Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌼24🌼

LIAM

Pierw Scott z Maxem, a teraz Theo? To jest takie niesprawiedliwe. Gdyby nie my nic by się nie stało.

- Ej Liam spokojnie.- Thomas przytulił się do mnie w naszym pokoju i pogładził po plecach.- Znajdą się.

- Wiem, tylko..- zacząłem cicho i smutno zetknąłem w jego zmartwione oczy.- Nie masz poczucia, że to nasza wina?

- Liam..- westchnął.

- No patrz.- szybko mu przerwałem.- Od kiedy się pojawiliśmy dzieją się źle rzecz. Oni zaginęli, a teraz Theo przepadł jak kamień w oceanie.

- Gdyby Scott to słyszał najprawdopodobniej dostałbyś niezłe kazanie na ten temat.- blondyn wynócił i wstał z łóżka.- A jeśli tak bardzo chcesz to chodź.

- Gdzie?- zdziwiłem się, kiedy zaczął po schodzić do drzwi.

- Szukać ich.- wzruszył ramionami i złapał za klamkę.- Skoro i tak Derek odwołał te patrole, bo się cyka to chodź my ich poszukamy.

- Ale Derek...- zacząłem.

- Się nie dowie.- wywrócił oczami.- Poszukamy ich. Może coś przeoczył.

Nie podoba mi się to. Znowu wpadniemy w kłopoty i będzie po nas. Ja to wiem. Tak jest zawsze z nim obok. Wymyśla, wciąga w to mnie, a potem oboje obrywamy. A pana Dereka się jeszcze boję. Jest straszny.

- Thomas było mówione wyraźnie, że my mamy...- zacząłem ponownie niepewnie.

- Odwołali wszytko, czyli to z nami mówione włącznie.- przerwał mi ponownie pewny swoich słów. - No chodź, bo się nakręciłem.

Źle to się skończy. Westchnąłem,  poddając się. Wstałem i razem z moim przyjacielem udało nam się wymknąć z domu, co było wyzwaniem, bo w każdym pokoju ktoś jest.

Jak udało na się wyjść to ruszyliśmy w stronę lasu. Powoli i uważnie, używając swoich wyczulonych zmysłów szukaliśmy tropu.

- Czuję Theo.- stwierdziłem i ruszyłem za bardzo już słabym zapachem.

Thomas bez słowa poszedł za mną i dotarliśmy na dróżkę gdzie trop się urywa. Zacząłem rozglądać się dookoła i spojrzałam na zaniepokojonego blondyna.

- Ktoś za nami idzie.- szepnął bardzo cicho i podniósł z ziemi jakiś stary spróchniały patyk.

Cofnąłem się powoli w tył słysząc ciche, ale coraz głośniejsze kroki, dochodzące z krzaków obok. Nie minęła chwila i jakaś postać się z niej wynurzyła, a blondyn się zamachnął uderzając ja patykiem w głowę.

-Co jest?!- huknęła osoba, a ja rozpoznałem ten głos.

- Dylan?!- krzyknął blondyn zaskoczony i wyrzucił kija przerażony.- Co ci się stało?

-Serio?- mruknął alfa i spojrzał na mojego przyjaciela zaskoczony.- Ty mały kłamczuchu.

Blondyn uśmiechnął się słodko i pogardził go jak małe dziecko po głowie. Nawet to słodkie.  Poczułem nagle oddech i mocny zapach alfy za sobą. Poznałem zaskoczony i odskoczyłem patrząc na Brett'a jak mi wiadomo z przerażeniem.

- Spokojnie.- mruknął i posłał mi delikatny uśmiech.

- W ogóle to kto wam pozwolił wyjść?- Dylan mruknął.

- Wszechświata?- powiedział niepewnie Thomas, a ja polowałem głową niedowierzający w jego głupotę.- A wy skąd tu?

- Tak jakoś nam przyszła ochota na wędrówkę.- wzruszył ramionami i tak właśnie zaczęły się jego przekomarzania z moim przyjacielem.

Spojrzałem niepewnie na drugiego alfę i lekko drygłem, widząc jego wzrok na mnie. Coś mu zrobiłem?

Jednak postanowiłem to w jakimś stopniu zignorować i również skomlenie mojej omegi, która prosi o bliskość tej alfy, a co ja poradzę, że jestem cykor i nie podejmę się tego? 

Nagle mój wzrok przykuło coś innego. A mianowicie złamane gałęzie. Podeszłam do tego powoli i przyjrzałem się uważnie. Były popękane tak jak by ktoś połamałem je w ten sam sposób i z takim samym naciskiem.

Tu Theo musiał upaść.

Zacząłem się rozglądać w około i w tedy dostrzegłem strzałkę o czerwonym kolorze. Była schowana pod wystającym korzeniem drzewa. Powoli ją podniosłem i przyjrzałem się uważnie. Później wyprostowałem się i spojrzałem na resztę.

- Kurwa.- mruknął Brett i przyjrzał się mojemu znalezisku, podchodząc bliżej mnie tak, że czułem ciepło od niego bijące.- Brawo Liam.

Zarumieniłem się mocno słysząc jego słowa i jeszcze wziął ode mnie tą strzałkę odrywając mojej dłoni. Fala ciarek i przyjemnego ciepła przeszła przez moje ciało.

- Czyli tu porwali nam Theo?- zapytał jak by sam siebie i spojrzał mi na chwilę w oczy w których dostrzegłem determinację.

THEO

Nawet jak bym chciał spierdolić, bo chciałem i to bardzo, ale nie mogłem. Moja nadludzka siła nie działała. Jednak jeszcze bardziej martwi mnie skąd on wie, że ja jestem omegą.

Nawet moje stado o tym nie wiem i nagle zjawia się on, wszechwiedzący krety i mi oznajmia, że on to wie. Brałem tabletki, mam zapas tabletek w szafie, wziąłem je przed pójściem spać do tego mam soczewki, a mojej niebieskie omegowe oczy pokazują się jako złote jak u bety. Nikt nic nawet nie podejrzewał. Wszyscy mają mnie za betę, no może oprócz Scott'a, bo  on o wszystkim wie i mnie wspiera. Więc skąd to wie?

Drzwi nagle otworzyły się, a w nich pojawił się łowca jak przypuszczam. Złapał za krzesło, zamykając wcześniej drzwi, odwrócił je i usiadł na nim okrakiem.

- To co mi powiesz?- zapytał poważnie i zmierzył mnie lodowatym spojrzeniem. - No perełko?

- Pierdol się kurwa i mnie wypuść! Nic nie zrobiłem!- krzyknąłem i chciałem go kopnąć, ale usiadł za daleko, żebym mógł to zrobić.- I nie mów tak do mnie!

- Słońce nie tak agresywnie.- wycedził.- A propo twojej propozycji mogę cię pierdolić kiedy chcesz, ale nie wypuszczę, kiedy nie powiesz mi ważnych informacji.

- Jakich kurwa informacji!?- wydarłem się chcąc ukryć swoje przerażenie. Nie chcę by mnie dotykał. Nikt mnie nie dotknie, a jaź zwłaszcza on.

- Na tematy twojego stada mała omego.- mruknął poważnie.

-Nie jestem omegą capie.- syknąłem zły.- I nic ci nie powiem.

- Czyli te soczewki, które u ciebie znalazłem nie złożą do barwienia oczu?- powiedział jak by roześmiany.- Ja znam wasze sztuczki. Tylko ciekawi mnie kiedy masz gorączkę słońce.- cofnąłem i uśmiechnął się zadziornie.- Ale wracając. Nie wymagam od ciebie dużo. Tylko informacji i wyjdziesz z tego cało.

- Nie wieże ci.- warknalem i zacząłem się ponownie szarpać.- Nic nikomu nie zrobiłem. Moje stado jest grzeczne! Wypuść mnie!

- Nie mogę perełko.- pokiwał głową i ponownie spoważniał.- Albo udzielisz mi odpowiedzi na moje pytania, albo inaczej pogadamy słonko. - podszedł do mnie i przejechał ręką po moim policzku, a próby ucieczki nic nie dały.- Naprawdę inaczej niż sądzisz.- odwrócił się na pięcie , odstawił krzesło i otworzył drzwi.- Wrócę jutro.

I wyszedł.

Skórwiel jebany od siedmiu boleści. I co ja mam teraz kurwa zrobić?

🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro