Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21 |Roztopione lody|

Amanda

Słyszę pukanie do drzwi i nie jestem pewna czy powinnam być zła, bo jest środek nocy czy powinnam być przerażona, bo jest środek nocy.
Schodzę na dół i z nadzieją, że to nie seryjny morderca lub uciekające przed nim ofiary stają pod moimi drzwiami.

Na szczęście to tylko on.

Wchodzi przez uchylone drzwi i od razu odpala papierosa.  Gdy wyczuwam zapach alkoholu powstrzymuje się przed krzyczeniem.

– Mówiłeś, że nie przyjdziesz – to chyba bezpieczne pytanie.

– Ale kurwa przyszedłem – zaciąga się trucizną i klepie miejsce na kanapie obok siebie – Chodź tu.

– Spałam, Luke.

– Więc okej chodźmy od razu na górę.

– Ile wypiłeś? – teraz się uśmiecha.

– Brakuje jeszcze pytania czy to była ta sprawa, która powstrzymała mnie przed powrotem. Chętnie powiem, że tak właśnie było – nie wiem czy on chce pytań, czy chce po prostu się pieprzyć. Obie te te rzeczy wydają się nie mieć znaczenia.

– Z kim byłeś? – to pytanie się wydaje się mieć najwiecej opcji i skutków.

– Z braćmi, ojcem i panienką w biurze ojca – jestem pewna, że w tej chwili przestałam oddychać – Nie pieprzyłem jej, ale zrobiła mi loda czy to się nazywa bierne uczestnictwo?

– Nie jestem Lexi, ani żadną z twoich poprzednich dziewczyn, nie dziewczyn, kimkolwiek one były nie jestem jak jedna z nich.

– Uwierz, że to kurwa wiem.

Podchodzę do drzwi, od których właściwie daleko nie odeszłam.

– Wynoś się – on się nie rusza z kanapy.

– Nie myślałem, że mnie też obowiązują takie zasady – mówi z krzywym uśmiechem.

– Luke, wynoś się – zaciskam dłoń na framudze drzwi. Chce, żeby wyszedł, a ja żebym mogła się rozpłakać. Nie zrobię tego przy nim.

– Skoro już wiem, że mnie też obowiązują zasady – w kilku szybkich krokach jest obok mnie i trzaska drzwiami – Przecież jej nie dotknąłem.

– Ae ona dotknęła ciebie!

– Uspokój się – teraz chyba oszalał — Nawet mi nie stanął, tylko cię sprawdzam.

– Takim sukinsynom jak ty zawsze staje! – i wiem, że teraz przekroczyłam granice że powiedziałam to, co on twierdzi, że go definiuje. Rzuciłam mu w twarz tym kim jest albo myśli, że jest.

– Tak jak przy tobie za pierwszym razem, co? – zaciskam dłonie w pięści, żeby go nie uderzyć.

– Tak, twój kutas doprowadził nas tutaj! – nie jest zaskoczony, ale go chyba nie można zaskoczyć.

– Przynajmniej już sobie wyjaśniliśmy na czym to polega.

– Chcesz tylko seks to wyjdź i nigdy nie wracaj. Myślisz, że jesteś niezastąpiony, co? Że nikt nie może równać się z tobą w łóżku, ale wiesz co? Seks to nie wszystko!

– Mówiłem ci, że nie uprawiałem z nią seksu – podchodzę do niego i zamachuję się na jego twarz.

– Dostałeś takiej reakcji jak chciałeś? Lubisz to? – ściska mój nadgarstek niemal boleśnie. Wyciągam drugą dłoń i zanim on zdąży zareagować moje paznokcie wbijają się w jego policzek – Jesteś popieprzony – jego ucisk się zacieśnia – Jesteś szalonym sukinsynem, który myśli, że może traktować ludzi jak śmieci i nie dostać tego w zamian – moje paznokcie wbijają się głębiej, mój nadgarstek zaczyna boleć.

– Nic z nią kurwa nie zrobiłem – ściska mój nadgarstek tak mocno, że aż krzyczę. Moje paznokcie opuszczają jego policzek.

Teraz oboje mamy ślad. On patrzy na mój nadgarstek, ja na jego policzek. Nie mogę spojrzeć mu w oczy.

– Zadowolony z siebie jesteś? – pytam szeptem.

– Mniej niż myślałem – a potem robi coś zarazem sprzecznego jak i oczywistego, przyciąga mnie do siebie i przytula.

– Nie wykręcisz się tak – przyznam, że przeszło mi przez myśl, żeby go powąchać, ale nie robię tego, z resztą zapach papierosów zawsze wygra.

– Nie chciałem zrobić ci krzywdy – czy mówi o nadgarstku czy o sercu?

– Chciałeś, o to właśnie chodzi – podnosi mój moją rękę i całuje nadgarstek – Lepiej będzie jak sobie pójdziesz - mówię cichutko.

– Nie, kurwa – odsuwam się od niego.

– Przychodzisz tu mówiąc, że inna laska zrobiła ci dobrze ustami i liczysz na co? Na przyjazną reakcje, a może na podwieczorek?

– Nie zrobiła tego.

– Wynoś się – powtarzam ponownie – Bo zacznę krzyczeć!

Szybko jestem dociśnięta do najbliższego miejsca, gdzie to możliwe. Cud, że nie powalił mnie na ziemie.

– Nie na taką reakcje liczyłem – parskam śmiechem.

–  Zgodzę się dzielić? Zgadnij, co? – pochylam się do jego ust – Jesteś, kurwa mój – więc skoro do siebie należymy, rzucamy się na siebie. Nasze usta trafiają w siebie po omacku, uderzam o jego zęby, a on wciska mi język do ust. Nie wiem, czy to jest to kim naprawdę jestem czy to kim on sprawia, że jestem.

Wynoś się.

Skończyło się wniesieniem mnie do mojego pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro