Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌼29🌼

DEREK

Dora to jest naprawdę dziwne nawet jak na nich.Minęły dwa dni on kiedy wrócili ci gamonie z jakieś wspaniałej dziury i wszystko się zmieniło. Nie, że na złe po prostu nie mogę się z tym oswoić. Bo po 1- Max i Scott nie drą się na siebie i zachowują jak para i do tego NAS alfa ma oznaczenie na szyi jak omega. Czy tylko ja to widzę?Po 2- Thomas teraz ciągle lata przy Dylanie bo twierdzi, że to jego wina i mu usługuję i przy nim siedzi, co szatynowi pasuję. Po 3- Liam zaczął się dziwnie zachowywać i unikać kontaktu fizycznego z każdą alfą w domu. Po 4- wszyscy na stałe zamieszkali w naszym domu. Czy tylko ja myślę, że on jest za mały na tyle osób i jeszcze do złego mam pokój NADAL z tym idiotą Jacksonem i w mojej głowię zacząłem tworzyć dziennik "jak zabić i nie zostawić śladów".I po 5 najważniejsze- nigdzie na ma Theo.

Wszystkie ślady zniknęły jak on. Nie ma nawet najmniejszej drobinki tropu, która nas by do niego doprowadziła. Max i Scott przeszukują codziennie teren i coraz dalej, ale moja nadzieja na odnalezienie go maleje z każdym dniem jak go nie ma. Jednak zawsze jest mały kłos który kwitnie z rana i mam nadzieję, że pewnego dnia przyjdzie sam do nas i powie, że się tak długo leczył i nic mu nie jest, ale to już moje małe i skryte marzenie.

-Ej?- usłyszałem niepewny głos Connora przez co na niego spojrzałem.- Mamy pytanie?

-Dawaj.- wywróciłem oczami i zacząłem dalej pić swoją kawę.

-Jak być miał kogoś kogo kochasz to nie chciał byś się ukrywać?- zapytał, a ja spojrzałem na niego dziwnie.

No dobra. Zauważyłem, że często z kimś na telefonie pisze i tak dalej, ale żeby od razu miłość?

-Oczywiście, że bym o tym mówił całemu światu.- powiedziałem stanowczo.- Nie chciał byś mi jeszcze czegoś powiedzieć?

-Nie, nie.- mruknął szybko i ulotnił się z kuchni w błyskawicznym tempie.

Jaki kretyn. Później do pomieszczenia wszedł białowłosy, co uznałem za znak, że już się dużo napiłem i pora spadać stąd.

-Już uciekasz?- zaśmiał się.- Czy może mój blask cię tak olśniewa i musisz wyjść, bym cię nie oślepił?

-Zaraz ty kurwa oślepniesz.- mruknąłem na niego i wylałem resztę napoju do zlewu i przepłukałem kubek.

-A co uśmiechniesz się?- zapytał i udał zamyślenie.- A nie czekaj takie strachy jak ty nie potrafią. Pewnie nie chcieli zwrotu w sklepie z kostiumami za twoja twarz, co? Za bardzo ich przerażała?

-Tak ci źle prostym nosem oddychać?- westchnąłem i powstrzymałem się, żeby mu nie jebnąć.

- W sumie to dobrze mi się oddycha.- wzruszył ramionami.- Mogę ci zrobić sztuczne oddychanie jak chcesz.

-Spierdalaj.- wycedziłem i miałem mu już zdzielić, gdy do kuchni wszedł zaspany Liam.

Rozprostowałem palce, które były zaciśnięte w pięść i uśmiechnąłem się do omegi. Niebieskooki spojrzał na nas zdziwiony, a potem pomachał nieśmiało i zabrał się za robienie sobie śniadania. Zdziwiłem się patrząc na zegarek. Zwykle o te porze to on już był gotowy i przyszykowany na cały dzień.

-Nie wyspałeś się?- zapytałem miło i całą uwagę skupiłem na nim, ignorując Jacksona który napiął policzki jak jakaś ohydna żaba i wyszedł z pomieszczenia.

-Nie mogłem zasnąć.- ziewnął i przetarł uroczo swoje oko. Na początku byłem do niech specyficznie nastawiony, ale po jakimś czasie się z nimi oswoiłem. Oni przecież też potrzebują domu, a my im go dajemy.

-Za dużo rozmyślałeś?- zapytałem opierając się biodrem o blat.

Zauważyłem od samego początku, że Liam się mnie boi i może z początku było to dla mnie jakimś zaszczytem, ale teraz nie chcę tego. Theo się z nim dobrze dogadywał i jak go nie ma to ktoś musi gadać z omegą, nie?

-Można tak rzec.- szepnął i odwrócił się do mnie z miską płatków i poszedł do lodówki, zapewne po mleko i zlał se je, po czym usiadł do stołu.

-Znajdziemy Theo. Nie martw się tym tak.- poleciłem na co on spojrzał na mnie zmartwiony. Pewnie mój głos nie był tak przekonujący jak chciałem.

Później wyszedłem z pomieszczenia i minąłem się w drzwiach z Brett'em, co mi się nie podobał, więc stanąłem obok drzwi. Ten alfa za bardzo się przygląda Liamowi.

LIAM

Kiedy Derek wyszedł zamyśliłem się po raz kolejny. Od tych kilku dni w głowie cały czas mi siedzi nie tylko Theo, ale również Brett. Nie wiem jak to opisać. Po prostu od tego zajścia w lesie czuję mocniejszą potrzebę kontaktu z nim niż na samym początku. Moja omega również stała się pobudzona i bardzo zaborcza w tym temacie. Nie pozwala żeby jakaś alfa oprócz oczywiście Brett'a mnie dotknęła, czasami nawet ma tak w stosunku do bet. Nie wiem naprawdę o co może jej chodzi. Wiem jedynie, że to zaczyna mnie przerastać i to naprawdę na całego.

-Liam żyjesz?- usłyszałem i natychmiast podniosłem głowę spanikowany do góry.

-Um tak.- mruknąłem speszony i wróciłem do jedzenia płatek, czując na sobie spojrzenie alfy.

-Nie mieliśmy okazji pogadać jeszcze...- zaczął i usiadł na przeciwko mnie.- no od tych dwóch dni i się tak zastanawiam, czy ty też to.. no czujesz? -zmarszczyłem lekko brwi i ukradkiem spojrzałem na niego . Tym razem jego spojrzenie było skierowane w stronę okna. W oczach dostrzegłem niepewność i troskę? Nie wiem jak to opisać, ale jego twarz wyglądała w tym świetle tak ładnie, że musiałęm użyć całej siły woli, żeby odwrócić wzrok, bo jak by to zobaczył to bym padł na zawał i ze wstydu.- Bo ja na przykład czuję zazdrość kiedy inne alfy stąd na ciebie patrzą i chcę cię przytulać, chodź się nie znamy. Dziwne nie?

Nie, to nie jest dziwne. To jest fantastyczne. To znaczy, że on czuję to co ja? Chyba tak, bo jak nie to się powieszę.

Pokiwałem głową na boki i podniosłem głowę do góry chcąc się odezwać ale do kuchni wpadł spanikowany Connor.

-Jakaś beta na dworze cię woła Liam. Nie znam jej, ale na przyjemną to to babsko nie wygląda.- powiedział poważnie, a ja wytrzeszczyłem oczy i wstałem.

W drzwiach do wyjścia, spotkałem się również z Thomasem, który był tak samo zdziwiony jak ja. Jednak nie poszliśmy sami. Reszta stada już na nas tam czekała. Wyglądali na zmartwiony i bardzo zdenerwowanych. A szczególnie to Lydia. Jej już czerwone ze złości policzki było widać na pierwszy rzut oka.

Podeszliśmy bliżej, a ja poczułem jak blednę i robi mi się słabo.

Teresa i te dwie alfy.

🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro