Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

36 |Jeden koniec|

Amanda

On dzisiaj kończy szkołę, mi został jeszcze rok. Mu nie zależało nawet na tym, żeby iść odebrać świadectwo. Zdał egzaminy i dostał się na uczelnie w Portland.

Dwie godziny stąd.

Dwie godziny ode mnie.

Nie wyobrażałam sobie bycia z daleka od niego. Może mieliśmy swoje złe chwile, a nawet bardzo dużo ich. Może spędzaliśmy ze sobą więcej nocy niż dni. Może dalej nikt po za ludźmi w szkole o nas nie wiedział, a może nawet Lexi czasem podstawiała mi nogę na korytarzu, ale to nie zmieniało faktu, że z każdym dniem zakochiwałam się w nim, co raz bardziej. Mogłam żyć bez tych dwóch słów z bardzo prostego powodu, raz je powiedział, czuł to, nawet jeśli ukrywał to gdzieś głęboko.

Teraz mieliśmy trzy miesiące bez szkoły, bez tych wszystkich ludzi. Planowaliśmy nawet wspólny wyjazd, a raczej wyjazd z jego przyjaciółmi.

Jeśli chodziło o moich przyjaciół to jak, co roku zostawałam sama w mieście. Nico jechał do Teksasu do dziadków, a Christina w podróż po Europie.

Więc zostawałam tutaj z chłopakiem, który lubił przestrzeń, który miał przyjaciół, którzy mnie nie lubili, oczywiście z wyjątkiem Ashtona i z ogromnym nie pokojem, co do przyszłości.

– Hej, ty – Luke łapie mnie od tyłu w talii – Idziemy dzisiaj na imprezę, koniec z tym leżeniem na kanapie.

– Gdzie?

– Do Mike'a.

– Ugh – ups, powiedziałam to na głos.

– Musisz kurwa iść ze mną – wiem, że muszę. Ostatnio spędzaliśmy ze sobą, nieco mniej czasu, bo on każdy weekend spędzał w Portland albo
ja na zawodach. Ostatnie półtora miesiąca było napięte, ale teraz miało być już tylko lepiej. Przynajmniej przez najbliższe trzy miesiące.

– Idę się przebrać, ty też byś mógł – wpadł tu po próbie zespołu czyli nawet przydałby mu się prysznic.

Otwiera swoją szufladę w mojej komodzie i wyciąga z niej świeże rzeczy, nic nie poradzę na to, że się uśmiecham.

Trzyma tu rzeczy, dużo rzeczy. Śpi tu przez większość tygodnia. Łóżko jest puste tylko, gdy mój tata jest w domu. Nigdy nie śpimy u niego, nigdy nie robimy nic u niego.

Przysuwam się do niego.

– Dziwnie pachniesz – to częsty zapach na nim.

– Trochę zapaliliśmy – czasem skręty wypadają mu z kieszeni albo nagle odpala je w łóżku i zawsze pyta czy chce, a ja zawsze odmawiam.

– Musisz palić to gówno? – jestem dobrą dziewczyną, ale nie taką jaką myślałam, że będę.

– Nawet nie zaczynaj – powinnam, prawda?

– To śmierdzi, czasem łóżko tym śmierdzi.

– To kurwa będę spał w domu i palił tyle ile będę chciał, tego chcesz? – ignoruje go.

Żyjemy jak współlokatorzy, jesteśmy też w związku, ale nie ma tutaj pewnych elementów jak z komedii romantycznych. On się czuje przy mnie wygodnie i dobrze mnie traktuje. Ja jestem przy nim szczęśliwa, ale chciałbym, żeby się przede mną otworzył.

– Ubierz spódniczkę – to polecenie mogę wypełnić.

Zabieram mu jedną z jego koszulek, on lubię gdy je noszę, w szczególności gdy idziemy do jego przyjaciół.

– Daj mi pół godziny – strzela mnie koszulką w tyłek.

– Pół godziny i wychodzimy, Amanda.

Gdy wracam po czterdziestu minutach, on siedzi na łóżku i znowu zasmradza pomieszczenie, ale tym razem papierosami. Jego woda kolońska stoi na mojej półce i czasem muszę się powstrzymać, żeby się nią nie wypsikać, ale dziś i tak mam na sobie jego zapach. Luke psika się nią przed samym wyjściem.

– Czy to jest jedna z tych imprez o których mówią w szkole?

– Tak, kurwa – trochę się boję – Zakończenie roku to całkiem spore imprezy.

Dalej nie jestem przyzwyczajona do bycia w jakiś sposób w centrum zainteresowania.

Dojeżdżamy pod dom Mike'a. Plan jest taki, że mamy tu spać, ale ja nigdy nie jestem pewna tego jak to będzie gdy w grę wchodzą jego przyjaciele.
Nie lubię wisieć na ramieniu Luke'a l, ale on to czasem lubi.

Okazuje się, że impreza trwa już w najlepsze. Pierwsze, co robimy to kierujemy się w stronę alkoholu. Nie upijam się za często, nie robię tego prawie wcale.

– Zrobię ci drinka, będzie lepszy od piwa – jestem w stanie mu w tym zaufać.

Mam drinka w ręce, Luke'a przy boku, spojrzenie Ashtona na sobie i kompletnie pustą głowę.

– Luke! – jakiś koleś nas zaczepia – Musisz do nas dołączyć, pijemy body shoty.

Widzę jak oczy Luke'a aż świecą. Jesteśmy tu od dziesięciu minut, a on już dostał kilka propozycji łóżkowych i dziwnych zabaw.

– Idź – patrzy na mnie, ale się nie rusza – gdzieś tu będę.

– Nie ma kurwa mowy – odpala papierosa i przesuwa nas tak, że opieram się o ścianę – Nie zostawię cię tu.

– Więc chodźmy się zabawić – odpycham się od ściany i łapię go za rękę, żeby zaciągnąć go w kierunku zabawy.

– Luke – Mike przyprawia mnie o ciarki na ciele – Chodź, gramy – potem patrzy na mnie – Ty też chodź, może być niezła zabawa.

Okazuje się, że wychodzimy z głównego domu i idziemy do domku nad basenem. Ta chata jest wielka i wcale mnie to nie dziwi, że mają domek nad basenem.

W domku śmierdzi trawką, ale to mnie nie dziwi. Luke zawsze wraca stąd tak pachnąć. Nie wiem czy powinnam coś z tym zrobić. Czy trawka to coś złego? Powinnam się tym martwić? Nasz związek jest dezorientujący. Trwa niecałe trzy miesiące, a wszystko jest jedną wielką zagadką.

– Gramy.

– Amanda, wbijasz mi paznokcie w ramię – nawet nie zdawałam sobie sprawy, że to robię.

Na Luke'a twarzy pojawia się mały uśmieszek. Jest tu mniej więcej tyle samo dziewczyn jak i chłopaków. Niektóre spojrzenia zatrzymują się na mnie, a niektóre na Luke'u.

Czuję jakbym była Tomem Cruisem w oczy szeroko zamknięte, jestem nieco przerażona.

Siadam na wolnym fotelu, a Luke na jego oparciu.

– Ja pierwsza! – znam tą dziewczynę ze szkoły, ale nigdy nie rozmawialiśmy.

Wszyscy popijają swoje piwa albo palą trawkę, Luke też przyjmuje drinka.

– Pocałujcie się – wymachuje palcami w kierunku Mike'a i Luke'a.

Oni się do siebie uśmiechają, jakby to nie był pierwszy raz. Luke po prostu do niego wstaje i na jednym wielkim wyjebaniu go całuje. Muszę się powstrzymać, żeby nie otworzyć szeroko buzi. Wszyscy dookoła się uśmiechają, jakby to była najlepsza rzecz na świecie jaką widzieli.

– W końcu mogłam to zobaczyć! – krzyczy ta sama dziewczyna. Jest mi gorąco, jestem zdezorientowana i nieco zainteresowana.

– Zatańcz Ashowi na kolanach – Mike ani chwile się nie waha, żeby rzucić tym we mnie.

Patrzy na mnie chwile, a potem przenosi swoje spojrzenie na Luke'a.

– Niech tańczy – to jest to czego się spodziewałam.

Moja spódniczka jest opięta, ale nie najkrótsza. Wypijam drinka do końca dodając sobie odwagi i wstaje. Ashton siedzi po drugiej stronie pokoju z szeroko otwartymi oczami. Podchodzę do niego, gdy nagle muzyka rozbrzmiewa znikąd. Podwijam spódniczkę i nie zaszczycam mojego chłopaka nawet spojrzeniem.

Nie jestem tak dobra w tańcu jak Lexi, ale nie jest ze mną źle. Gdy seksowny głos Rihanny rozbrzmiewa głośniej, po prostu zamieniam się w panienkę z jej piosenek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro