🌼11🌼
THEO
Kiedy większość po objedzie się zmyła to postanowiłem się przejść. Nie walnę się na kanapę jak Derek, bo wolę mieć czym dziewczyny przyciągać na plaży. Mój brzuch nie jest taki sobie.
Szedłem se po granicy naszej watahy, rozmyślając. Od kiedy Liam i Thomas trafili do nas atmosfera się jakoś rozluźniła. Stała się bardziej swobodna, a są z nami tylko dwa dni. Jakby tak miało być od zawsze. Co mnie trochę dziwi, ale nie szokuję. Te dwie małe omegi są specyficzne, ale kochane i słodkie. Będzie trzeba je chronić przed tamtymi napaleńcami, a zwłaszcza przed Maxem tym jebniętym szczuropatą. Pieprzy wszystko, co się rusza. O'Brien zresztą też, tylko Brett jakoś tak normalnie wydaje się podchodzić do omeg. Ale i tak ich nie lubię.
Zatrzymałem się nagle słysząc szelest po prawej stronie. Spojrzałem tam i podniosłem brwi do góry, widząc betę z przeciwnego stada. Od kiedy Alex tak daleko chodzi?
-Co się gapisz?- mruknęła i przeszła obok mnie, wchodząc na nasze terytorium.
-A ty se za dużo nie pozwalasz?- zawołałem za nią zdziwiony.
-Przed siebie Reaken.- powiedziała beznamiętnie i przedarła się przed krzaki.
Powinienem być zdziwiony, jednak jakoś wrażenia to na mnie nie robi dużego. Ja nie wiem skąd ją wytrzasnął ten władca szczurów, ale szacunek tu ma. Alex Shadow jest dziewczyną, która nie słucha się nikogo i ma wyjebane tak jak ja. Czasami nawet mnie potrafi zadziwić i przyprawić o dreszcze. Ogólnie spoko laska. Tylko przeraża. Ją i Lydię jakoś ze stada obok toleruję, ale innych za chuja nigdy w życiu.
Machnąłem na nią ręką i wznowiłem marsz. Po chwili skręcając w bok. Szedłem pomiędzy krzakami, aż mi coś mignęło w oczach. Schyliłem się powoli i zmarszczyłem brwi. Złapałem w dwa palce żyłkę i naciągnąłem.
Był to strasznie głupi pomysł. Bo kiedy to zrobiłem zabrzmiał dzwonek i coś pstryknęło. Odskoczyłem w tył w idealnym momencie, kiedy kurwa z któregoś z drzew wystrzeliła strzała i trafiła mnie w udo. Syknąłem nie dość, że boli to jeszcze kurwa dałem się złapać na taką denną pułapkę.
-Pierdolę!- warknąłem pod nosem i złapałem za strzałę.
Wbiła się do połowy i ja pierdolę! Boli jak skurwysyn! Zacisnąłem palce na metalowym promieniu tego dziadostwa i z całej siły pociągnąłem w górę. Zacisnąłem szczękę i oczy z całej siły.
-Kurwa.- jęknąłem i zabrałem rękę z tego dziadostwa.
Ani na milimetr nie drgnęło. Jak by wszczepiło się w moją kość, czy kurwa coś takiego. Podniosłem głowę zaalarmowany, kiedy jakieś 500 metrów ode mnie, usłyszałem strzelenie gałęzi. Komuś skradanie się nie wyszło. Jako, że moje zmysły teraz działają na potrójnych obrotach mogę stwierdzić, że to idzie człowiek, bo nie czuję nawet lekkiego zapachu.
Rozejrzałem się jeszcze raz w okół siebie, a potem stwierdziłem, że zrobię strategiczny odwrót i zerwałem się z miejsca. Ignorując ból całej lewej nogi pobiegłem w stronę terenu naszej watahy, bo jestem pewny, że za nią wyszedłem. Słyszałem jak ktoś biegnie za mną, ale adrenalina mi skoczyła, więc spierdalałem dość szybko.
Serce waliło mi jak młotem, kiedy wpadłem na główny plac dostałem schizy jakieś.
Jordan i Connor trzymali Derek'a, który darł ryja w niebogłosy na Bretta, który też się napuszył jak indor, ale tego trzymał Jackson i o dziwo Max. Dostrzegłem jeszcze przerażonego Liama stojącego bardziej z tyłu i Scotta
Stanąłem i ręce mi opadły, widząc to. Jedyną osobą, która na mnie spojrzała była Lydia.
-Boże Theo!- krzyknęła podbiegając do mnie.- Co się stało?!
I w tedy momentalnie stałem się głównym celem do patrzenia. Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni.
-No wiesz..-zacząłem na luzie.- Nie wiem!
-Trzeba to wyjąć.- mruknęła.- Jordan!- zawołała>- Operujmy! Chodź!
-Jak to kurwa operujecie?- usłyszałem głos Scotta, który podszedł do nas.- Boże ohyda.
-Dzięki.- mruknąłem pod nosem i zamrugałem oczami, chcąc wyostrzyć obraz.
Może i jestem wilkołakiem, ale tylko beta i to jeszcze nie tak doświadczoną, bo tylko zaledwie cztery miesiące. Moje zdolności nie są jeszcze dopracowane, a krew leje się i leje.
-Dobra.- Jordan spojrzał na ranę,a potem na mnie.- Scott pomóż mi go przenieść i my się już nim zajmiemy.
SCOTT
Było śmiesznie, kiedy między Derekiem i Brettem doszło do szarpaniny i przy tym jak zaczęli się turlać po ziemi, oraz w tedy kiedy Max dostał w mordę od mojej bety "przez przypadek", ale przylecieli inni i ich rozdzielili, jednak śmiesznie było jeszcze w tedy, kiedy Dylan dostał w klejnoty rodowe od swojego przyjaciela. Natychmiast zrobił odwrót i wrócił do domu. Później wpadła jeszcze Lydia i Jordan. Dziewczyna kazała ich rozdzielić, drąc się i jeszcze ja dostałem opierdol za to, że się śmieje, ale to nieważne.
Kiedy zobaczyłem Theo w tym stanie poczułem lekki ukłucie, przerażenie. Mimo, że mnie wkurwia to członek mojego stada, a o nie dbam. Szybko razem z Jordanem zaniosłem go do kliniki i mnie wywalili. Super.
-Co tu dokładnie zaszło?- zapytał się Connor zdezorientowany.
-Nie wiem.- odrzekł mu Jackson, również nieogarnięty.
Przeleciałem po wszystkich wzrokiem i zatrzymałem go na Liamie. Jego oczy były szeroko otwarte i przepełnione przerażeniem jak i łzami. Podszedłem do niego i delikatnie objąłem.
-Spokojnie. Nic się nie dzieje.- szepnąłem do niego.
-Jest dopiero kawałek po 3,a wy już zdążyliście coś odwalić?- usłyszałem zdziwiony głos Thomasa.- Liam boże co się stało?
Omega spanikowana podeszłą do nas i zabrał swojego przyjaciela w swoje ramiona.
-Nie wiem, co zrobili ci kretyni, ale dostaną po łbach.- blondyn strzelił piorunem ze swojego spojrzenia w każdego z nas.
-Która?!- obudził się nagle Connor.- Ja muszę iść !Nara!
Po czym pobiegł w stronę naszego domu. Okej to było dziwne. Derek otarł swoją zakrwawioną wargę i spojrzał z nienawiścią na Talbota i innych.
-Nasz teren. Macie na niego nie wchodzić.- huknął i udał się do kliniki.
Wiedziałem, że nie idzie sobie tylko oczyścić razy. Martwi się o Theo. Są w sumie dość dziwnymi, ale przyjaciółmi.
-Co to była za strzała?- Max w końcu się odezwał, a we mnie coś strzeliło.
Zawsze mam tak, że jak słyszę jego głos w zbyt małej odległości to we mnie coś się gotuję. Nie wiem czym jest to spowodowane, ale moja wewnętrzna alfa jest bardzo pobudzona jak by chciała go zagryźć.
-Nie chcę być niemiły, czy coś.- Thomas mruknął.- Ale czemu zawsze mnie musi coś ominąć? To nie jest sprawiedliwe!
🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro