32 |Osobno|
Amanda
Minął tydzień bez słowa.
Minęły dwa tygodnie bez słowa.
Jutro mieliśmy jechać na weekend do Portland. W końcu tego nie omówiliśmy, ale wiedzieliśmy jakby to się skończyło.
Łatwo jest powiedzieć kocham cie, ale trudniej jest te słowa pielęgnować. On nie zamierzał tego robić, a ja zawsze o tym wiedziałam.
Nie wiem nic o jego miłości, ani nic o tym Luke'u, który siedzi gdzieś w środku jego duszy.
Próbowałam z nim rozmawiać, ale raz udał, że mnie nie widzi, a drugi nie zdążyłam. Przez większość czasu nie było go w szkole. Ten weekend miał mieć ostatnią szansą.
– Tato – tata wrócił dwa tygodnie temu i od tego czasu nigdzie się nie wybiera – Czy mogę zabrać samochód do Portland?
– Na ten koncert, tak?
– To jest cały weekend.
– Tak, pamiętam. Czy będziesz ostrożna i zadzwonisz jak dojedziesz? – kiwam głową – Dam ci pieniądze na taksówkę, gdybyście chcieli gdzieś się tam przemieszczać. A jak będziesz poć to z rozsądkiem, okej?
– Jesteś najlepszym tatą na świecie! – rzucam mu się na szyje.
– Miło to słyszeć – odsuwam się od taty i biegnę na górę spakować resztę moich rzeczy.
Jedyną rzeczą, którą po nim mam to ta cholerna koszulka, którą kazał mi zdjąć, ale ja nie posłuchałam. Może już nie pachnie nim, ale dalej jest jego wiecie?
Bez zastanowienia ubieram ją na siebie. Myślę, że to moja ulubiona rzecz, w której chodzę po kryjomu.
W końcu pojechałam po moich przyjaciół. Wolny bilet zaproponowaliśmy mojemu koledze z drużyny, którego rzuciła dziewczyna i dała jego bilet swojej przyjaciółce. To się nazywa miłość, co?
– Jestem taka podekscytowana! – piszczy Christina z przedniego siedzenia obok mnie – Poznam gorących perkusistów!
To jej nowa obsesja.
– A ja się upije – Adam to dobry sportowiec, bardzo dobry, ale czasem mało odpowiedzialny.
– Upije się z tobą – i znalazł do tego kompana w postaci Nico.
Pogłaśniam radio, ale oni jednak wolą rozmawiać i zadawać sobie dziwne pytania.
– Co się stało z tobą i Luke'm? – pyta w końcu Christina. I tak całkiem długo wytrzymała.
– Mała różnica zdań - po części to prawda.
– Na temat seksu? Powiedz, co on lubi w łóżku. Tak cholernie mnie to ciekawi.
Ubierać koronę na głowę i doprowadzać mnie do krzyku.
– Normalne rzeczy – znowu się rumienię – Naprawdę nic nie zwykłego...
– Jestem rozczarowana – ja też, bo wtedy chociaż mielibyśmy dobry powód, żeby to skończyć.
– On tam dzisiaj występuje, tak? – nie wiem czy dziś czy jutro.
– Tak, jego zespół jest dobry. Lubię ich muzykę – lubię też ich piosenkarza i gitarzystę.
Droga do Portland nie trwa długo. Jest wesoło i nawet specjalnie myśle o tamtym dniu. Dojeżdżamy do hotelu, który jest nieco lepszy od tego, w którym zatrzymywałam się ostatnio, ale dalej nie są to luksusy, na szczęście nie o to chodzi.
Zaczynamy z Christiną się przygotowywać, gdy chłopaki rozmawiają o jednym z zespołów, w którym gra koleżanka Adama. Właściwie to nie przebieram koszulki. Zamieniam leginsy na jeansy i do tego moje wysokie kozaki, one sprawiają, że czuję się lepiej. Christina pomaga mi wykończyć makijaż i jesteśmy gotowe.
Skupiam się na dobrych aspektach bycia tutaj. Może nawet jest to szansa na spotkanie go.
Pokazujemy nasze bilety i dostajemy w zamian opaski, które obowiązują przez całe trzy dni.
– Bu! – ktoś mi krzyczy do ucha i łapie mnie w talii.
– Boże! – podskakuje jak szalona – Ashton! Wystraszyłeś mnie!
– Co tutaj robisz? – obracam się przodem do niego.
– Przyjechałam was zobaczyć? – krzywię się – Miałam bilet od dawna, jestem z przyjaciółmi, nie śledzę go.
– Nie pomyślałbym tak – kiwam głową – Jest ostatnio dziwny.
– Cóż on zawsze jest dziwny – teraz to Ashton się uśmiecha.
– Muszę lecieć, ale pogadamy później? Wypijemy razem piwo czy coś.
– Występujecie?
– Tak, jutro też – cmoka mnie w policzek, co wywołuje rumieniec. Zaskoczył mnie! – Jesteś taka urocza – i już go nie ma.
– Ten chłopak to ciacho – mówi Christina – I mimo wszystko na ciebie leci – dźga mnie biodrem, a ja jej oddaje – Wzięłaś się za złego członka zespołu.
Kurwa chyba cię kocham
To wystarczy, żeby nikt inny nie miał znaczenia.
– Chodźmy posłuchać muzyki! – Nico ciągnie mnie przez tłum ludzi, zapominając o pozostałej dwójce – Adamowi podoba się Christina, dajmy im trochę czasu sam na sam.
– Serio?
– Tak. Oni oboje ze złamanym sercem, zasługują na to.
– Czyli będziemy ich popychać ku sobie – przybijamy sobie piątki. Ten wyjazd będzie udany. Będę to powtarzać w kółko.
Słuchamy kilku zespołów, a potem w końcu postanawiamy się napić. Gdy tylko docieramy do baru, słyszę ten głos. Po prostu, wychodzą Mike ich przedstawia i zaczynają grać. Potrzebuje alkoholu, ale żaden z nich tak naprawdę mi nie pomoże.
Słuchamy zespołu naszych szkolnych kolegów, a nawet szkolnych miłości, a raczej mojej szkolnej miłości i udajemy, że wcale nie są najlepsi.
Po kilku piosenkach zespół się zmienia.
– Znalazłem cię! – Ash ma jeszcze spocone włosy.
– Napij się – podaje mu drinka, które męczę od kilku piosenek – Tobie się bardziej przyda – nie trzeba mu dwa razy powtarzać.
– Dzięki – całuje mnie w szyje, nie w policzek jak normalny człowiek, a w szyje – Podobało ci się?
– Zawsze mi się podoba jak gracie – posyłam mu uśmiech.
– Poznałaś się już na nim? – pyta w końcu – Wiesz już kim jest Luke Hemmings?
– Nie – odpowiadam szczerze – To chyba niemożliwe, żeby wiedzieć.
Ashton przysuwa się do mnie.
– Dalej sądzę, że jesteś na to za dobra.
– Czy ja ci kurwa czegoś już nie powiedziałem? – zamyka mnie w klatce, jego dłonie lądują po obu stronach mojego ciała, a jego pierś dociska się do moich pleców – Zostaw ją w spokoju.
– Tylko rozmawiamy, a ty ostatnio nie robiłeś tego – Ash posyła mu krzywy uśmiech.
– Amanda – szepcze do mojego ucha – Musimy porozmawiać.
Obracam się przodem do niego.
– Dlaczego teraz? – pytam szczerze.
– Bo masz na sobie moją koszulkę i jesteś tu z mojego powodu – po części ma racje – Chodźmy.
– Nabijemy się potem, Amanda – Ash klepie mnie po tyłku.
Luke morduje go wzrokiem, a ja po prostu za nim idę. Może powinnam mu to utrudnić? Nie, to jest to czego od niego chciałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro