Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

64 |Seks odpowiedzi|

KOMENTUJCIE TAK DALEJ, A DZISIAJ TO SKOŃCZYMY 😱😭❤️

Amanda

Dzisiaj byłaby nasza rocznica, ale.. nie odzywaliśmy się do siebie od dłuższego czasu, przez dłuższy czas mam na myśli dwa tygodnie. To najokropniejsza rzecz jaką powiem, ale łatwiej się żyje bez niego, niż nieustannie czekają na niego. Jednak w taki dzień jak dziś, czuję się jak ostatnia idiotka, bo po prostu chciałbym, żeby tu był. Wiem, że to nie ma żadnego sensu, ale to nie tak, że przestałam go kochać.

Nie do końca wiem, co się tam wtedy wydarzyło, ale odkąd stamtąd wyszłam on się do mnie nie odezwał.

Dzisiaj jest festyn w naszym niesamowitym małym miasteczku. Christina i Nico postanowili, że nie odpuszczą mi tego i że muszę tam iść. Tak, świętuję moją jednak nie rocznicę z moimi przyjaciółmi.

Byłam już gotowa wyjść z domu gdy nagle zamek się przekręcił i ktoś wszedł do środka. Czy tata wrócił szybciej? Nie, to nie tata.

─ Luke? ─ patrzę na niego, a on na mnie ─ Co tutaj robisz?

─ Mam kluczę pamiętasz? ─ kiwam głową.

─ Nie o to chodzi.

─ Ta, wiem, ale nie wiem jak to wyjaśnić.

─ Wychodzę, Luke ─ mówię nieco łamiącym głosem.

─ Dokąd?

─ Na festyn.. Co tutaj robisz?

─ Przyjechaliśmy z braćmi odwiedzić tatę.. ─ kiwam głową, bo co mam zrobić? Rzucić się na niego ─ Kocham cię, wiem, że to nie jest coś, co chcesz usłyszeć, ale kocham cię, bardzo cię kocham i bardzo za tobą tęsknię.

─ Dostałam stypendium w Portland ─ mogę wybierać ─ dokładnie takie samo jak w Pacyfic City ─ to wszystko, co mówię zanim mijam go w drzwiach.

─ Mogę iść z tobą, Amanda? ─ zastanawiam się chwilę.

─ Dzisiaj byłaby nasza rocznica, Luke ─ staje jak wryty i tylko się na mnie gapi.

─ O kurwa, tak faktycznie.. zapomniałem...

─ Żadna nowość ─ nim zdążę zareagować, on przytula się do moich pleców i wtula głowę w moją szyję.

─ Pojedź ze mną do Portland i zamieszkaj albo chociaż po prostu wybierz Portland. Chciałaś tego, ja tego chciałem..  Kocham cię, rozumiesz? ─ zaczynam płakać, powstrzymywałam łzy przez ostatnie dwa tygodnie ─ Przepraszam za to. Musiałem trochę pomyśleć i..

─ Czy jeśli wybiorę Pacyfic City, zostawisz mnie tak naprawdę? ─ szepczę.

─ Poradzimy sobie z tym, ale i tak wiem, że przyjedziesz do Portland. Jedź i zobacz, że ci się nie podoba.

– Nie wybaczam ci. Nie tym razem, nie tak łatwo. Nie zasłużyłam na to. Ja też za tobą tęsknie, ale ty mi o czymś nie mówisz, a ja mam tego dosyć.

– Pozwól zabrać się na ten festyn jako na randkę, proszę. Możemy iść nawet z twoimi przyjaciółmi, tylko kurwa proszę, nie odtrącaj mnie.

– Dlaczego? Ty robisz to cały czas.

– Zachowałem się jak dupek, ale.. – nie wiem, co on ukrywa i nie wiem czy mam na to siłę.

– Myślałam, że jesteś tu z braćmi.

– Zabieram cię na festyn, dobrze? Mogę nawet kupić ci tonę tej gównianej waty cukrowej, którą tak uwielbiasz – obracam głowę w jego stronę.

– Dlaczego to zrobiłeś?

– To były najgorsze dwa tygodnie w moim życiu, więc uwierz kurwa, że nie mam pojęcia – wierzę mu, ale czy to do czegoś prowadzi?

– Myślę, że nigdy nie przestanę cię kochać – mówię odważnie – ale ty? Musisz mi w końcu powiedzieć, co siedzi w twojej głowie, bo całkowicie tego nie rozumiem, Luke.

– Dobrze, ale teraz spędźmy miło czas – chce mnie złapać za rękę, ale ja się odsuwam – Amanda...

– Proszę, nie dotykaj mnie, Luke.

– Jak mam cię kurwa nie dotykać? – nie chcę mu po prostu wpaść w objęcia, muszę się do niego nauczyć stanowczości.

– Na moich warunkach. Wiesz, że przez cały rok nie zabrałeś mnie na randkę? Obiecałeś, że to zrobisz gdy wybrałam ciebie.

– Spędzaliśmy razem tyle czasu, że naprawdę potrzebowałaś randki? – potrzebuję po prostu go, ale zaczynam zauważać jak bardzo to jest niezdrowe.

– Chodź już – wsiadam do samochodu, a on wsiada na miejsce pasażera.

– Ładnie wyglądasz – patrzy na mnie – co ja w ogóle mówię, pięknie – obracam głowę, żeby spotkać jego spojrzenie.

– Nigdy mi tego nie mówisz, nigdy – dotyka mojego policzka.

– Jedź ze mną do Portland – obracam się gwałtownie. Nie mogę wierzyć w jego słowa, póki nie zmienią się jego czyny.

To on powinien pojechać ze mną do Pacyfic Cify, to ja od początku coś dla niego poświęcam.

– Jedź ze mną do Pacyfic City – mówię krótko – Skoro mnie tak bardzo kochasz, jedź ze mną, Luke.

– Mamy dzisiaj rocznicę, porozmawiamy o tym kiedy indziej – najłatwiej wykręcić się w ten sposób, prawda? – Co robiłaś przez te dwa tygodnie?

– Dużo imprezowałam – zaciskam dłonie na kierownicy, żeby ukryć moje zdenerwowanie – Alkohol, papierosy, faceci...

Muszę zachować poważną minę.

– Faceci? – warczy na mnie.

– W końcu byłam wolna, prawda?

– Amanda, kurwa.

– Zostawiłeś mnie i co? Pamiętasz jak ty mnie zdradzałeś? Też trwało to dwa tygodnie...

– Kurwa, nie! Nie zrobiłaś tego!

– Zrobiłam – zaraz się rozpłaczę albo wybuchnę.

– Ty... kurwa.. co ty sobie kurwa myślałaś? Jesteś...

– No dalej wyzwij mnie! – rzucam mu wyzwanie – Pokaż mi kim jesteśmy oboje!

– Jesteś...

– No dalej! – krzyczę głośniej.

– Dlaczego nam to zrobiłaś?! – krzyczy.

– Zerwałeś ze mną!

– Wiesz, że nie tak naprawdę! – co za głupia rozmowa.

– Nie, nie wiem! Nigdy nie wiem, co siedzi ci w głowie! – nawet nie wiem kiedy, zatrzymałam samochód na poboczu.

– Z kim mnie zdradziłaś, Amanda?

– Z nikim! Nie jestem tobą, nie sypiam z byle kim! – to go wyprowadza z równowagi jak zawsze – Chciałam ci pokazać, że nie możesz mnie tak traktować!

Rozpina pas, rozpina mój pas, a potem przyciska mnie do drzwi.

– Zaraz ci kurwa pokażę, dlaczego do cholery należysz do mnie! – zadziera mi spódniczkę do góry i wyswobadza z majtek.

– Typy, Hemmings! – krzyczę, zduszonym głosem.

On mocno ściska moje uda i uniemożliwia mi ruch.

– Jesteś gorącym sukinsynem, to dlatego moje ciało na ciebie odpowiada – całuje mnie, kurwa, czule w kolano.

– Należysz kurwa do mnie i czas ci to przypomnieć – wkłada głowę pomiędzy moje nogi, a je zaplata sobie na ramionach. Przejeżdża językiem po mojej płci, a gdy zasysa guziczek w usta...

– Luke – nie mam pojęcia o co błagam gdy wkłada we mnie język.

Poddając się temu, zaciągam wyżej spódniczkę, żeby móc na niego patrzeć. Stoimy na poboczu drogi, a on pieści mnie ustami. Gdy znowu bierze w usta moją łechtaczkę, unoszę biodra do góry. Nienawidzę seksu i tego, co on robi z ludźmi. Nienawidzę tego, że dochodzę na jego języku, a on szepcze, że tylko on może mi to zrobić,

– Jesteś chorym sukinsynem – mówię gdy unosi głowę.

– Kochasz mnie – patrzę w jego niebieskie oczy – Wybaczyłaś mi już? Czy muszę wyjąć większe dzieła?

– Kocham cię – mówię zrezygnowana.

Luke opiera swoje czoło o moje.

– Kocham cię, bardziej – nie wydaję mi się to w ogóle możliwe.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro