🌼3🌼
LYDIA
-To widzimy się wieczorem?- zapytał Jordan siedząc na krześle obok mnie.
-Jasne, że tak.- przytaknęłam mu i uśmiechnęłam się lekko.- Tylko kup kwiaty.
-Jasne, jak bym śmiał ich nie kupić.- wywrócił oczami na moje słowa i cmoknął mnie w policzek.
Ja i Jordan spotykamy się od dwóch miesięcy i mamy gdzieś to dobra ja mam gdzieś to, że jesteśmy w dwóch innych watahach, które się dodatkowo nie lubią. Im to za bardzo nie przeszkadza, bo ja pilnuję moich głąbów, a Jordan swoich i tyle z tego. Nawet mamy dwa osobne pokoje do leczenia, bo jak by Scott i Max byli w jednym pomieszczeniu w tym samym czasie to by się chyba rozszarpali kretyni. Ja nawet nie wiem o co im poszło! Głosi plotka, że kiedyś ta dwójka się lubiła.
-Jordan mamy problem!- nagle na holu pojawił się Scott z nieprzytomną omegą na rękach, a jeszcze jedna chowała się mu za ramieniem. -Ratuj.
-Kurna.- mruknął i spojrzał na mnie jeszcze raz potem dłoniom kazał alfie pójść za nim, co uczynił szybko i znikli za drzwiami od jego gabinetu.
Spojrzałam na drugą omegę i o bozi jak on słodki. Chłopak miał chyba z piętnaście lat i patrzył na wszystko z przerażeniem i strachem jak by miało go zaraz połknąć w całości. A kiedy jego wzrok natrafił na mnie cofnął się lekko w tył.
-Spokojnie.- rzekłam z delikatnym uśmiechem.- Jestem Lydia, a ty?
Młody przyglądał mi się badawczo jak, by chciał mi myśli wyczytać, co moim zdaniem było słodkie. W końcu jednak jak by przegrał sam wewnętrzną walkę i usiadł na przeciw mnie, po drugiej stronie sali. Patrzył na mnie przenikliwie jak bym co najmniej zabiła jego matkę. Słodkie.
-Liam.- rzekł w końcu cicho.
-Ładnie.- uśmiechnęłam się szeroko i w tedy z pokoju Jordan'a wyszedł Scott.
- Ta beta się nim zajmie, ma na imię Jordan.- rzekła alfa, kiwając mi głową, więc też mu skinęłam. Scott podszedł do omegi i uklęknął przed nią, ale widząc, że się spina lekko się cofnął.- Twój przyjaciel jest w dobrych rękach, nie martw się....
-Liam.- szepnął cicho i spuścił wzrok na swoje dłonie.
-Więc Liam twój przyjaciel...- zaczął na nowo.
-Thomas.- dopowiedział ponownie.
-Ty i Thomas jesteście tu bezpieczni.- mruknął delikatnie.- Do kiedy on nie wyzdrowieje to nie puszczę was nigdzie, tak? Tu jesteście bezpieczni, może dajmy Jordan'owi trochę czasu na leczenie, a ty pójdziesz do pokoju spać? Będziesz na pewno się lepiej czuł i będziesz wypoczęty, a później opowiesz mi co się stało, że znaleźliście się w takiej sytuacji, co?
Jeny Scott jest taki delikatny dla omeg i młodych bet, że aż zazdroszczę jego przyszłej omedze. Liam spojrzał na niego zszokowany, ale niepewnie skinął głową. Brązowooki podał mu dłoń, którą niebieskooki przyjął ostrożnie. Wyszli razem, a ja miałam mętlik w głowie. Scott przyszedł do kliniki z dwoma omegami z czego jedna jest nieprzytomna. Na pewno je znalazł i udzielił pomocy. Jak bym nie była zakochana w Jordan'ie to bym brała Scott'a.
Posiedziałam chwilę w klinice, aż mi się to znudziło i postanowiłam iść do domu. Wyszłam i skręciłam w prawo, przechodząc przez wielkie boisko do nogi, na którym chłopaki odprawiają jakieś dziwne wygibasy i twierdzą, że to jest gra. Kiedy w końcu dotarłam do domu zaatakował mnie natychmiast Jackson.
-Nie uwierzysz.- mruknął i pociągnął mnie za rękę w stronę salonu.- Brett chyba ma omamy.
-Co?- zdziwiłam się na jego słowa.- Coście znowu zrobili.
Weszłam do pomieszczenia i chyba trafiłam na zebranie watahy jakieś. Alex jak zawsze piszę z kimś na telefonie, ale i tak nie powie z kim. Dzikuska jedna, ale i tak ją kocham. Max siedział na fotelu i patrzał na podekscytowanego Brett'a obok którego siedział zaciekawiony Dylan.
-Co się dzieje?- zdziwiłam się.
-Brett twierdzi, że widział dwie omegi jakiś kawałek stąd.- Max westchnął i oparł się o oparcie fotela.
-One naprawdę tam były.- prawie, że krzyknął chłopak.
Oho. Czyli ktoś widział Thomas'a i Liam'a. Ale tajemnica lekarska obowiązuję, a po za tym to sprawa Jordan'a i tamtej watahy, a umówiliśmy się tak, że nie wtrącamy się do swojej pracy.
- Pewnie tak działa jego mózg na brak seksu. Wymyśla sobie omegi.- wytkał mu język Jackson, na co wywróciłam oczami.
- A ciebie nikt dawno nie wypieprzył, co?- prychnął Brett
Czasami mnie wkurwiają. Nie no żartuję. Cały czas mnie wkurwiają.
- Jeżeli są omegi to muszą być i alfy. A jak są alfy to i wataha szukająca miejsca zamieszkanie i może dojść do walki o terytorium.- Alex mruknęła, kiedy na chwilę zapanowała cisza.
-Ona ma rację.- Max westchnął.- Trzeba zacząć patrolować teren. Kto zaczyna?
-Ja mam nocną zmianę w klinice.- rzekłam natychmiast.
-Ja mam to gdzieś.- Alex podniosła rękę w górę.
-Czyli patrol bierze Jackson.- Max zarządził po chwili.
-Co? Czemu ja?!- oburzył się chłopak.
-Bo... bo tak.- rzekł i wstał. - Ja idę powkurzać Scott'a i go wkurzać.
- Scott jest w klinice.- reklam szybko.
- Jak to?- zdziwił się blondyn.- Nasza prawdziwą alfa zrobiła se kuku?
- Nie mogę powiedzieć dlaczego tam jest. Tajemnica lekarska.- cmoknęłam do niego, a ten wywrócił oczami.
- Jak nie chcesz to nie mów.- rzekł i ruszył w stronę kuchni.- Kto jest głodny.
- Ja.- Alex wstała i ruszyła za alfą jak po chwili Brett.- Zrobisz naleśniki?
- Idę do lasu.-rzekł Dylan i wstał z kanapy z westchnieniem.- Wrócę później.
- To od razu możesz po patrolować teren.- Jackson uśmiechnął się szeroko.
- Chciał byś ośle.- powiedział głośno, zakładając buty i trzaskając drzwiami.
- Kretyn.- rzekł białowłosy i ruszył na górę szybkim krokiem przeklinając pod nosem.
Ej! Zostałam sama! Co za osły. Jednak po chwili do moich nozdrzy dotarł smakowity zapach smażonych naleśników. I kim bym była gdybym nie poszła do kuchni ukraść im kilka pysznych placków?
DYLAN
Oparłem się o pień drzewa i zacząłem wpatrywać się w horyzont. Teraz wyglądał pięknie, kiedy słońce już witające się z ziemią, przedzierało się przez drzewa i kolorowe kwiaty, a na sam koniec odbijało się od małej wielkości oczka wodnego.
Uwielbiam to miejsce i nawet moja wataha, moi najbliżsi przyjaciele o tym nie wiedzą, bo to moje miejsce. I go tym kretynom nie oddam.
Przymknąłem oczy próbując zrozumieć bardzo dziwną rzecz. Mianowicie taką, że mój wilk jest pobudzony i chcę się wyrwać na światło dzienne. Pytam się tylko, dlaczego?
🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro