Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Mommy is working.

ROZDZIAŁ XXXVII

- I jak? Lepiej się już czujesz? - Sherlock otworzył okno i spojrzał na skuloną na łóżku dziewczynę.

- A wyglądam, jakbym się dobrze czuła baranie? - warknęła i przekręciła się na drugi bok, przez co detektyw widział teraz jej plecy. Uśmiechnął się pod nosem i podszedł do niej.

- Jeśli chodzi o tę sprawę, to była wyjątkowo nudna, więc oszczędzę ci rozczarowania. Odpocznij, a ja poszperam jeszcze odnośnie tych zaginionych kobiet.

- Wciąż nie odnaleziono wszystkich? - zmartwiła się Ann.

- Niestety. - mruknął i pocałował ją w policzek. Zmarszczył brwi i przyłożył rękę do jej czoła.

- Masz podwyższoną temperaturę ciała o około trzy stopnie. 

- Wiem, wzięłam już coś przeciwgorączkowego - odpowiedziała i ziewnęła donośnie. - No wynoś się stąd, bo cię zarażę.

- Martwisz się o mnie? - posłał w jej stronę złośliwy uśmieszek.

- Raczej  ci grożę.



- O wstało nasze kochanie. - rzucił zgryźliwie Sherlock, gdy Ann weszła do salonu następnego ranka. Odpowiedziała mu środkowym palcem i zaczęła parzyć herbatę. Dalej chciało jej się wymiotować, ale musiała to zignorować, bo miała na głowie ważniejsze sprawy niż chorowanie. Trzeba jakoś wyciągnąć jej przygłupią matkę z mafii. Dalej załamywała ręce nad jej bezmyślnością, ale nie mogła dać tego po sobie  poznać w obecności detektywa.

- Jakaś nowa sprawa? - zapytała, odwracając się w stronę blatu.

- Jak na razie cisza, ale Lestrade mówił, że Scotland Yard skontaktował się z jakimś innym posterunkiem. Mają zamiar połączyć siły i rozpracować ogromny kartel narkotykowy. Nie chciał mi nic powiedzieć, bo to ,,zbyt niebezpieczne" . Też mi coś. 

Dobra Ann, spokojnie. Na terenie Anglii na pewno jest więcej gangów i nie chodzi o ten, w którym znalazła się twoja matka.

- No ale na szczęście wykradłem mu akta tej sprawy. Hej posłuchaj tego. Gość nosi kryptonim ,,Święty" , ponieważ za każdym razem, gdy kogoś zabije, zostawia wycięty werset z Biblii.

Ann odetchnęła z ulgą. Przełożonego jej matki nazywano ,, Mańkutem", więc te dwie sprawy raczej nie są ze sobą połączone.

- Muszę zadzwonić do mamy. - mruknęła i zabrała herbatę do pokoju.

Sherlock nic nie odpowiedział, nawet nie podniósł wzroku znad papierów, więc Ann uznała, że może bezpiecznie wykonać telefon, nie bojąc się o to, że mężczyzna podsłucha jej rozmowę.

- Halo? - odezwała się Eleanor.

- Dobra pierwsze co polecam ci zrobić i mówię tutaj jako twój prawnik, a nie córka, masz powiadomić ofiarę, że jest zagrożony.

- Już to zrobiłam.

Dobra, nie jest jednak taka tępa.

- Okay. Dla niego nie zrobisz już nic więcej. Idź do taty i powiedz, że jesteś głupia i masz zatargi z mafią i że on także jest w niebezpieczeństwie.

- Grzeczniej się do matki odzywaj. - warknęła.

- Jak zaczniesz się zachowywać jak ona, to będę - odrzekła. - odezwę się znowu, jak znajdę wam bezpieczny lokal. - rozłączyła się, zanim mama zdążyła cokolwiek dodać.

Sherlock bacznie obserwował swoją asystentkę. Zachowywała się dziwnie, wręcz podejrzanie. Nie lubił, gdy miała przed nim jakieś tajemnice, a działo się to nad wyraz często. Postanowił, się dowiedzieć jak najszybciej co ją trapi. Chciał jej jakoś pomóc. W dalszym ciągu zaskakiwało go jego zainteresowanie tą osobą. Zdecydowanie była jego ulubionym człowiekiem.

Siedział właśnie nad zlewką i analizował jakiś eksperyment z Internetu, mający na celu, przyspieszenie oraz dokładniejsze wykrycie krwi, potraktowanej wybielaczem. Jak na razie wynalazł kilka sposobów, którymi chętnie dzielił się z tumanami ze Scotland Yardu.

Wlał jakąś ciecz do powstałej substancji, gdy nagle jej poziom, zaczął się niebezpiecznie podnosić. Wstał gwałtownie, przewracając krzesło. Otworzył okno i wyrzucił przez nie zlewkę. Pech chciał, że trafił na grządki z pomidorami pani Hudson. Rośliny zajęły się kwasem i po chwili po pomidorach nie było śladu, a z ziemi wystawały jedynie sczerniałe badyle.

Wzruszył ramionami i zamknął okno. Nagle rozległ się pisk pani Hudson, co wywołało na jego twarzy uśmiech. Schował się szybko w łazience, gdyż słyszał jak kobieta z wręcz nieprawdopodobną zręcznością, jak na jej wiek, wbiega po schodach. Zamknął się od środka i oparł dłonie na drzwiach. Odwrócił się i zobaczył wymiotującą Ann z telefonem w ręku.

Odwróciła się w jego stronę, jednak szybko ponownie pochyliła się nad ubikacją i ponownie zwróciła sporą część pożywienia. Oparła się o ścianę i otarła usta wierzchem dłoni. 

Sherlock przykucnął przy niej zaniepokojony i położył dłoń na jej policzku. Nagle poczuł,  jak coś łaskocze go w palce. Zerknął na jej twarz. Z jej nosa zaczęła lecieć krew.

- Cholera jasna. - mruknęła, strząsając jego dłoń. Poszperała w kosmetyczce i wyjęła tampona. Wsadziła go szybko w dziurkę od nosa, aby zatrzymać krwotok. - Lubiłam tę koszulę. - spojrzała na swoje odbicie w lustrze.

- Wymiotujesz, masz gorączkę, leci ci krew z nosa, a ty się martwisz o ubrudzone ubrania? - pokręcił głową z rezygnacją. - Jesteś niemożliwa. Powinnaś odpoczywać.

- Daj spokój, to nic takiego. - odparła i umyła ręce i twarz. Krwawienie ustało, więc mogła już spokojnie wyjąć ,, opatrunek".

- Powinnaś iść z tym do lekarza. 

- Jeśli nie poprawi się do poniedziałku, to pójdę. A teraz wybacz, ale muszę zadzwonić. Idź, pobaw się w małego chemika czy coś. Mama pracuje. - ścisnęła go za policzek, przez co detektyw zmarszczył brwi z zażenowania. Dziewczyna zachichotała, wspięła się na palce i musnęła ustami jego policzek.


W mediach ,,Mańkut".

_pestka_

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro