51 |Tylko we dwoje|
*drugi
Amanda
– Co ty robisz? – pytam go, gdy ciągnie mnie niewiadomo dokąd – Luke!
Moje plecy odbijają się od skały. Uderzam w nie boleśnie, ale go to nie obchodzi.
– Czego chcę czy czego ty ode mnie oczekujesz? – moja sukienka jest zadarta do góry. Czuję pulsowanie na plecach i nie ma to nic wspólnego z przyjemnym poddaniem się emocją.
– Co robisz? – zdziera ze mnie majtki, dosłownie zdziera.
– Tym jestem, zawodowym ruchaczem, tym jesteśmy wszyscy Hemmingsowie – ściska moje uda mocno, a potem kładzie dłonie na moich biodrach – Uwielbiamy jak nam się obciąga, a potem wymieniamy się wrażeniami. Przypisujemy wam punkty, chcesz w końcu dostać swoje? – bolą mnie plecy i biodra. Boli mnie też serce. On mnie boli – Na kolana.
– Co? – jestem przerażona.
– To jest to czego chcę, prawda?
– Oszalałeś! – popycha mnie, ale ja mu nie pozwalam.
– Co robi dla mnie dziewczyna? Ocieranie nie wystarczy, to na mnie nie działa, za dużo ciuchów. Ale gdy pada na kolana...
– Nie chcę tego robić... – mówię.
– Och, nie chcesz zadowolić swojego wiecznie napalonego chłopaka?
– Ja.. ja.. nie rozumiem – chowam twarz w dłoniach.
– Kochasz mnie czy mojego kutasa?
– Ciebie! – krzyczę bez zawahania.
– Czasem nie jestem tego kurwa taki pewien – znowu płaczę.
– Co zrobiłam tym razem? – dociska się do mnie całym ciałem.
– Nie jesteś kurwa panienką, z którą tylko sypiam , jesteś kimś kogo kurwa kocham, a gdy robisz takie gówno sam w ogóle nie czuję się kochany – chcę go dotknąć, nawet wyciągam do niego dłoń, ale w ostatniej chwili ją cofam.
– Chciałam tylko, nie wiem, Luke.. czuję jakbyś nie mógł być szczęśliwy, bo nie możesz się z nimi zabawić. Jakby te wakacje były dla ciebie rozczarowaniem, bo ja tu jestem – znowu wraca do mnie moja niska samoocena.
– Jak możesz w ogóle tak mówić? – przywieram do niego i mocno go ściskam.
– Nie mogę wyrzucić z głowy obrazu jak bardzo podobało ci się wtedy w domku nad basenem – szepczę – Uśmiechałeś się gdy... – przechodzą mnie ciarki po całym ciele, a potem nim zdążę zareagować, wymiotuję.
Samo myślenie o tym napawa mnie obrzydzeniem, ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że te myśli przychodzą nagle.
Gdy kończę, czuję się zażenowana, a gdy zdaję sobie sprawę, że dodatkowo nie mam majtek, naciągam swoją sukienkę.
– Po co ci ja? – nie chcę na niego patrzeć, przed chwilą zwymiotowałam obok niego – Jestem żałosna.
– Sprawiasz, że czuję się od tego lepszy – gładzi moje włosy – Jestem lepszy gdy jesteś obok.
– To twoje życie – kontynuuje – Masz w tym przyjaciół i rodzinę, nie mogę ci tego odebrać tylko dlatego, że też cię kocham. Kochanie cię jest najbardziej dezorientującą rzeczą w moim życiu, bo żadne z nas tak naprawdę nie chce kochać drugiego, prawda?
– Przepraszam, Amanda, ale naprawdę nie chcę cię kochać, jednak nic na to nie poradzę, ale zupełnie nic nie poradzę na to, że należysz do mnie.
– Nienawidzisz swojej własności – nie wiem czy kpię czy mówię serio.
– A ty mojego świata – ma rację.
– Czy to koniec? – ściska mnie tak mocno, że mam ochotę krzyczeć, ale tylko ponownie płaczę.
– Nie ma kurwa mowy. Za bardzo cię kocham, żeby pozwolić ci odejść – oboje wiedzieliśmy, że to nic dobrego.
Kochać za bardzo jest łatwo. Żyć kochając za bardzo już niekoniecznie.
– Bardzo cię kocham, wiesz? – szepczę w jego pierś – Przepraszam za to, co się przed chwilą wydarzyło.
– Przepraszam, Amanda.
– Czy teraz możemy być już w naszym małym świecie i cieszyć się Cancun?
Cieszenie się Cancun doprowadziło nas ponownie do salonu tatuażu. Raz wytatuowaliśmy sobie wieczność, a tym razem miłość.
Wiem, że kiedyś będę żałowała każdego z tych tatuaży, ale w tej chwili nie pragnę niczego więcej niż go zrobić, niż zapamiętać to wszystko, żeby zapamiętać nas.
Trzymałam go za rękę gdy tatuował sobie naszą miłość na karku. On trzymał usta na moim czole gdy na mojej szyi pojawiała się identyczna róża.
Zawsze będę jego, ale on chyba nie zdawał sobie sprawy, że on zawsze będzie mój.
Wynajęliśmy potem samochód, żeby trochę pozwiedzać miasto. Myślę, że Meksyk uwiódł mnie starymi samochodami, a raczej po prostu tymi z długimi siedzeniami. Mogłam siedzieć przytulona do jego boku i nic nas nie dzieliło. Znowu byliśmy tylko we dwoje w swoim małym świecie.
– Jedna rzecz dzięki, której wiesz, że cię kocham – szepczę do jego ucha.
– Nie założyłaś z powrotem majtek – ściska mój nagi pośladek, a ja całuję go w szyję.
– Chcesz z tego skorzystać? – pytam go cicho.
– A ty czego chcesz? - widzę jak zaciska dłonie na kierownicy.
– Wszystko już mam – trącam nosem jego szyję, a on ponownie ściska mój tyłek.
– Ta, ta odpowiedź też mi się podoba.
Nie możemy być razem gdy otacza nas świat, po prostu to nam nie wychodzi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro