i nic niewartą omegą. 

🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro