Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌼13🌼

ALEX

-To część.-szepnęłam w wargi chłopaka. Mojego chłopaka. Po czym go lekko pocałowałam.

- Do zobaczenia.- odpowiedział i odsunął się ode mnie lekko.- Jutro na urwisku punkt 23.

- Postaram się.- odbruknęłam w jego stronę i ruszyłam w kierunku domu.

Spędziłam z Connorem super chwilę dzisiaj. Chłopak na początku się spóźnił, czym mnie lekko zirytował, ale potem opowiedział, co się stało i jestem dość zaniepokojona. Może i mam tę 17 lat, ale głupia to ja nie jestem. To źle się skończy, nie tylko dla naszego stada, ale również jak i dla stada Scott'a.

Szybko dostałam się do domu i wpakowałam się do środka. Zmarszczyłam brwi, bo nie słyszałam rozmów z salonu, tylko dreptanie. Czuję wszystkich domowników, czyli jak by kolejne zebranie. Fajnie. Znowu spóźniona.

Westchnęłam, wieszając kurtkę i zdjęłam buty.   Weszłam do salonu i zastał to czego się spodziewałam. Max chodził w tą i z powrotem jak poparzony, a inni siedzieli cicho na fotelach i kanapie.

- Dobra już jesteś.- blondyn odetchnął widocznie z ulgą na mój widok, chodź stał do mnie tyłem.- Więc  zaczynamy.

Skinęłam głową i stanęłam pod ścianą. Na stole leżała księga. Nazywam ją łowcieką szumowiną, bo w sumie nazwa wszystko tłumaczy. Nie podoba mi się to w ogóle.

- Jak wiemy Reakan został postrzelony.- oznajmił i spojrzał na Lydie.

- Strzała była idealnie wykonana i bardzo perfekcyjnie wymarzona. Specjalista musiał ją zrobić. Theo mówił, że była umieszczona na drzewie, poziom 4.

- W skrócie, przejebanę.- Dylan skwitował i umieściły ręce na kolanach. - Dalej.

- Alex masz zakaz chodzenia samej tak daleko.- spojrzał na mnie błagalnie.

Chciałam się niezgodzić, ale widziałam, że robi to dla mojego dobra. Martwi się. Rozumiem to, ale no bez przesady. Przecież nic mi się takiego niestanie. Jednak jak by zaczęła się teraz kłócić to by mnie zaczęli pilnować,a tego nie chcę. Lepiej to przemilczę, alei tak zwieje jutro, bo Connor mnie zaintrygował.

Ponownie skinęłam głową.

- Zaczniemy robić patrole w okół domu i naszych terenów, ale ostrożnie, bo niepodobna mi się to w cale.- alfa stada usiadła na fotelu.- Teraz jak gdzieś idziecie macie mi to zgłaszać innej opcji nie widzę. Pilnować siebie nawzajem i takie inne bzdety. Koniec zebrania.

Szybko ulotniła się do łazienki, bo kto pierwszy ten lepszy, ale przed wejściem usłyszałam, że ktoś puka do drzwi wejściowych.

DEREK

Zmarszczyłem brwi przyglądając się twarzą omega. Liam lekko zbladł na twarzy i mogę przysiąc, że Thomas również, ale zamaskował to przerażonym śmiechem.

- Gdzie jest Scott?- powrórzyłem pytanie po Theo.

-I to jest ciekawa historia, bo..- zaczął blondyn spanikowany.

-Thomas?- Theo powiedział jak by zaniepokojony.

-Poszedł sam do  lasu?- dokończył i spuścił wzrok.

- Co on kurwa zrobił?!- warknął na niego, ale pożałowałem tego widząc jak wystraszyłem Liama.- Kiedy poszedł?

- Trzy godziny temu.- odrzekł.-Miał bycć godzinę temu.

- Pięknie.- Theo szepnął pod nosem i oparł się na oparcie fotela.

Scott głąb poszedł sam do lasu,zapewne mądrala jebany chciał znaleść miejsce ataku. Nie podoba mi się to. On najpierw robi, a potem myśli idiota. Jak mi się coś stanie to nas. Ale mimo, że to osiał jest nawet sprytny, jednak muszę go poszukać. Szybko.

-Ja idę do lasu szukać tego imbecyla, a wy tu czekacie.- stwierdziłem i wyszedłem z domu.

CONNOR

Zmarszczyłem  brwi czując w powietrzu zapach krwi. Idę se właśnie do domu, aż mi tu za śmierdziało.

-Krew Theo.- szepnąłem pod nosem i ruszyłem w tamtym kierunku.

Co ten kretyn robił w krzakach ja się pytam? Czuję jeszcze Scotta obok tego. Szybko znalazłem się obok niego.

Alfa spojrzała na mnie zdziwiony, ale pokazał palcami, że mam być cicho. Skinąłem głową i oparłem się o pień drzewa okół chłopaka. Wyostrzyłem swój słuch i usłyszałem jak ktoś powoli i ostrożnie zbliża się do nas. Po zapach, a raczej jego braku stwierdzam, że jest to człowiek.

-Co robimy?- szepnąłem cicho tak, żeby mnie usłyszał.

- Walczył bym, ale nie teraz.- odszeptał w moim kierunku Scott. - Uciekamy na trzy.

Raz, dwa i trzy! Zerwaliśmy się dobiegu i pędem ruszyliśmy na okrążke w okół naszego domu. Bo głupi nie jesteśmy, żeby do niego pobiec natychmiast.

Musiałem za pieprzać  za nim, bo baran nie zwolnił ani na sekundę. Głupie alfy i ich siła oraz szybkość. Słyszałem jak ten ktoś za nami biegnie i niepodobna mi się to. Chciałem tylko wrócić do domu. Mam nadzieję, że Alex dotarła cała i zdrowa. Nie daruję sobie tego jak jej coś się stanie. W końcu to moja tajna, a wręcz dla innych nieistniejąca dziewczyna.

Alfa zatrzymał się i spojrzał na mnie złowrogo.

-Mówiłem, że idę sam.- syknął na mnie.

-Ja nic takiego nie słyszałem.- odpowiedziałem. - Co to był za człowiek i od kiedy oni mają tak dobre kondycję?

- Łowca.- skrócił mi całą swoją wypowiedź do jednego słowa, a ja więcej wiedzieć nie muszę.

Rozejrzałem się na boki zdziwiony. Nie poznaje tego miejsca. Ale wyczuwam niewyraźne zapach swojej watahy. Musimy być gdzieś blisko, a jednocześnie tak daleko. Ładnie tu w sumie.

-Ani drgnij.-szepnął Scott do mnie.

Spojrzałem na niego, potem na dół i dostałem zawału. Moja noga była w pułapce na niedźwiedzie. Przekonałem ślinę głośno, patrząc na alfę. Był w podobnej sytuacji co ja.

-I co teraz?- zapytałem spanikowany.

-Trzeba coś wymyślić.- mruknął pod nosem.

Usłyszałem strzelanie krzaków z naszej lewej, więc spojrzałem w tamtą stronę. Serce biło mi niemiłosiernie szybki i zacząłem żałować, że podeszłam do Scott'a. Jestem wilkołakiem, ale jak to mnie ujebie zaboli tak samo mocno.

-Tu jesteście.- usłyszałem głos Dereka i odetchnąłem z ulgą. To tylko ten kretyn.- Czemu stoicie jak dmuchane lalki?

-A co mamy skakać z radości na twój widok.- odbruknąłem- z nogą w takim czymś?

Czarnowłosy podszedł do nas, a jego mina wyrażała więcej niż 1000 słów. Jednak jedno opisuje to idealnie, zmartwienie i troska. 

-Idioci.- warknął na nas i klęknął obok mnie.- Nic z tym nie zrobię.- pokręcił głową na boki.

-To wyciągnij mnie, a potem Scotta.- rzekłem

- Przyjrzyj się.- syknął na mnie.- Są połączone między sobą srebrną nicią. Wyciągnę cię, połamię i zniszczy nogę Scotta.

-Jestem alfą, zregeneruję się.- wymieniony chłopak oznajmił. 

-Szczęki tego są pokryte płynnym srebrem.- westchnął.- Regeneracja znacznie się opóźni, a ból będzie cholerny.

-Może pomóc?-usłyszałem drwiące pytanie z naszej prawej strony. 

🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro