Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

62 |I tak cię mam|

*kolejny

Amanda

Tym razem jechałam do niego, według wcześniej ustalonego planu. Ostatnio to on odpuścił tydzień zajęć i przyjechał do mnie. Byłam zdziwiona gdy codziennie rano budził mnie zapach kawy albo gdy dostawałam śniadanie do łóżka. Woził i odbierał mnie ze szkoły. Było tak jak przez pierwszy miesiąc wakacji. Wielokrotnie widziałam zaskoczone spojrzenia albo dostawałam dziwne pytania jak udało mi się to zrobić.

Po prostu się kochaliśmy. Związki na odległość nie są proste, bo dlaczego by miały? Już wystarczająco trudno jest być z kimś gdy ten ktoś jest obok, a gdy dzieli was odległość dwóch godzin i tona ludzi, którzy wam źle życzą..

Wchodzę do jego mieszkania, bo tutaj nikt nigdy nie puka. Mike powiedział, że nie mogę mieć kluczy, a ja nawet o nie nie poprosiłam. To było ich wspólne mieszkanie i to było jasne, że nie będę się tu czuć tak jakby to było moje. Trzymałam tu tylko trochę świeżych rzeczy i kosmetyków.

─ O Amanda ─ mówi zaskoczony Ashton ─ Byliście umówieni? Bo go nie ma.

─ Tak ─ jestem zaskoczona, że go nie ma, cholera.. Czy ja coś pomyliłam? ─ Cześć, Ash ─ cmokam go w policzek ─ Gdzie jest?

─ Poszedł gdzieś z Mike'm ─ oczywiście, że jest z Mike'm.

─ To ja zaczekam w samochodzie..

─ Nie wygłupiaj się. Właśnie przygotowuję obiad. Przeszedłem ostatnio na dietę, cholera zdrowe jedzenie i siłownia pochłania cały mój wolny czas ─ on jest zupełnie inny niż pozostała trójka ─ Zjesz ze mną? ─ i w tym momencie burczy mi w brzuchu ─ Czyli tak.

─ Dziękuję, Ash. Mike zawsze patrzy na mnie jak na trędowatą, a Cal jest wiecznie nieobecny i.. ─ ostatnio zdecydowanie za dużo płaczę.

─Chodź, pomożesz mi.

Nie protestuję i cieszę się, że Ashton mnie nie ocenia. Idę z nim do kuchni i pomagam mu przy gotowaniu. To nawet świetna zabawa, można się lepiej poznać i przy okazji powygłupiać, ale najważniejsze nie myśleć za dużo.

─ Widać, że ćwiczysz ─ rzucam  w którymś momencie.

─ Ta? ─ obraca się w moją stronę z uśmiechem ─ Miło mi to słyszeć ─ specjalnie napina mięśnie, a ja po prostu wybucham śmiechem.

─ Ktoś jeszcze chodzi z tobą na siłownie?

─ Calum, pozostałą dwójka.. ─ wtedy Luke wchodzi do kuchni.

─ Co tu robisz, Amanda? ─ uśmiecham się do mojego faceta.

─ Byliśmy na dzisiaj umówieni.. czekam tu od kilku godzin ─ Mike parska śmiechem.

─ Zaraz wracam ─ idzie do swojego pokoju, a ja zostaję z Ashtonem i Mike'm.

─ Na długo znowu przyjechałaś? ─ nie rozumiem, co ja mu takiego zrobiłam.

─ Przepraszam, że sprawiam ci tyle problemów ─ on uśmiecha się do mnie.

─ To całkiem zabawne jak bardzo naiwna jesteś ─ Ashton patrzy na niego, a potem na mnie ─ Weekendy są takie nudne.. Nakarmisz nasz, Ashton?

─ Idź zjedz jakieś gówno, Mike.

─ Och, tobie też odbija gdy ona tu jest.. ─ i po prostu wychodzi.

─ Jestem ─ mówi Luke i całuje mnie w czoło ─ Przepraszam, zapomniałem ─ kiwam głową. Mogę na niego nakrzyczeć, ale spędzam z nim dwa dni w tygodniu i szkoda tracić mi tego czasu na kłótnię.

─ Zrobiłem obiad, jak Amanda się z tobą podzieli to też możesz zjeść.

─ Jadłem już ─ wyciąga paczkę papierosów z jeansów i opiera się o blat ─ Wy sobie zjedzcie.

Nawet mnie jeszcze nie pocałował.. Ja też nie sięgam po pocałunek, bo mimo wszystko spóźnił się o trzy godziny. Dlaczego to wszystko musi się robić takie skomplikowane?

Zjadam obiad rozmawiając z Ashtonem. Czuję obecność Luke'a i zapach jego przeklętych papierosów. Potem idziemy do jego pokoju.

─ Ten tydzień był zbyt długi, mogę wziąć kąpiel?

─ Nie musisz pytać. Kurwa, ta wanna to przekleństwo tego mieszkania.

─ To mieszkanie ma zdecydowanie więcej plusów niż minusów ─ wyję z szuflady jego koszulkę, nawet jeśli mam tu swojego rzeczy, lubię w ten sposób czuć się blisko niego ─ Idę.

Gdy wchodzę do salonu, przez który trzeba przejść, żeby dotrzeć do drugiej części pokoi i łazienki, wyczuwam charakterystyczny zapach trawki. Jest dopiero siódma, a oni już palą to gówno.. Czy kiedykolwiek im się to znudzi? Albo kiedykolwiek dojrzeją? Czy powinnam go powstrzymać?

Rzadko biorę kąpiel w tej wannie, ale chyba potrzebowałam tego. Wiem, że jest obok i to w tej chwili wystarczy. Robię sobie bardzo gorącą kąpiel i wchodzę do wody. Chcę spędzić tu dużo czasu, on może ten czas spędzić w salonie, czy gdziekolwiek. Gdzie był przez ostatnie trzy godziny, gdy miał być tu ze mną?

Drzwi od łazienki się otwierają, na szczęście to tylko Luke. Trzyma w rękach papierosa, a raczej powinnam powiedzieć skręta z niesamowicie drażniącym zapachem. On bez żadnego słowa po prostu zaczyna się rozbierać, klepie mnie w ramię, a ja przesuwam się do przodu.

─ Kocham cię ─ szepcze jak zawsze do mojego ucha, gdy już wygodnie się usadowi.

─ Gdzie byłeś?

─ Planowaliśmy z Mike'm urodziny Caluma i jakoś tak zleciało nam za dużo czasu.. ─ wtulam się w jego klatkę piersiową, a on kładzie dłoń na moim biodrze.

─ Kocham cię ─ odpowiadam w końcu.

─ Dobrze to słyszeć ─ trąca nosem moją szyję, a potem czuję jak wypuszcza dym ─ Chcesz? ─ zdecydowanie jest w dziwnym nastroju.

─Tak ─ muszę się rozluźnić, przyjeżdżaniem czasem jest tu męczące.

Luke podaje mi skręta i pozwala mi się nim przez chwile cieszyć, a potem z powrotem jest w jego dłoni. Chcę się po prostu rozluźnić.

Luke przesuwa dłoń po moim boku, aż w końcu ściska moją pierś, a potem kciukiem drażni sutek, przesuwam się bardziej do niego, aż czuję jego erekcję.

─ Twoi przyjaciele są za ścianą..

─ Moi przyjaciele są za ścianą gdy robimy to u mnie w pokoju ─ skubie moją szyję, jednocześnie przebiegając dłonią po moim brzuchu i pomiędzy nogi ─ Rozchyl nogi, Amanda ─ ja odruchowo z jakiegoś powodu je zaciskam ─ Amanda ─ skubie zębami moje ucho.

─ Nie mam ochoty ─ opieram się o niego plecami, a jego dłoń kładę na moim karku. Bez słów mówię mu kocham cię.

─ Jak chcesz, chociaż się upalmy ─ chociaż się upalmy.

─ Chciałeś, żebym przyjechała ─ obracam głowę w jego stronę ─ Chciałeś, prawda?

─ Oczywiście kurwa, że chciałem, żebyś przyjechała ─ ponownie zaciągam się używką, a może nawet narkotykiem, który sprawia, że wszystko ma jeszcze mniej sensu pomiędzy nami ─ Jak w domu? Jak szkoła?

─ Niedługo są tutaj zawody, przyjedziesz? ─ po raz pierwszy czuję jakbym prosiła go o za dużo.

─ Tak ─ całuje mnie w szyję ─ Jasne, że przyjdę.

─ Chcesz dzisiaj zrobić coś innego? Nie wiem, gdzieś pójść czy coś..

─ Zobaczymy, skupmy się na kąpieli ─ chciałabym wiedzieć, co siedzi mu teraz w głowie.

Czuję jego erekcję przy swojej nodze i wyciągam rękę do tyłu, żeby wziąć ją w rękę.

─ Myślałem, że nie chcesz.. ─ nie patrzę na niego.

─ Nie widzieliśmy się trochę i pomyślałam..

─ Muszę ci coś powiedzieć ─ obracam głowę w jego stronę ─ Bardzo chcę, żebyś już tu była, szaleję bez ciebie, naprawdę szaleję.

Obracam się w jego ramionach, tak żeby siedzieć do niego przodem.

─ Wyprowadzimy się stąd, zamieszkamy sami, będziemy robić to wszystko o czym mówiłaś, pamiętaj o tym, dobrze?

─ O co chodzi, Luke? ─ łapie mnie za kark i przyciąga moje usta do swoich.

─ Kochaj się ze mną ─ jestem zdezorientowana, całkowicie zdezorientowana.

***
Napisałam to opowiadanie w kilka tygodni, mam już nawet zakończenie i w sumie mi smutno, że tak szybko je skończyłam, Eh.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro