If this is called 'being adult', then I have grown.
EPILOG
Lestrade prowadził Ann w stronę pokoju przesłuchań. Trzymał ją kurczowo za ramię i praktycznie wlókł za sobą. Szła powolnie, jakby z ociąganiem, tępo obserwując mijanych ludzi.
Dla ciebie panie Holmesie.
Te słowa odbijały się w jej głowie echem. Chciała mu to wszystko wytłumaczyć. Udowodnić, że zrobiła to z konieczności, aby uratować matkę. Chciała z nim porozmawiać, nie, MUSIAŁA z nim porozmawiać.
Przechodząc korytarzami, czuła na sobie wścibskie spojrzenia pracowników. Gdzieniegdzie padały słowa ,, Od początku było coś z nią nie tak. " ; ,,Kto normalny z własnej woli trzyma ze Świrem?", czy też jej ulubione ,, Kłamliwa Żmija".
Było jej przykro. Nie dlatego, że bolały ją wyzwiska pod jej adresem, bo miała je w głębokim poważaniu. Było jej przykro, ponieważ Sherlock mógł myśleć podobnie co ci ludzie.
Sherlock miotał się po pokoju. Ciskał różnymi przedmiotami w kota, który uciekał co sił w jego małych łapkach. Na próżno, gdyż zawsze dosięgały go pociski Holmesa.
Detektyw mamrotał coś pod nosem. Wyciągnął papierosa i zapalił jego koniec. Zaciągnął się dymem, starając się tym uspokoić trochę myśli.
Ach słodka nikotyna, co ja bym bez ciebie zrobił.
Wziął jeszcze kilka głębokich wdechów, delektując się papierosem.
- Mam dość gier tej małej manipulantki. - mruknął sam do siebie. Podszedł pospiesznie do wieszaka i zgrabnym ruchem zarzucił płaszcz na plecy. Udał się jak najszybciej w stronę Scotland Yardu. Miał wrażenie, że złość napędza jego ruchy. Był tak wściekły, że postanowił iść na piechotę, aby chociaż trochę ochłonąć.
Gdy dotarł na miejsce, wszedł po schodach, nie zwracając uwagi na gniewne krzyki recepcionistki. Miał zamiar dowiedzieć się, czemu Ann go okłamała i nikt nie miał prawa mu w tym przeszkodzić.
Dotarł do sali, w której podejrzewał, że będzie przesłuchiwana jego asystentka. Jednak zamiast wejść do środka, postanowił stanąć za szybą. W ten sposób będzie mógł porównać jej kłamstwa, z tym co mu później powie.
- Annabeth Wolf, jesteś oskarżona o współudział w morderstwie Stefano Martineza. Podejrzewana jesteś również o aktywne kontakty z mafią. Masz prawo odmówić składania zeznań, jednak nie radziłabym z tego prawa korzystać. - powiedziała rudowłosa kobieta, prowadząca przesłuchanie. Lestrade stał w rogu pokoju. Przełożony chciał odebrać mu tę sprawę, jednak inspektor na to nie pozwolił. Miał przeczucie, że powinien uczestniczyć w przebiegu tej sprawy.
- Proszę o dokładne zapisywanie wszystkich moich odpowiedzi w protokole. Nie chcę brudów w papierach. - odparła Ann.
- Możesz wykonać telefon do prawnika. - odezwał się Lestrade.
- Nie ma takiej potrzeby, występuję we własnym imieniu. - dziewczyna uniosła dumnie głowę.
- Gdzie byłaś 27 stycznia 2018 roku o godzinie 23:47?
- Nie chcę udzielać odpowiedzi na to pytanie, gdyż zawiera odpowiedź o charakterze prywatnym.
- Ann daj spokój - Lestrade spojrzał na nią żałośnie. - wiemy, że masz coś z tym wspólnego. Jeśli pójdziesz z nami na ugodę, to może nawet unikniesz więzienia.
Dziewczyna westchnęła, jednak wciąż milczała.
- Według zeznań pana Holmesa, nie było cię wtedy w domu, ani nie miał z tobą kontaktu. Sprawca morderstwa wykonał do ciebie telefon, zaraz po popełnieniu zbrodni, co daje nam prawo przypuszczać, że był to płatny zabójca wykonujący twoje zlecenie. - kobieta przeszyła ją spojrzeniem na wskroś.
Wolf wzdrygnęła się pod jego wpływem, lecz wciąż unikała odpowiedzi.
- Ann na miłość boską! - Lestrade uderzył pięścią w stół. - Gdzie byłaś w nocy z 27 na 28 stycznia?
Stojący za szybą Sherlock niecierpliwie obserwował przebieg wydarzeń.
Wolf powiedz coś. Powiedz, że jesteś niewinna, a to wszystko jest jednym wielkim nieporozumieniem. Powiedz, że zostałaś wrobiona. Obroń się, abym mógł znów zobaczyć cię taką, w jakiej się zakochałem.
- Mogę poprosić szklankę wody? - zapytała Ann. Poczuła dziwne ukłucie w okolicach serca i zrobiło jej się gorąco.
- Jeśli odpowiesz mi na jedno pytanie, to dostaniesz. - warknęła poirytowana policjantka. Lestrade posłał jej ostrzegawcze spojrzenie.
- Nie jest to przypadkiem niezgodne z prawem?
- Tak samo, jak morderstwo, ale ono ci specjalnie nie przeszkadza, więc liczę, że i to zaakceptujesz.
Ann zakręciło się w głowie. Kobieta mówiła do niej coś jeszcze, ale jej słowa wydawały się dobiegać jakby zza ściany. Dziewczyna oparła ręce o stół, pochyliła głowę i zaczęła głęboko oddychać. W pewnym momencie poczuła się wyjątkowo lekka, a chwilę później uderzenie na policzku. Zapadła ciemność.
Sherlock przyglądał się badawczo swojej partnerce. Nie było w niej nic nowego, nic się nie zmieniło.
Trochę spuchły jej kostki. Jest zmęczona i senna. Może ma niedobór potasu.
Odwrócił na chwilę wzrok w stronę obrazka wiszącego na ścianie. Przedstawiał wysokie drzewa na tle letniego, zachodzącego słońca. Powrócił wzrokiem do sali. Ann wyglądała wyjątkowo mizernie i chwiała się na boki. Nagle przechyliła się niebezpiecznie poza krawędź krzesełka, po czym upadła na podłogę. Sherlock wybiegł z pokoju i otworzył sąsiadujące drzwi.
- Sherlock? - zdziwił się Lestrade.
- Ann? - mężczyzna podniósł delikatnie jej głowę i ułożył sobie na kolanach. Sprawdził podstawowe funkcje życiowe i ku jego radości, wszystko było w normie.
Chwilowa utrata świadomości mogła być spowodowana jej ciągłym przemęczeniem.
Dziewczyna zaczęła powoli odzyskiwać świadomość. Poczuła dwie ciepłe dłonie, gładzące ją po policzku.
- Ann, powiedz mi, gdzie byłaś, a obiecuję, że to wszystko się skończy. Jakoś to załatwimy i nie pójdziesz siedzieć. Zaangażujemy Mycrofta, jest wpływowy, coś wykombinuje. Tylko powiedz coś, błagam. - Holmes już nie był zły. Chciał tylko wyjaśnień i powrotu do normalności. - Zaufaj mi.
- Ja... - wzięła głęboki oddech. Zamknęła oczy i wypuściła powietrze. Otworzyła je ponownie i zerknęła na twarz mężczyzny. Nagle zrozumiała, jak głupie i bezsensowne było jej zachowanie. Patrząc na niego, wiedziała, że to z nim chce spędzić resztę życia, rozwiązując zagadki i będąc jego oparciem w trudnych chwilach. Kochała go całym sercem i nie było sensu dłużej już tego ukrywać. Nie powinna była mieć przed nim sekretów i chciała się ich jak najszybciej pozbyć. - Ja poszłam po test ciążowy.
Sherlock wstrzymał oddech.
No tak. To były również objawy ciąży. Ale jak to się mogło stać? Przecież się zabezpieczaliśmy.
- Jaki wynik? - zapytał.
- Pozytywny - uśmiechnęła się szeroko. - będziemy mieli dziecko Sherlocku.
Detektyw przyciągnął ją do siebie i zamknął w szczelnym objęciu. Nie wiedział, że ta wiadomość wywoła w nim taką radość. Wiedział natomiast, że nie pozwoli, aby cokolwiek stało się jej lub dziecku. Choćby miał zapłacić za to życiem, będzie ich ochraniał i postara się za wszelką cenę odejmować troski z ich barków i pomagać w rozwikłaniu problemów. Będzie się starał być jak najlepszym ojcem, aby ich dziecko wyrosło na niesamowitą osobę, jaką zresztą i tak będzie, biorąc pod uwagę jego rodziców.
Jeśli to się nazywa ,,byciem dorosłym'' , to w takim razie dojrzałem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro