Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

60 |Seks i seks|

Amanda

Tym razem to ja przyjechałam do niego. Zrezygnowałam z imprezy i z kolejnego rodzinnego obiadu, żeby w końcu odwiedzić go w Portland. Złamałam chyba wszelkie przepisy drogowe, żeby jak najszybciej być u niego. Gdy tylko dojechałam na kampus, co swoją drogą było pierwszy raz, byłam szczęśliwa, że zobaczę go w tym otoczeniu.

Przyznam, że trochę czasu zajęło mi naszukanie się właściwego budynku. W końcu go zobaczyłam, ale nie był sam. Nie jestem pewna czy on kiedykolwiek jest sam, nie nie mogłam tak myśleć. Jego przyjaciele robią rzeczy, których on nie robi, prawda?

Szedł z dwoma dziewczynami i moim ulubieńcem Mike'm. Miałam nadzieję, że szybko mnie zauważy, ale na razie tylko ja widziałam go. Oczywiście, że te dziewczyny z nimi flirtowały, a mój facet uśmiechał się w sposób, który nienawidzę. Bałam się, ale starałam się odrzucać te myśli. Teraz stałam naprzeciw tego, co ukrywałam przed swoją głową.

Ale gdy tylko mnie zauważył, od razu do mnie podszedł. To mi wystarczyło.

– Hej – stanęłam na palcach, żeby go pocałować, ale za nim ja zdążyłam to zrobić, on rzucił się na moje usta. Ten ogień, ta magia...

– Jesteś szybciej – odpuściłam sobie dwie ostatnie lekcje, ale nikt nie musi o tym wiedzieć.

– Jedźmy do ciebie, proszę – moja dłoń wkrada się pod jego koszulkę – Muszę cię poczuć.

Jeśli uprawiasz regularnie seks, a potem przestajesz to robić, cholernie ci tego brakuje. Oczywiście, że najbardziej brakuję mi jego bliskości, ale go budzącego mnie orgazmem także.

– Mike! Wrócisz moim samochodem? – Mike łapie kluczki – Dzięki.

Prawie biegniemy do mojego samochodu, a raczej ja biegnę, a on po prostu idzie swoim normalnym tempem. To on siada za kierownicą i od razu żałuję, że nie ma tutaj takich siedzeń jak w Cancun. To nie powstrzymuję mnie przed rozpięciem jego spodni i całowaniem po szyi. On jest już twardy i tylko wydaje z siebie te zduszone jęki. Naprawdę za nim tęskniłam. Poruszam dłonią na jego penisie, ale on w którymś momencie mnie zatrzymuję.

– Musisz przestać – nie przestaję, więc okazuje się, że jednak nie dojedziemy do jego mieszkania.

Luke wjeżdża w ślepą uliczkę, właściwie to jeszcze na kampusie. Nie protestuję, rozpinam pas, podciągam spódnice, a on nieco opuszcza spodnie. W jednej chwili jestem na swoim miejscu, a w drugiej opadam na jego kutasa, przyjmując go w siebie. Luke ssie moją szyję, a ja ciągnę go za jego przydługie włosy.

– Tak strasznie cię kocham – szepczę gdy on wypycha biodra na spotkanie moim, gdy podciąga moją koszulkę i odgina miseczki mojego stanika, żeby położyć usta na moich piersiach, moje ruchy robią się bardziej zdesperowane.

– Tęskniłem za tobą, zawsze za tobą tęsknie, słyszysz? – szepcze mi do ucha i ściska mój nagi tyłek.

Gdy wydaję z siebie głośny jęk i odchylam się trochę do tylu, włączam klakson. Podskakuję zbyt mocno, co powoduje, że zaciskam się na nim niemal boleśnie, a on nie zamierzam zwalniać swoich ruchów i dalej uderza we mnie.

Gdy on też dochodzi, po prostu opadamy na siebie.

– Potrzebowałam tego – Luke całuję mnie w szyję.

– Kurwa – i w tej chwili po raz kolejny rozumiem – Znowu zapomniałem o prezerwatywie – marszczy brwi w sposób, który nienawidzę.

– Och – mówię tylko – Przecież nie sypiasz z kimś innym, prawda?

– Ta – odpowiada od razu – Jasne – jego odpowiedź jest dziwna, ale to ignoruję.

– Więc nic się nie stało – całuję go w nos i schodzę z niego, ale on z z powrotem wciąga mnie na siebie i głęboko całuję.

– Kocham cię, mimo wszystko, rozumiesz?

– Tak – oddaje jego pocałunki i właściwie rozpoczynamy drugą rundę. Tym razem raczej skupiamy się na grze wstępnej. Nic nie robimy poklei.

W końcu dojeżdżamy do jego mieszkania i nie zwracając uwagi na ludzi w salonie idziemy do jego pokoju. Po prostu chcę z nim poleżeć i przypomnieć sobie naszą codzienność. Luke nie protestuje i pozwala mi się trzymać.

– Chcę już tu być – mówię przytulając się do jego boku – Wynajęlibyśmy razem mieszkanie.. robiłabym śniadania, a potem szlibyśmy  na kampus i rozstawali się na kilka godzin. Przychodziłabym na twoje występy, żeby zaliczyć numerek z gwiazdą rocka, a potem piłabym drinki, które dla mnie zamówiłeś.

– Wszystko sobie zaplanowałaś, co? – pieszczę jego tatuaż na przedramieniu.

– Miałam na to dużo czasu, w moim pustym łóżku.

– Odkrywalibyśmy razem nowe rzeczy, robili imprezy w naszym mieszkaniu. O! I robilibyśmy sobie dni golasa! – to go rozbawia.

– Jesteś szalona – tracą nosem moje czoło.

– Po prostu za tobą tęsknię – a wy byście nie tęskniły?

– Ta, na początku było dziwnie. Łóżko było puste, kuchnia także, a brak seksu był męczący – opieram brodę o jego pierś.

– Czy podoba ci się tutaj?

– Tak, lubię wolność i możliwości jakie daje to miasto – przeczesuje moje włosy – Chciałbym, żebyś mogła tu być, ale cię nie ma – w jednym zdaniu brzmi to niemal oskarżycielsko.

– Jeszcze tylko osiem miesięcy – Luke krzywo się uśmiecha.

Zauważam coś dziwnego w roku pokoju i pośpiesznie po to wstaję, to koszulka i zdecydowanie nie należy do mnie.

– Co to, Luke? – ma niezruszoną minę.

– Jakieś gówno, odłóż to i wracaj do łóżku – wącham tę koszulkę, co jest całkowicie absurdalne, bo niby co miałabym na niej wyczuć? Jest w jego pokoju, oczywiście, że pachnie nim.

– To jest damska koszulka – mówię, ściskając ją w pięści.

– Kogo to obchodzi? – warczy – Nie jest moja, nie jest twoja, wracaj tu.

– Co ona tutaj robi?

– Mieszkam z trzeba innymi facetami, którzy co noc śpią z inną dziewczyną i jeszcze się dziwisz?

– Ale to twój pokój! – Luke wstaje do mnie, bierze mnie na ręce i rzuca na łóżko.

– Jest tu dużo innych rzeczy, które nie są moje. Po za tym, kocham cię – i mnie całuję.

Kocham cię jako odpowiedź na wszystko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro