Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

46 |Twój brat|

Amanda

Rozpakowywujemy się w naszym pokoju. Od jakiegoś czasu Luke jest cicho i tylko, co chwile pociera swój tatuaż. Nie chcę się z nim kłócić czy pytać czy wszystko w porządku, bo oboje wiemy, że ten wyjazd nie ma prawa skończyć się dobrze.

Postanawiam iść się przebrać gdy on chętnie wypakowuje nasze rzeczy, a potem odpala papierosa. Pokoje dla niepalących są zdecydowanie nie dla mnie gdy jestem z nim.

Wracam w stroju kąpielowym, a on z jakiegoś powodu przyciska mnie całym sobą do ściany.

- Jesteś moja wiesz o tym, prawda? - jestem też zdezorientowana.

- Nie było mnie piętnaście minut, skąd nagle taka potrzeba przypomnienia o tym? - ciągnie za sznureczki mojego stanika i szybko rozwiązuje jego górę.

- Cicho - jego usta przysuwają się do mojej szyi i mocna ją ssą - Kiedy ostatni raz byłem w tobie? - znowu się rumienie - Cholera, jestem pewien, że minęło zbyt dużo czasu.

Może on myśli, że to ja tego potrzebuje, może to on tego potrzebuje częściej niż ja mu daję. Teraz po prostu zamierzam mu to dać, bo myślę, że.. tak, zdecydowanie wyszedł mi z ust mały jęk.

- Czyli też za mną tęskniłaś - całuje mnie w szczękę, a ja sama ściągam moje majtki. Luke zaczyna też się sam rozbierać. Rozrywa prezerwatywę zębami i nakłada ją na siebie, gdy ja po prostu na niego czekam - Hej - mówi dociskając mnie swoim ciałem do drzwi łazienki.

Potem jego dłoń ściska mój pośladek, co wywołuje kolejny jęk. Ściska moje udo, a potem drażni jego wewnętrzną stronę, żeby potem drażnić mnie. Jego palec przejeżdża po moich fałdkach, a gdy wkłada go we mnie, ja od razu wypycham biodra do przodu. Luke śmieje się na ten widok i przysuwa swoje usta do moich, więc zaplatam ręce wokół jego szyi i koniuszkiem języka drażnię jego usta. Luke wyjmuje palec i zaplata sobie moją nogę wokół swojego biodra. Gdy zaczyna we mnie wchodzić jego oczy, nie opuszczają moich. Czuję jakby naprawdę podkreślał, że należę do niego, w każdym cholernym calu. Jego dłoń precyzyjnie gładzi moją kostkę i to kolejna rzecz, która sprawia, że wiem jak wiele znaczę. Kochamy, a raczej pieprzymy się szybko, jakby po prostu zrobienie tego mu wystarczyło, żeby sobie coś udowodnić.

- Muszę wziąć prysznic - czy on musi być taki dezorientujący? Nienawidzę gdy po seksie mnie tak zostawia, bo zawsze mam ochotę się do niego przytulić i szeptać mu jak bardzo go kocham. Nigdy tego nie robię, ale skoro jesteśmy na wakacjach...

Wchodzę do łazienki. Przez chwile przyglądam się mojemu facetowi, po którego plecach spływa woda. Luke zaczesuje włosy do tyłu i wyglada jak pieprzony model.

Dołączam do niego i przytulam się do jego pleców.

- Kocham cię - całuję go między łopatkami i mocniej obejmuję - Za co był ten szybki numerek?

- Amanda, chciałem wziąć prysznic, a nie powiedziałem weźmy go razem, więc przepraszam, ale czy możesz wyjść? - czuję się jakby mnie spoliczkował. Tak to jest gdy chcesz zrobić coś innego.

Nie odzywam się, bo i tak powiedziałam już za dużo. Wychodzę z łazienki, ubierając się pośpiesznie i wychodzę.

Basen to dobre miejsce, żeby się nie wyróżniać. Jest tu tyle ludzi, że wiem że mnie tu nie znajdzie. Mój tata i ojciec Luke'a pojechali na jakąś wycieczkę dla staruchów, przepraszam źle to zabrzmiało. Jestem tu sama, popijając wodę z butelki i po części śmiejąc się z absurdu tej sytuacji.

Nie byłoby mnie tutaj gdyby nie on, a on po prostu zachowuje się jakby postradał wszystkie rozumy.

Ktoś siada na wolnym leżaku obok mnie.

- Gdzie mój braciszek? - nie ktoś, bo Jack. Poprawia okulary na nosie i przygląda się mojemu w większości nagiemu ciału.

- Gdzieś - to wszystko, co odpowiadam.

- Pokłóciliście się? - kręcę głową.

- Czy mógłbyś nie marnować na mnie czasu iść znaleźć jakąś dziewczynę do zaliczenia? - Jack jest tak strasznie do niego podobny.

- Mam dużo czasu na seks, teraz chce spędzić czas z kimś kto złamał mojego braciszka.

- Nic takiego się nie wydarzyło - Jack pochyla się do mnie i przejeżdża dłonią po moim brzuchu, przechodzą mnie ciarki, ale to nie ten dobry rodzaj ciarek - I nie należę do tych dziewczyn - zrzucam jego dłoń.

- Dziwię się, że tyle wiesz i jeszcze z nim jesteś. To nie jest ktoś kogo łatwo kochać - uśmiecham się pod nosem.

- To po prostu się stało.

Jack kładzie się na leżaku obok mnie. Zaczyna opowiadać o tym jaki Luke był w dzieciństwie, a ja chłonę każde jego słowo. Nie wiem dlaczego to robi, ale ja nie zamierzam z tego rezygnować. Skoro Luke tego nie mówi, to dobrze to usłyszeć od Jacka. Kilka razy śmiejemy się do siebie, a może nawet żartujemy.

- No chodź, jeden drink - namawia mnie już od dłuższego czasu - Jesteś w Cancun!

Nie mogę wiecznie być taka nudna. Jestem w Cancun! Z moim chłopakiem i jego rodziną! Z którą może nawet w końcu zacznę się dogadywać.

Nie chcąc mu odmawiać po raz kolejny zgadzam się. Jack prowadzi mnie przez tłum, a potem zabawia dla nas dwa takie same drinki. Sięgam po niego i bardzo szybko pije.

- Hej, powoli - krzywię się od smaku alkoholu w ustach, a Jack tylko się uśmiecha - Nie denerwuj się, tak jakby jesteśmy rodziną - tak jakby.

- Nie denerwuję się - ale się rumienię - Po prostu to dziwne, że tak sobie tu ze mną rozmawiasz.

- Jest miło - tak ma racje - A teraz cieszmy się drinkami, Amanda - jego stanowczość to kolejna cecha, która przypomina mi Luke'a.

Wypijamy jeszcze dwa. Nie jestem pijana, ale sama opowiadam Jackowi różne sytuacje z mojego i Luke'a związku. Chyba pragnęłam się tym z kimś podzielić. Opowiadam mu o wszystkim i niczym. Spędzamy razem pół dnia. Gdy w końcu chce iść do swojego pokoju, okazuje się, że nie mam klucza.

- Możesz zostać u mnie póki on się nie znajdzie - dzisiaj nawet nie miałam czasu o nim myśleć. Jack dotyka mojego ramienia i zatacza na nim kółka - Chodź.

Więc idę, bo co mi innego pozostało? Mam na sobie tylko strój, ale gdy Jack proponuje mi swoją koszulkę odmawiam.

- Możesz iść, ja tu sobie posiedzę - tak naprawdę to chce tylko już zobaczyć Luke'a, bo w tej chwili na nowo zaczynam się denerwować. To oczywiste, że nie został w pokoju, ale gdzie jest?

- Na pewno z nim w porządku - siada obok mnie i kładzie dłoń na moim udzie - Luke zawsze sobie radzi - jego kciuk zataczający małe kółka na moim udzie jest dezorientujący, ale i uspokajający.

- Znajdzie mnie, prawda? - czuję się dziwnie.

- Dobrze się dziś bawiliśmy, co? Nie jesteś jednak taka nudna i beznadziejna - trąca nosem moją szyje tak jak ma w zwyczaju robić to Luke. Chce się odsunąć, ale on się przysuwa - Podobam ci się, Amanda?

To nowa gra, której nie rozumiem. Chce coś powiedzieć, ale nie jestem w stanie, bo Jack po prostu mnie całuje.

Brat mojego chłopaka całuje MNIE.

Wstaje jak poparzona i wybiegam z pokoju, prosto na...

- Wiedziałem, kurwa! - zaciska na mnie dłonie tak mocno, że wiem że zostawi ślady - Kurwa, wiedziałem!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro