Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌼3🌼

LYDIA

-To widzimy się wieczorem?- zapytał Jordan siedząc na krześle obok mnie. 

-Jasne, że tak.- przytaknęłam mu i uśmiechnęłam się lekko.- Tylko kup kwiaty. 

-Jasne, jak bym śmiał ich nie kupić.- wywrócił oczami na moje słowa i cmoknął  mnie w policzek. 

Ja i Jordan spotykamy się od dwóch miesięcy i mamy gdzieś to dobra ja mam gdzieś to, że jesteśmy w dwóch innych watahach, które się dodatkowo nie lubią. Im to za bardzo nie przeszkadza, bo ja pilnuję moich głąbów, a Jordan swoich i tyle z tego. Nawet mamy dwa osobne pokoje do leczenia, bo jak by Scott i Max byli w jednym pomieszczeniu w tym samym czasie to by się chyba rozszarpali kretyni. Ja nawet nie wiem o co im poszło! Głosi plotka, że kiedyś ta dwójka się lubiła. 

-Jordan mamy problem!- nagle na holu pojawił się Scott z nieprzytomną omegą na rękach, a jeszcze jedna chowała się mu za ramieniem. -Ratuj.

-Kurna.- mruknął i spojrzał na mnie jeszcze raz potem dłoniom kazał alfie pójść za nim, co uczynił szybko i znikli za drzwiami od jego gabinetu. 

Spojrzałam na drugą omegę i o bozi jak on słodki. Chłopak miał chyba z piętnaście lat i patrzył na wszystko z przerażeniem i strachem jak by miało go zaraz połknąć w całości. A kiedy jego wzrok natrafił na mnie cofnął się lekko w tył. 

-Spokojnie.- rzekłam z delikatnym uśmiechem.- Jestem Lydia, a ty? 

Młody przyglądał mi się badawczo jak, by chciał mi myśli wyczytać, co moim zdaniem było słodkie. W końcu jednak jak by przegrał sam wewnętrzną walkę i usiadł na przeciw mnie, po drugiej stronie sali. Patrzył na mnie przenikliwie jak bym co najmniej zabiła jego matkę. Słodkie. 

-Liam.- rzekł w końcu cicho. 

-Ładnie.- uśmiechnęłam się szeroko i w tedy z pokoju Jordan'a wyszedł Scott. 

- Ta beta się nim zajmie, ma na imię Jordan.- rzekła alfa, kiwając mi głową, więc też mu skinęłam. Scott podszedł do omegi i uklęknął przed nią, ale widząc, że się spina lekko się cofnął.- Twój przyjaciel jest w dobrych rękach, nie martw się....

-Liam.- szepnął cicho i spuścił wzrok na swoje dłonie.

-Więc Liam twój przyjaciel...- zaczął na nowo.

-Thomas.- dopowiedział ponownie. 

-Ty i Thomas jesteście tu bezpieczni.- mruknął delikatnie.- Do kiedy on nie wyzdrowieje to nie puszczę was nigdzie, tak? Tu jesteście bezpieczni, może dajmy Jordan'owi trochę czasu na leczenie, a ty pójdziesz do pokoju spać? Będziesz na pewno się lepiej czuł i będziesz wypoczęty, a później opowiesz mi co się stało, że znaleźliście się w takiej sytuacji, co? 

Jeny Scott jest taki delikatny dla omeg i młodych bet, że aż zazdroszczę jego przyszłej omedze. Liam spojrzał na niego zszokowany, ale niepewnie skinął głową. Brązowooki podał mu dłoń, którą niebieskooki przyjął ostrożnie. Wyszli razem, a ja miałam mętlik w głowie. Scott przyszedł do kliniki z dwoma omegami z czego jedna jest nieprzytomna. Na pewno je znalazł i udzielił pomocy. Jak bym nie była zakochana w Jordan'ie to bym brała Scott'a. 

Posiedziałam chwilę w klinice, aż mi się to znudziło i postanowiłam iść do domu. Wyszłam i skręciłam w prawo, przechodząc przez wielkie boisko do nogi, na którym chłopaki odprawiają jakieś dziwne wygibasy i twierdzą, że to jest gra. Kiedy w końcu dotarłam do domu zaatakował mnie natychmiast Jackson. 

-Nie uwierzysz.- mruknął i pociągnął mnie za rękę w stronę salonu.- Brett chyba ma omamy. 

-Co?- zdziwiłam się na jego słowa.- Coście znowu zrobili. 

Weszłam do pomieszczenia i chyba trafiłam na zebranie watahy jakieś. Alex jak zawsze piszę z kimś na telefonie, ale i tak nie powie z kim. Dzikuska jedna, ale i tak ją kocham. Max siedział na fotelu i patrzał na podekscytowanego Brett'a obok którego siedział zaciekawiony Dylan. 

-Co się dzieje?- zdziwiłam się. 

-Brett twierdzi, że widział dwie omegi jakiś kawałek stąd.- Max westchnął i oparł się o oparcie fotela.

-One naprawdę tam były.- prawie, że krzyknął chłopak. 

Oho. Czyli ktoś widział Thomas'a i Liam'a. Ale tajemnica lekarska obowiązuję, a po za tym to sprawa Jordan'a i tamtej watahy, a umówiliśmy się tak, że nie wtrącamy się do swojej pracy. 

- Pewnie tak działa jego mózg na brak seksu. Wymyśla sobie omegi.- wytkał mu język Jackson, na co wywróciłam oczami. 

- A ciebie nikt dawno nie wypieprzył, co?- prychnął Brett

Czasami mnie wkurwiają. Nie no żartuję. Cały czas mnie wkurwiają. 

- Jeżeli są omegi to muszą być i alfy. A jak są alfy to i wataha szukająca miejsca zamieszkanie i może dojść do walki o terytorium.- Alex mruknęła, kiedy na chwilę zapanowała cisza. 

-Ona ma rację.- Max westchnął.- Trzeba zacząć patrolować teren. Kto zaczyna? 

-Ja mam nocną zmianę w klinice.- rzekłam natychmiast.

-Ja mam to gdzieś.- Alex podniosła rękę w górę. 

-Czyli patrol bierze Jackson.- Max zarządził po chwili. 

-Co? Czemu ja?!- oburzył się chłopak. 

-Bo... bo tak.- rzekł i wstał. - Ja idę powkurzać Scott'a i go wkurzać.

- Scott jest w klinice.- reklam szybko.

- Jak to?- zdziwił się blondyn.- Nasza prawdziwą alfa zrobiła se kuku?

- Nie mogę powiedzieć dlaczego tam jest. Tajemnica lekarska.- cmoknęłam do niego, a ten wywrócił oczami.

- Jak nie chcesz to nie mów.- rzekł i ruszył w stronę kuchni.- Kto jest głodny.

- Ja.- Alex wstała i ruszyła za alfą jak po chwili Brett.- Zrobisz naleśniki?

- Idę do lasu.-rzekł Dylan i wstał z kanapy z westchnieniem.- Wrócę później.

- To od razu możesz po patrolować teren.- Jackson uśmiechnął się szeroko.

- Chciał byś ośle.- powiedział głośno, zakładając buty i trzaskając drzwiami.

- Kretyn.- rzekł białowłosy i ruszył na górę szybkim krokiem przeklinając pod nosem.

Ej! Zostałam sama! Co za osły. Jednak po chwili do moich nozdrzy dotarł smakowity zapach smażonych naleśników. I kim bym była gdybym nie poszła do kuchni ukraść im kilka pysznych placków?

DYLAN

Oparłem się o pień drzewa i zacząłem wpatrywać się w horyzont. Teraz wyglądał pięknie, kiedy słońce już witające się z ziemią, przedzierało się przez drzewa i kolorowe kwiaty, a na sam koniec odbijało się od małej wielkości oczka wodnego.

Uwielbiam to miejsce i nawet moja wataha, moi najbliżsi przyjaciele o tym nie wiedzą, bo to moje miejsce. I go tym kretynom nie oddam.

Przymknąłem oczy próbując zrozumieć bardzo dziwną rzecz. Mianowicie taką, że mój wilk jest pobudzony i chcę się wyrwać na światło dzienne. Pytam się tylko, dlaczego?

🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro