Manipulative bitch.
ROZDZIAŁ VII
W T E D Y
Estelle westchnęła cicho. Poprzednia noc była naprawdę niesamowita. Nie dziwiła się już Paryżankom, które chętnie zapraszały niegdyś jej męża w swoje progi. Właśnie, jej męża. Wciąż nie mogła uwierzyć, że ma męża i jest nim Eugene.
Tymczasem mężczyzna pochrapywał cicho u jej boku. Zwróciła twarz w jego stronę i przyjrzała się mu. Mimo że widziała go codziennie, w dalszym ciągu zachwycał ją jego widok.
— Nie gap się na mnie. — mruknął zaspany mężczyzna.
— Jesteś tak przystojny, że aż ciężko oderwać wzrok. — westchnęła i podciągnęła się na rękach, aby ucałować jego policzek. Kiedy już chciała się od niego odsunąć, przyciągnął ją do siebie gwałtownie, przez co jej ciało zderzyło się z jego rozgrzanym torsem. Wypuściła z ust pełen napięcia oddech. Jeszcze przed chwilą zaspany Eugene, teraz wydawał się całkowicie przebudzony. Jego dłonie zaczęły sunąć wzdłuż materiału jej jedwabnej koszuli nocnej, ciągnąc ją ku górze, odsłaniając tym samym jej ciało. Przyglądał mu się z niemym szokiem pomieszanym z podziwem. Jej sylwetka przewyższała swoim pięknem wszystkie jego dotychczasowe wyobrażenia o niej. Estelle usiadła na nim okrakiem. Umiejscowiła dłonie na jego ramionach, delikatnie wbijając w nie paznokcie. Spojrzała mu w oczy, które teraz bacznie obserwowały każde jej posunięcie. Pochyliła się i złożyła na jego ustach pocałunek. Z początku niewinny i delikatny zmienił się w namiętny i pełny pasji. Oboje zachowywali się, jakby świat nie istniał poza ich dwójką, jednak donośny dźwięk telefonu, boleśnie przypomniał im o obecności całej reszty świata. Eugene opadł na poduszki z jękiem rozpaczy. Estelle zachichotała cicho i wstała, żeby odebrać.
— Halo? Eugene? — w słuchawce odezwała się jakaś kobieta. Estelle zmarszczyła czoło i obdarzyła męża podejrzliwym spojrzeniem.
— Tutaj Estelle, jego żona. — przedstawiła się powoli kobieta. Eugene wciągnął ze świstem powietrze i uderzył się otwartą dłonią w czoło.
— Och... witaj Estelle. Jestem Monigue, jego siostra.
T E R A Z
Ann popatrzyła na detektywa, jakby spadł z księżyca. Chociaż z drugiej strony zawsze chciała odwiedzić Paryż, jednak teraz nie było na to czasu. Jej głowę zaprzątały przygotowania do ciąży i porodu. Trzeba będzie zrobić gruntowne zmiany, ponieważ trzeba będzie zrobić pokój dla dzieci. Nie była pewna, czy mogłaby wyjechać, a nie chciała rozstawać się z Holmesem na zbyt długo. Z praktycznych względów mógłby być jej potrzebny. Postanowiła mu to delikatnie przekazać.
— Czyś ty na głowę upadł? Nie wiem, czy w ogóle będę mogła podróżować w moim obecnym stanie, poza tym jest masa spraw do załatwienia, zanim urodzę. — zaczęła wymieniać. Była pewna, że Sherlockowi zrzednie mina, jednak ten dalej się uśmiechał, co tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że detektyw myślami już przechodzi odprawę na lotnisku. Machnęła więc tylko ręką. — Zresztą pogadamy o tym wieczorem.
Reszta spotkania przebiegła raczej w przyjemnej atmosferze. Estelle i pani Hudson wymieniały się poradami na temat szydełkowania przy akompaniamencie sarkastycznych komentarzy Ann. Richard Wolf, Lestrade, Mycroft oraz państwo Holmes pogrążyli się w rozmowie na temat obecnej sytuacji politycznej, gorączkowo rzucając coraz to nowymi sposobami do zażegnania nadchodzącego kryzysu. Tylko Sherlock i Molly wydawali się nie interesować żadną z toczących się dyskusji. Detektyw siedział w swoim fotelu, popijając 'lekko' wzmocnioną herbatę. Hooper usiadła na oparciu po jego prawej stronie.
— Brakuje ci Watsona? — zapytała, wpatrując się w niego uporczywie.
— Skąd ten wniosek?
— Daj spokój. Twój najlepszy przyjaciel nie chce utrzymywać z tobą kontaktu. Każdy by się przejął.
Sherlock tylko mruknął coś w odpowiedzi, więc kobieta postanowiła kontynuować.
— Gdybyś chciał pogadać, to wiesz gdzie mnie szukać. — pocałowała go w policzek i odeszła w stronę drzwi kołysząc biodrami. Ann zauważyła ten z pozoru niewinny gest z niemym szokiem.
Manipulująca suka.
— A gdzie Charlotte i Jake? — zaciekawił się nagle pan Wolf. Ann poczuła lekkie ukłucie w sercu. Jej przyjaciółka nie odbierała od niej telefonu oraz nie odpisała na wiadomość Sherlocka. Jake pewnie trzymał jej stronę, bo również się nie odzywał.
— Mieli inne plany. Jakiś wyjazd, czy coś. — przyszedł jej z pomocą Sherlock. Zapadła cisza, którą przerwał Mycroft.
— Będę się zbierał. — wstał, podnosząc parasolkę.
— Ja też. Molly podwieźć cię? — zaproponował Lestrade.
— Jasne.
— My też już pójdziemy. — państwo Holmes udali się wraz ze starszym synem w stronę wyjścia. Gdy wszyscy się już pożegnali, a w salonie zostali tylko Ann, jej ojciec i babcia oraz Sherlock, kobieta postanowiła zrobić dla wszystkich kolację. Ann oddała babci swój pokój, natomiast jej ojciec musiał przenocować na kanapie w salonie.
Stresowała się nadejściem nocy. Spała z Sherlockiem w łóżku tylko kilka razy. Przeważnie spali osobno, a razem zazwyczaj po seksie. To był w zasadzie dobry obrót spraw, niedługo przecież musieliby spać w jednym łóżku, ponieważ któryś z pokoi muszą przeznaczyć dla dzieci. Nie zmieniało to faktu, że kobieta odczuwała lekkie zdenerwowanie.
— Kolację podano. Bon appétit ! — Estelle postawiła przed nimi parujące talerze.
W T E D Y
— Siostrą? — Estelle patrzyła już z niemą złością na męża. Jak mógł ukrywać przed nią, że ma siostrę? I to przez rok! Nawet się nie zająknął o jej istnieniu, a gdy zapytała, czy ma rodzeństwo zaprzeczył.
O co w tym wszystkim chodzi?
— Zgaduję, że nie wspominał ci o mnie. Tak się składa, że akurat jestem w Paryżu, zechciałabyś może, wyskoczyć ze mną na filiżankę kawy?
— Bardzo chętnie. — odpowiedziała, idąc w stronę szafy. — Gdzie się spotkamy?
— Czekam pod waszym domem.
Przepraszam, że coraz rzadziej rozdziały wrzucam, ale muszę ogarnąć mój wewnętrzny bałagan, bo coś słabo ze mną ostatnio hahahah.
_pestka_
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro