2
Evan dojechał na spotkanie z Declanem później, niż był umówiony, a wszystko dlatego, że wczorajszego wieczoru nie potrafił zapanować nad swoją niegrzeczną naturą, po spotkaniu z seksowną, młodą kobietą. Całą noc myślami był przy niej i z szerokim uśmiechem na ustach, widział ich w dwuznacznej sytuacji. Był przysłowiowym psem na kobiety, ale Lena Prohov miała coś w sobie, czego nie umiał nazwać, a co wzbudzało w nim przeróżne emocje.
***
Sergiej, jak również Jacob po przyjęciu nie chcieli się już tłuc do swoich domów, więc wszyscy spędzili noc u szatyna. Sergiej miał lecieć na kilka dni do Rosji, bo sprawy służbowe znacznie się nagromadziły. Z samego rana Lena obudziła się w świetnym humorze, a widząc piękną pogodę za oknem, postanowiła z niej skorzystać i wyjść trochę pobiegać. Nie chciała budzić śpiącej Lily, więc na paluszkach zabrała z szafki pierwsze lepsze ubrania. Założyła na siebie czarną, mocno powycinaną bokserkę, oraz tego samego koloru legginsy, na stopy adidasy, a następnie wybiegła z pokoju, pędząc prosto na dół.
- Gdzie biegniesz tak z rana piękna gazelo? - usłyszała za sobą głos Joshuy, na co podskoczyła przestraszona.
- Nie śpisz już? - zapytała, łapiąc się za serce.
- Ano nie śpię, a tobie się dziwię, że nie warczysz w łóżku. - wyszeptał, podchodząc bliżej w jej kierunku. Uśmiechnął się szelmowsko, ukazując swoje białe zęby, a następnie zapytał.- Czyżby Evan Arta zawładnął twoim umysłem, że tak z rana postanowiłaś wyjść na spacer i to jeszcze w takim stroju - mówiąc swoje słowa, palcem wskazał na jej kusą bluzkę, oraz mocno opięte getry, ukazujące jej piękne i zdrowe walory. Lena pokręciła z rezygnacją głową, a następnie popukała się palcem po czole, odpowiadając brunetowi.
- Po pierwsze, twój fumfel Evan Arta to debil do kwadratu i napalony, zboczony, nieuprzejmy, arogancki dupek, biegający z wywieszonym językiem za każdą panną, a po drugie nie idę na spacer, tylko pobiegać. Mam w szkole zaleczenia i muszę potrenować. - Zmierzyła go wzrokiem, zatrzymując się na jego nagiej klatce piersiowej, po czym zapytała.
- Chcesz pobiegać ze mną?
- Nie idź w tę stronę światła szelmo wstrętna, ja mam żonę i kocham ją nad życie, a do tego nosi pod sercem moje dzieciątko - powiedział, śmiejąc się przy tym okropnie, co wywołało w ciele Leny dreszcze oraz wyraźne znudzenie.
- Nie pochlebiaj sobie, może i jesteś ciasteczko, ale rodziny nie tykam, nie chcę kłopotów i powyrywanych włosów, jakby mnie twoja żonka dorwała w swoje ręce. Proponuję ci wspólny trening, bo trochę się zastałeś staruszku - zaśmiała się, kręcąc głową. Joshua warknął w stronę brunetki, lecz kiedy chciał się odgryźć, w drzwiach domu stanął nikt inny jak przystojny, arogancki, niewychowany i zbyt pewny siebie dupek Evan Arta.
Wyglądał tego dnia na nieco zmęczonego, ale jego luźniejszy strój, bardzo spodobał się nastolatce. Miał na sobie zwykły biały podkoszulek, na nim czarno białą koszulę w kratę z podwiniętymi do łokci rękawami, jasne wytarte jeansy również nieco podwinięte w nogawkach, a na stopach sportowe granatowe mokasyny. Jego piękną, brązową, ciemną barwę oczu w tym momencie zasłaniały okulary przeciwsłoneczne, co dodawało mężczyźnie pazura i tej tajemniczości. Lena zaskoczona była, widząc jego przedramiona pokryte sporą ilością czarno białego tuszu. Nie spodziewała się, że może mieć tatuaże, a miał i to piękne wzorki. Lena sama posiadała dwa tatuaże, ale obiecała sobie, że po ukończeniu osiemnastu lat jej ciało przyozdobi kolejny. Widząc jego szelmowski uśmiech, szybko spojrzała na zaskoczonego Joshuę, mamrocząc pod nosem.
- Tylko nie ten ogr.
Młody brunet swoim wygłodniałym wzrokiem skanował piękne, zgrabne i jędrne ciało nastolatki, oblizując usta w dwuznaczny sposób. Zdjął z nosa okulary, przeczesał dłonią swoje zmierzwione włosy, a następnie wolnym krokiem podszedł w stronę stojącej w holu pary. Pachniał tak samo dobrze, jak zeszłej nocy, a Lena, czując jego perfumy, nerwowo wciągnęła powietrze do płuc, zatracając się całkowicie tym zapachem.
- Cóż za miłe spotkanie z samego rana - wyszeptał zachrypniętym głosem, owiewając jej twarz miętowym oddechem, połączonym z lekką nutą tytoniu.
- Nie powiedziałbym tego samego - odburknęła, robiąc spory krok w tył.
- Declan już na ciebie czeka, spóźniłeś się - odezwał się Joshua, idąc dziewczynie na ratunek. - Niech zgadnę, kolejna ciężka i bardzo męcząca noc z dzikimi kocicami? - zapytał, akcentując wyraźnie słowo kocice, tak, aby wyjawić przed Leną jego bujne życie towarzyskie. Evan spojrzał na Joshuę, marszcząc przy tym brwi, ujął jego dłoń na przywitanie, ściskając ją zbyt mocno, a następnie opowiedział, zerkając przy tym na brunetkę.
- Nie zapędzaj się tak przyjacielu, jedno przyjęcie mi wystarczy. - Joshua parsknął śmiechem, po czym podszedł do Leny, objął ją w pasie, a następnie zapytał.
- To, co malutka moja, idziemy pobiegać? - Lena uśmiechnęła się do niego pięknie, a następnie głośno odpowiedziała, wypychając przy tym pierś do przodu.
- Dawaj dziaduniu, tylko załóż na siebie koszulkę, bo osiedlowe psy się zlecą.
Mężczyźni parsknęli śmiechem, a Evan na jej zachowanie, jeszcze bardziej chciał ją poznać. Joshua pocałował Lenę w czoło, a następnie wyszeptał.
- Poczekaj na mnie na zewnątrz, ja zaraz wracam - Uścisnął dłoń Evana na pożegnanie, a następnie w pośpiechu wbiegł na stopnie schodów, prowadzących na piętro, gdzie znajdowała się jego sypialnia. Lena obróciła się na pięcie z zamiarem opuszczenia domu, lecz wtedy na ramieniu poczuła, silny, ciepły uścisk mężczyzny.
- Może poczekasz ze mną tu? - zapytał, ciągnąc ją w swoją stronę. Lena wyszarpała się z jego uścisku, a następnie robiąc groźną minę, wysyczała mu w twarz.
- Dotknij mnie raz jeszcze, a pożałujesz tego do końca życia!
- Jesteś waleczna i przy tym kurewsko seksowna. Podobasz mi się złotko - wyszeptał, pochylając się w jej stronę.
- A ty mnie nie, a na domiar złego jesteś stary i głupi! Chociaż nie! - dodała, podnosząc palec wskazujący do góry. - Jesteś jak dziecko z piaskownicy ze smarkiem pod nosem, jarającym się na kawałek dupy. - Bruneta rozbawiły słowa Leny i nie mógł powstrzymać śmiechu.
- Może masz rację, ale znam się na tych dupciach, a twoja jest najfajniejsza ze wszystkich dupci, więc nie dziw się mi.
- Jaskiniowiec cholerny! - warknęła, obracając się na pięcie, po czym szybkim krokiem wyszła z domu. Evan patrzył na jej jędrne pośladki z otwartymi ustami, kręcąc przy tym głową.
- Jakie te nastolatki dziś są pięknie ukształtowane - wyszeptał do siebie, pocierając palcami ciemny, dwudniowy zarost na brodzie.
- I bardzo dla ciebie niedostępne! - podsumował Declan, stający za mężczyzną z szerokim uśmiechem na ustach. - Jesteś w końcu - dodał, ruchem dłoni pokazując mężczyźnie, w którym kierunku ma iść.
- Nie widziałem jej tu wcześniej, a bywam u was dość często - powiedział, zajmując miejsce w wygodnym fotelu.
- Jak już powiedziałem, to córka mojego wspólnika biznesowego i jednocześnie przyjaciela. Lena mieszka tu od niedawna, a nie widziałeś jej, bo zawsze, kiedy przyjeżdżasz, jej nie ma. Uczy się z Lily niedaleko... - Nie dokończył, widząc zaciekawienie młodego bruneta, po czym odchrząknął znacząco i rozpinając uprzednio guzik w marynarce, sam zajął miejsce w fotelu, naprzeciwko Evana. - Przejdźmy do interesów! - warknął, wyjmując białą teczkę z szuflady biurka.
***
- Stój harpaganie! - krzyknął zmęczony Joshua, wypluwając z siebie płuca. Biegali już dobre dwie godziny, słońce dawało o sobie znać, a Lena i jej szybkie tempo nie malało i nie traciło na sile, wprawiając mężczyznę o ogromną zadyszkę. Przystanęła, opierając dłonie na nogach, oddychała równomiernie i szybko. Wzięła kilka głębokich wdechów, po czym spojrzała na leżącego na asfalcie Joshuę, podchodząc w jego kierunku. Pochyliła się nad nim, tym samym robiąc mu cień, przysłaniając delikatnie słońce, a następnie wyszeptała.
- Podobają mi się starsi mężczyźni, ale jak patrze na ciebie i twoją kondycję, to jesteś do bani.
- Spadaj małpo i nie martw się o moją kondycję, jakoś moja żona nie narzeka - wysapał, próbując złapać oddech, czując przy tym ogromne zmęczenie.
- Ty tylko o jednym zboczeńcu następny, wstawaj, bo cię rozjadą, a nie będę cię zeskrobywać z drogi, jak zrobią z ciebie placka. - Uśmiechnęła się do ledwo dyszącego mężczyzny, wystawiając w jego kierunku dłoń. Joshua z trudem wstał na nogi, po czym oparł się na ramieniu Leny całym ciężarem ciała. - Ciężki jesteś, weź! - parsknęła śmiechem, próbując go odepchnąć od siebie. - Chodź, tam jest stacja, kupimy coś do picia i usiądziemy na trawie. - Ciągnęła Joshuę za sobą, lecz on się poddał, zrobił kilka kroków w stronę trawy, a następnie runął na nią jak nieżywy.
- Ty idź, ja tu na ciebie grzecznie poczekam, a mi weź zimnego browara. Ja pierdole, coś ty mi zrobiła.
- I do tego alkoholik! - powiedziała, machając ręką.
Po kilku minutach wróciła do niego, podając mu to, co prosił, usiadła obok niego na trawie. Joshua wziął zimne piwo od Leny, po czym kilkoma szybkimi łykami opróżnił szkło, wycierając dłonią usta. Opadł plecami na trawę, wzdychając głośno, kiedy to młoda Rosjanka zapytała.
- Skąd wy wytrzasnęliście tego nadętego dupka? - Brunet podniósł się z trawy, spojrzał na jej spoconą twarz, a następnie uśmiechnął się i odpowiedział.
- Ten nadęty dupek pracuje dla nas już kilka ładnych lat, a jego ojciec zawsze nam chroni dupę. Jak to się mówi, rączka rączkę myję. Dzięki niemu mamy tu luz i jakby immunitet? - zaśmiał się, a następnie szturchnął ją w bok, dodając. - Przystojny ten dupek, nie? Podoba ci się?
- Chyba tobie także padło na mózg! - warknęła na mężczyznę, podnosząc się szybko na równe nogi.
- No przyznaj się, jesteś taka jak ja, wic nie kłam. - Lena spojrzała na niego, delikatnie się zawstydziła, a to oznaczało tylko jedno. Tej dziewczynie podobał się największy podrywacz w tym mieście.
- Powiem ci jedno, uważaj na niego, bo to pies na baby i nie traktuje związków poważnie. Jesteś fajna dupcia i zasługujesz na kogoś fajniejszego - Objął ja ramieniem, przyciągając jej drobne ciało do swojego, po czym pocałował w czoło.
- Nie martw się o mnie, jednego dupka już miałam, kolejnego nie chcę. Zresztą nie w głowie mi teraz miłości. Jak patrzę na ojca i Natalie, to w żołądku się przewraca. Co ja mówię, wasza cała rodzina jest jakaś skapciała, a wasze kobiety zrobiły sobie z was totalnych pantoflarzy - zaśmiała się, kręcąc przy tym głową. Joshua spojrzał na nią spode łba, po czym nagle przypomniał sobie o kimś i chcąc zrobić dziewczynie na złość, wypalił.
- No tak, przecież ty jesteś zakochana w Lucasie, prawda?
- Wal się! - krzyknęła, uderzając do z pięści w ramię. - Wracajmy do domu, bo uszy więdną, jak się ciebie słucha!
Całą drogę powrotną do willi nie odzywali się do siebie ani słowem, a przed samą bramą wjazdową, Lena przystanęła na moment, chcąc złapać oddech. Joshua spojrzał na nią jakoś dziwnie, a następnie zapytał.
- Co jest malutka? - patrzyła na niego przez dłuższą chwilę, walcząc sama ze sobą, czy powinna zadać to pytanie.
Raz kozie śmierć ... pomyślała, a następnie z jej ust wydobył się cichy pisk.
- Co u niego? Wiesz, gdzie jest?
- Kto? - zapytał, przyglądając się brunetce.
- Lucas, masz z nim kontakt, wiesz, gdzie jest? - Jej głos drżał, a dłonie spociły się od nadmiaru emocji, jakie teraz zawładnęły jej ciałem.
- Jacob ma z nim kontakt, ale Lucas nie chce z nikim się na razie gadać, bo ciągle... - Nie dokończył, bo w zdanie wtrąciła się Lena.
- Bo kocha Holly? - Podszedł do niej jeszcze bliżej, obejmując ją ramieniem, przytulił do siebie, a następnie wyszeptał.
- Przejdzie mu, to silny facet. Spotka swoją połówkę, a o niej zapomni. - Sam nie wierzył w swoje słowa, bo doskonale pamiętał jego rozżalenie, kiedy rozstał się z Miley. Pamiętał doskonale jego stan psychiczny i nastawienie do całego świata. Pamiętał każdą samotną sekundę, minutę, godzinę bez jej aksamitnego ciała, oddechu, ust, bliskości, zapachu. To były najgorsze chwile w jego życiu i nikomu, dosłownie nikomu tego nie życzył. Westchnął głośno, spojrzał na nieobecną twarz Leny, która chyba także źle ulokowała swoje uczucia, mając jednak nadzieję, że to tylko zwykła fascynacja nastolatki starszym mężczyzną z nieciekawą przeszłością, po czym z uśmiechem na ustach, powiedział. - Choć nauczę cię kilku trików samoobrony. - Jej twarz momentalnie pojaśniała. Klasnęła w dłonie, podskoczyła jak mała dziewczynka, a następnie powiedziała.
- Super pomysł! Będę mogła się obronić, kiedy ten bałwan, baran i cep będzie mnie nadal zaczepiał.
Joshua z Leną udali się do ogrodu, gdzie brunet zaczął uczyć młodej nastolatki samoobrony.
- Kopnij! - krzyknął, wystawiając dłoń na spotkanie z jej nogą. - Mocniej! - dodał, widząc, jak nastolatka opada z sił.
- Nie mam już siły, wystarczy! - wysapała, po czym runęła na trawę jak długa, zasłaniając dłońmi twarz. Była zmęczona, spocona, a jej ciało drżało od wysiłku, nogi odmawiały posłuszeństwa, a mięśnie potwornie paliły.
- Dobra, odpocznij chwile, ja pójdę do domu po coś do picia, a ty poleż tu i zaczekaj na mnie, to jeszcze nie koniec. - Powiedział, pochylając się nad nią. Lena pokiwała głową, próbując unormować oddech.
***
- Czyli wszystko mamy omówione? - zapytał Evan, podnosząc się z wygodnego fotela, po czym podszedł do okna, a widząc w ogrodzie piękną Lenę z Joshuą, zainteresowany tym, co robią, przyglądał się im z zaciekawieniem. - Ależ ona jest seksowna - wyszeptał do siebie, pocierając dłonią brodę, całkowicie ignorując słowa Declana, który w tym momencie do niego mówił.
Patrzył na nią z takim pożądaniem i zaciekawieniem, że zwrócił tym na siebie uwagę szatyna. Wyglądała seksownie i tak walecznie, kiedy zadawała Joshule kolejne ciosy, długimi nogami. Właśnie w tym momencie wyobraził sobie ją, jak oplata go w pasie podczas długiego, namiętnego seksu.
- Na co patrzysz? - zapytał, podchodząc do niego, lecz ten nawet nie usłyszał jego słów. Declan spojrzał w dal, gdzie pośrodku ogrodu ćwiczyła Lena z jego bratem, po czym głośno westchnął, klepiąc Evana po plecach. - Jesteś uparty jak osioł. Uprzedzałem cię, że źle się to dla ciebie skończy, ale widzę, masz klapki na oczach.
Evan stał przy oknie, uśmiechał się do siebie szeroko, pożerając wzrokiem ciało Rosyjskiej piękności, a kiedy dostrzegł, że Joshua zostawił leżącą na trawie dziewczynę, podskoczył gwałtownie, obracając się w kierunku drzwi. Spojrzał na Declana, wyminął go, a następnie powiedział głośno.
- To moja szansa!
- Zaraz będziesz płakał - wyszeptał szatyn z szerokim uśmiechem na ustach, otwierając okno na oścież, ciekawy, co zrobi napalony i nieokiełznany Evan.
Mężczyzna wybiegł z gabinetu i jak strzała popędził do ogrodu, gdzie na trawie leżała Lena. Oczy miała zakryte rękami i oddychała głośno po męczącym treningu, próbując unormować oddech. Młody brunet podszedł po cichu do nastolatki, a następnie ostrożnie ukląkł przy jej boku. Lena od razu poznała, że to ten intruz, bo jego perfumy były tak wyraziste i charakterystyczne, że czuła je już z daleka. Uśmiechnęła się do siebie, a następnie czekała na odpowiedni moment, by go zaatakować. Patrzył na jej ciało, płaski, odkryty brzuch z małym, delikatnym kolczykiem w pępku, kawałek tatuażu, jaki wydostawał się zza linii czarnych legginsów i miał niewyobrażalną ochotę jej dotknąć. Na jej ciele widniały małe kropelki potu, które w słońcu pięknie się mieniły.
- Czego chcesz padalcu? - zapytała cichym głosem, zdejmując dłoń ze swojego czoła. W dalszym ciągu leżała płasko na trawie i była nadwyraz spokojna i opanowana. Mężczyzna uśmiechnął się do niej niegrzecznie, a następnie opuszkami palców, przejechał po jej wyrzeźbionym brzuchu, powodując u niej delikatne łaskotki.
- Może poćwiczymy razem? Nauczysz mnie kilku chwytów? - zapytał, skanując jej piękną twarz.
Declan stał w oknie i z uśmiechem na twarzy obserwował, co działo się w ogrodzie.
- Na co patrzysz? - zapytał Joshua, przechodzący obok gabinetu.
- Sam zobacz - wyszeptał, kręcąc głową na boki.
Joshua podszedł do brata, a kiedy zobaczył, jak Evan dotyka Leny, cały się spiął, chcąc od razu pobiec do ogrodu.
- Co za mały chuj! - warknął zły.
- Stój i patrz - zaśmiał się, robiąc mu miejsce przy oknie.
Lena uśmiechała się słodko do natarczywego bruneta, próbując nie dać po sobie poznać, że zaraz zrobi mu krzywdę, a on szczerzył się do niej jak mysz do sera, palcami gładząc jej ciało.
- Jesteś bardzo piękną, młodą kobietą. - wyszeptał, spoglądając na jej piersi, które pod wpływem szybkiego i głębokiego oddechu, podnosiły się i opadały, dodając tej chwili zmysłowości i jednocześnie pikanterii.
- Naprawdę? - zapytała, przymykając delikatnie powieki.
- Naprawdę - warknął, pochylając się w jej stronę dość znacznie. - Nauczysz mnie kilku rzeczy? - zapytał z szerokim uśmiechem na ustach.
- Jak sobie życzysz - odpowiedziała słodko, a następnie zerwała się z ziemi, chwytając mężczyznę za ręce, powaliła go na łopatki, siadając na jego klatce piersiowej okrakiem, a udami ścisnęła mocno głowę mężczyzny. Patrzyła na jego twarz, zaciskając coraz mocniej uda, widząc, jak brakuje mu oddechu. Odchyliła się lekko do tyłu, w dalszym ciągu miażdżąc mu głowę, w dłoń złapała jego przerodzenie. Ścisnęła dłoń, sprawiając brunetowi okropny ból i z uśmiechem na ustach słuchała jego krzyków i próśb, by go puściła. - Jak nie dasz mi spokoju, to urwę ci fiuta, rozumiesz?! - zapytała, zaciskając mocniej dłoń na jego członku. W tej chwili, z otwartego okna, słychać było tylko wrzask, pisk i głośny śmiech Declana i Joshuy.
- Evan, Evan, poległeś! - krzyczeli, głośno klaszcząc w dłonie. - Kurwa, szkoda, że Sergiej wyjechał z samego rana do Rosji, bo by miał świetną zabawę! - Tym razem krzyknął Joshua, poklepując brata po ramieniu. Lena spojrzała w stronę okna, gdzie stali jej „wujkowie", a następnie wstała z kontuzjowanego mężczyzny, głośno krzycząc.
- Wujku?
- Tak skarbeńku? - zawołał Declan, szczerząc się od ucha do ucha.
- Robisz interesy z debilami! - odpowiedziała, a następnie spojrzała na leżącego Evana, który próbował złapać oddech i z szerokim uśmiechem na ustach wyszeptała w jego stronę. - Żegnam panie seksowny dupku Arta.
Brunet pokręcił głową, podpierając się na łokciach, spojrzał na odchodzącą nastolatkę, która seksownie kręciła biodrami, przy każdym jej ruchu. Zakasłał, a następnie krzyknął w jej kierunku.
- Do zobaczenia kwiatuszku! - Po tym bliskim i jakże ekscytującym spotkaniu z Leną, mężczyzna nie zamierzał odpuścić i trzymać się od niej z daleka. Przysiągł sobie, że zrobi wszystko, co będzie trzeba, aby ją zdobyć, by była tylko jego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro