I will replace your guardian angel when he happens to be fed up with you.
ROZDZIAŁ VI
W T E D Y
Estelle nerwowo wygładzała materiał. Postawiła na prostotę. Nieskazitelnie biała sięgająca do połowy łydki sukienka opadała miękko na jej nogi. Z wierzchu biel obcisłej spódnicy pokryta była dwoma warstwami tiulu, który z kolei łączył się z niemalże geometrycznie prostym gorsetem delikatnie zaokrąglonym nad piersiami, tworząc coś na kształt serca. Od gorsetu odchodziła cienka biała siateczka, rozchodząca się wzdłuż dekoltu i obojczyków, aż do nadgarstków. Na dłonie założyła dopasowane, również wykonane z siateczki, rękawiczki.
Rozpuściła poskręcane naturalnie włosy, dzięki czemu koło jej twarzy tańczyły brązowe loczki. Czerwone usta idealnie kontrastowały z kolorem sukienki i dodawały drapieżności jej wyglądowi.
Ceremonia miała być skromna, przede wszystkim, dlatego że mieli wziąć ślub cywilny. Chcieli jednak zachować tradycje obu rodzin, więc młodzi nie widzieli się oraz pościli cały dzień, a przy ołtarzu również miało być zachowane kilka chrześcijańskich obrzędów.
Mimo iż na ceremonii ich zaślubin mieli pojawić się tylko najbliżsi, Estelle wręcz pożerał stres.
— Esti? Już czas. — jej ojciec wziął ją pod rękę i uśmiechnął się do niej serdecznie. Kobieta wzięła głęboki oddech i weszła do sali.
Gdy zobaczyła go przed ołtarzem, praktycznie trzęsącego się ze stresu, zachichotała pod nosem. Myślała, że wzięcie ślubu będzie jedną, z najtrudniejszych rzeczy, jaką przyjdzie jej zrobić w życiu. Jednak widząc go w podobnym stanie, co ona całe napięcie wyparowało jak kamfora. Zniknął strach i stres, a zapanował spokój i przekonanie, że to z tym mężczyzną chciała spędzić resztę życia.
Eugene nie mógł odwrócić od niej wzroku. Wyglądała przepięknie, choć w jego mniemaniu zawsze była nieziemsko piękna, nawet w okularach opuszczonych na czubek nosa, rozczochrana, leżąca pod kocem. Słowa urzędnika jakoś nie trafiały do niego, jego umysł był zbyt zajęty chłonięciem każdego centymetra jej ciała.
— Czas, aby państwo młodzi wygłosili swoje przysięgi — te słowa przyciągnęły wreszcie uwagę młodego Delacruente'a. — Zaczniemy od pani.
— Eugene, jesteś moim szczęściem i przekleństwem. — mrugnęła okiem, a wszyscy zgromadzeni wybuchnęli cichym śmiechem. — Pokochałam cię od pierwszego spotkania. Ślubuję być z tobą zawsze, nawet gdy nie będę miała siły wypowiedzieć twojego imienia, a przysięgam, że jest ono moim ulubionym. Będę wspierać cię, zawsze bez względu na okoliczności. Zastąpię twojego anioła stróża, gdy zdarzy mu się mieć cię dosyć. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby nie stała ci się krzywda, jednak jeśli kiedykolwiek takowa nastąpi postaram się, za wszelką cenę ją złagodzić. — gdzieniegdzie kilka kobiet pociągnęło nosem. — Jesteś moim najlepszym przyjacielem, znasz mnie nawet lepiej niż ja samą siebie. Nie mogłam mieć większego szczęścia, poznając ciebie. Ślubuję być z tobą w zdrowiu i w chorobie, szczęściu i niedoli. — zakończyła, wycierając łzy z policzków.
— Estelle, nie wiem, czy zdołam powiedzieć coś lepszego niż ty. Jesteś naprawdę niesamowita. Jesteś wszystkim, czego szukałem. Czasami czuję się przy tobie jak ostatni głupiec, bo intelektem przewyższasz największych geniuszy świata — kilka osób zaśmiało się po cichu. — co dzień uczę się od ciebie nowych rzeczy i co dzień zaskakujesz mnie jeszcze bardziej. Jesteś dla mnie zagadką, którą chcę rozwiązywać do końca moich dni. Kocham cię mocniej niż kogokolwiek na tym świecie. Chcę być przy tobie na zawsze, w zdrowiu, chorobie, szczęściu i niedoli. Chcę dzielić z tobą każdą chwilę, tę dobrą i tę złą. Chcę być twoim oparciem, gdy wszyscy odejdą. Chcę zestarzeć się, trzymając cię za rękę i w bujanym fotelu patrzeć na dorastające wnuki. Ślubuję ci wierność niezależnie od sytuacji. Ślubuję być z tobą, dopóki śmierć nas nie rozłączy, a i wtedy przekupię strażników niebios, aby mnie do ciebie zaprowadzili. — uśmiechnął się i wytarł łzy spływające po jej policzkach. — Rozmażesz się kochanie. — szepnął jej do ucha.
— Dziękuję za wygłoszenie tych naprawdę pięknych słów. — mężczyzna wytarł kąciki oczu chusteczką. — Na mocy nadanej mi przez Rząd Francuski, ogłaszam was mężem i żoną. Załóżcie obrączki — młodzi wykonali polecenie. — Możesz pocałować pannę młodą.
Eugene nie trzeba było dwa razy powtarzać.
T E R A Z
Atmosfera w salonie zgęstniała. Richard Wolf wpatrywał się uporczywie w matkę, która jak na złość unikała jego spojrzenia.
— Zamierzasz odpowiedzieć? — warknął zniecierpliwiony.
— Nie nienawidziłam go — zaczęła ostrożnie, jakby ważąc każde słowo, czy wypowiedziane zdanie. — Po prostu go nie kochałam.
Szczere i bezpośrednie wyznanie Estelle przygniotło nieco Richarda. Nagle wszystkie jego dziecięce domysły okazały się prawdą.
— To dlaczego z nim byłaś?
— Mój ojciec mnie zmusił. To był dla mnie jedyny ratunek, szczególnie po tym...— załamał jej się głos. Od czasu pamiętnej nocy minęło blisko siedemdziesiąt pięć lat, jednak rana w jej sercu nie przestała krwawić. Każdego dnia umierała z tęsknoty i oddałaby wszystko, żeby dowiedzieć się, co stało się z Eugene'm.
— Nigdy nie powiedziałaś, co się wtedy wydarzyło. Zechciałabyś nas wreszcie oświecić? — ojciec Wolf nie dawał za wygraną. Musiał wreszcie się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi.
— Zanim poznałam twojego ojca, miałam męża. Kochałam go nad życie. Był naprawdę niesamowity. Przystojny, inteligentny, zabawny. Po prostu można powiedzieć, że był 'moją drugą połówką'. Dopełniał moje braki, a i ja go w jakiś sposób dopełniałam. Pewnej nocy, rok po naszych zaręczynach w naszym domu wybuchł pożar. Sąsiedzi wyciągnęli mnie z płonącego budynku, jednak nikt nie mógł znaleźć Eugene'a. Nigdy nie pogodziłam się z jego zaginięciem. — kobieta wytarła chusteczką spływającą po policzku łzę.
— Zaginięciem? — zdziwił się Sherlock. — Z całym szacunkiem proszę pani, jednak wydaje mi się, że z pani męża została kupka popiołu.
— Strażacy przyjechali natychmiast i ugasili pożar. Nasze rzeczy nie były za bardzo zniszczone, co wskazuje na to, że nie mógłby umrzeć, ponieważ ludzkie kości płoną dopiero w temperaturze 1200 stopni i płoną około godzinę. Jak już wcześniej nadmieniłam, strażacy bardzo szybko uporali się z ogniem, nawet kilka książek się zachowało, więc jedyne co mogło spotkać mojego męża to ciężkie poparzenia, a nie utrata życia. — warknęła. Ann zauważyła błysk w oku Holmesa. Uśmiechnął się szeroko i rozłożył wygodnie na fotelu. Estelle spojrzała na niego z wyrzutem. Czy ten chłystek miał czelność śmiać się z jej tragedii?
— Ann chciałabyś może pojechać do Paryża i rozwiązać sprawę zaginięcia twojego niedoszłego dziadka?
Wybaczcie, że musieliście tyle czekać, ale miałam sporo spraw na głowie i brak czasu :(
Na dole mamy Eugene'a.
Jak wam się podoba?
_pestka_
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro