Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌼28🌼

BRETT

Tak blisko. Było tak blisko, żeby się do niego zbliżyć, ale nie ja zawsze wszystko zjebie, a raczej moja w tym momencie bardzo żywa alfa. Serio jednego dnia bez wygłupienia się nie wytrzyma? 

To co się tam zdarzyło było magiczne. Takie niesamowite. Inne. Nie wiem dlaczego i co to było, ale się dowiem. Liam w końcu ze mną porozmawia normalne. Nie wiem co mnie do niego ciągnie, bo nie czułem takiego czegoś bardzo długo. Zaraz. Ja nigdy czegoś takiego nie czułem. Przy nikim. Mój organizm i wilk czują się w niebo wzięte, kiedy podjąłem decyzję o zbliżeniu się do Liam'a nie ważne za jaką cenę. Chcę być obok niego. 

Ale Dylan jak zwykle coś narobił. On dna bez czegoś odjebania nie wytrzyma. Wziąłem go pod ramię i ruszyłem szybko do domu. Lydia i Jordan powinni się tym zając, bo z tego co zauważyłem, te dziadostwo wbiło mu się w nogę z taką siłą, że nie tylko przebiła się przez mięso, ale dodatkowo uszkodziła mu kość. Będzie jęczał i się regenerował z dobre 4 dni jak ni dłużej. 

Co chwila zerkałem, czy omegi idą za nami, bo akurat o nie się boję, bo wiem, że źle by się skończyło jak by znikł. Mają się nas pilnować i już. Po dotarciu do domu, zawołałem jedynie naszych lekarzy i nie zwracając uwagi na to co się dzieje w około doczłapałem go szybko do kliniki, uświadamiając sobie, że mogłem tam pójść od razu. Jednak widząc go w tym stanie, bo mi idiota już majaczył z braku krwi, wybrałem dłuższą drogę. 

Bety natychmiast go wzięły na salę i o dziwo były spokojne i opanowane jak nie oni normalnie. Omegi stanęły po moich dwóch bokach i patrzyły smętnie na drzwi. 

-To idiota, ale alfa. Wyliże się.- machnąłem ręką i objąłem obje ramieniem. 

Blondyn ufnie przyjął moją dłoń i nawet lekko się w nią wtulił, ale nadal patrzył smutnym wzrokiem przed siebie. Za to Liam spiął się na to, ale jak spojrzałem na niego, a nasza oczy się skrzyżowały lekko się uspokoił i skinął głową. Przede mną niezłe wyzwanie, jeżeli chcę go wciągnąć do jakieś rozmowy. 

-Chodźmy.- rozkazałem.- Będą tam trochę siedzieć. 

-Dobrze.- rzekł niemrawo Thomas i wyszedł spod mojego ramienia i wyszedł na zewnątrz, zapewne kierując się do domu. 

-Chodź Liam, odpoczniesz sobie, bo pewnie jesteś zmęczony.- niebieskie oczy spojrzały na mnie zaskoczone.- Widziałem twoją minę jak szliśmy. 

Ten zarumienił się lekko, co wygląda naprawdę słodko. Razem ruszyliśmy w stronę domu i jestem miło zaskoczony tym, że on nie chcę ode mnie uciec jak zawsze miał w zwyczaju. Słodko. Nie odezwaliśmy się już do siebie, bo po co. Ta cisza nie była krępująca tylko przyjemna. Weszliśmy do domu dość cicho, bo rozmowy w salonie nadal trwały dość głośno. Liam odsunął się ode mnie i szybko pobiegł do pomieszczenia, co mnie zaskoczyło. Jednak kilka sekund później do mnie dotarło, co się dzieje. Poczułem to. Również szybko znalazłem się w pokoju. 

Uśmiechnąłem się szeroko na widok alfy naszego stada. Podszedłem do niego i dość mało delikatnie walnąłem w ramię. Ten spojrzał na mnie jak na kretyna, a potem zaśmiał i lekko przytulił. 

-Widzę, że się również stęskniłeś.- prychnął na mnie i puścił oczko. 

Wywróciłem oczami i usiadłem obok Jacksona na tapczanie i moją uwagę zwrócił Liam, który przytulał się do Scott'a jak by on miał zaraz zniknąć. Inni też oglądali tą scenę z rozczuleniem. Thomas siedział na fotelu. Connor i Alex obok siebie naburmuszeni. Derek miał na ustach zadowolony i radosny uśmiech, co się rzadko zdarza, więc cud. 

-Dobra, a teraz o co tu chodzi?- zapytał Scott i nadal obejmował omegę ramionami. 

Mojej alfie się to nie podoba. Wcale, a wcale. Zabieraj lepiej te łapy z tej małej i niewinnej omegi. Liam'a tylko ja przytulać tak mogę, jednak kiedy tak to obserwowałem, zauważyłem że Scott ma coś na szyi. Jak by bliznę? Wcześniej jej nie miał. Pewnie, coś odwalili, jednak wilkołaki nie mają po jakiś zadrapaniach czy ugryzieniach zwierząt blizn. 

-Dylan wlazł w pułapkę.- odpowiedziałem i plecami naparłem na oparcie. 

-Jaką pułapkę?- zapytał zdziwiony Max. 

-No łowcy, który chce nas zabić.- Thomas rzekł pewnie siebie. 

-Ciii siiii.- Connor jęknął.- Już po nas. 

-Co?!- krzyknęli jednocześnie.

-Przecież wiedzieliście o łowcy.- mruknąłem zdziwiony. 

Liam usiadł obok Thomas'a na jednym fotelu i patrzył na alfy zmartwiony. 

-Ale nie o porwaniu i o kontuzji tego idiota.- blondyn westchnął.- Nie było nas kilka dni, a wy już w takie coś wpadliście. Szczęście, że jeszcze żyjecie. 

-Wielkie.- Scott spojrzał na każdego z nas.- Co macie? 

-Theo został porwany na zachód stąd.- odrzekłem i wyjąłem strzałkę z kieszeni, którą tak schowałem i rzuciłem do Scott'a o on ją złapał i zaczął oglądać uważnie.

-Był naukowcem lub wynalazcą , bo to jest z domowych rzecz zrobione. Mogę zakładać, że to była usypiająca strzałka z nutka ogłuszającego płynu na wilkołaki. Łowca musiał być wysoki i silny oraz mieć dobre płuca, bo nie ma żadnego zarysowania jak od umieszczenia go w lufie jakiegoś pistoletu, więc musiał być wystrzelony z zwykłej rurki, nie bliżej niż 6 metrów.  - wyrecytował brunet nadal skanując przedmiot wzrokiem. 

-I wiesz to z tego czegoś?- powiedział nieprzekonany Derek, a po chwili się uśmiechnął.- Brakowało mi tego. Ja mam już fajrant! 

-Co?- zdziwił się, ale chyba uznał, że mu to jest niepotrzebne i wzruszyła ramionami. 

-A tak propo gdzie wyście byli?- zapytał Thomas zaciekawionym tonem.

-W dziurze i to dosłownie w takiej ogromnej, gdzie nawet rzeka była.- Max powiedział zadowolony.- Nie księżniczko?

-Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, co wylecisz stąd na zbity pysk.- warknął na niego.- I ja nie żartuje teraz. 

-Jasne, jasne.- powiedział i cmoknął do niego.- Jakieś 6 km stąd jest urwisko, wiedzieliście? 

-Nie, ale przetestuje.- powiedział pewnie Connor, na co spojrzeliśmy wszyscy na niego zdziwieni.- No co? Nie mam myśli samobójczych!

-Dobra kit z nim.- Alex westchnęła.- Co teraz? 

Alfy spojrzały po sobie i zamyślił się. 

-Thomas i Liam mają zakaz na wychodzenie z domu do odwołania to jest pewne.- Scott powiedział nadal zamyślony. 

-Ej no co wy?!- blondyn jęknął i oparł czoło o ramię Liama.- To jest niesprawiedliwe. Znowu? 

Ważne, że są bezpieczni. 

-Priorytetem jest odnalezienie Theo, całego i zdrowego.- zdecydował Max, a ja już wiedziałem, że ma plan. 

Jego iskierki determinacji w oczach rozpoznam wszędzie 

🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro