15 |Normalność|
*drugi dzisiaj
Amanda
Tak naprawdę to mieszkałam sama. Taty nie było, a ja czułam się jakby to była kolejna kara za to wszystko. Następnego dnia odważnie poszłam do szkoły. To nie było to czego chciałam, ale to było z czym musiałam się zmierzyć. Moja szafka znowu była pełna prezerwatyw, ale dzisiaj chociaż miałam Christine i Nico.
– Dlaczego nam nie powiedziałaś?! – krzyczą razem – Jak mogłaś?
– Tak, dzięki, jeszcze wy mnie oceniajcie – Nico przytula mnie do swojego boku.
– Dałaś się ponieść, co? – oni mnie nie oceniają, raczej się śmieją, że w końcu utarłam nosa Lexi.
–Czy to prawda, co o nim mówią? Naprawdę jest taki dobry w łóżku? – tylko kiwam głową – No Amanda! Zaskoczyłaś mnie!
– Cała szkoła mnie nienawidzi – Nico ściska moje kolano – Nie mam im tego za złe, zdrady są okropne, ale ona wiedziała, że on ją zdradza!
– Podobno chciał z nią kilka razy zerwać, ale ona błagała go, żeby tego nie robił.. – on też tak twierdzi.
– Zróbmy imprezę – mówię – mieszkań teraz u ojca, więc jestem przez większość czasu sama..
– Wyrzucili cię z domu?! – mogłam im tego nie mówić.
– Mam samochód, cały dom dla siebie i zero kłótni. Nie traktuje tego jako czegoś złego – albo się do tego nie przyznaje.
– A twój policzek?
– Lexi poniosło – nie zamierzam jej za to wyzywać, bo zasłużyłam, ale Luke ma racje w jakiś sposób przyjęłam jego ciosy.
– Czy teraz ty jesteś dziewczyną Luke'a Hemmingsa? – krzywię się, na tyle na ile pozwala mi policzek – Rozumiem, że nie.
– Lepiej gdy będziemy trzymać się od siebie z daleka – oni kiwają zgodnie głowami.
– Pokaż to – nim zdążę zareagować Ashton siedzi okrakiem na ławce, a moja broda jest między jego palcami – O kurwa, zawsze wiedziałem, że Lexi to szalona suka.
– Halo! – Christina macha nam przed twarzą ręką.
– Jestem Ashton, przyjaciel tego kretyna, nie ważne z resztą – dotyka mojego policzka tak jak Luke wczoraj – Boli?
– Już nie, dzięki – on wcale nie musiał się tym zainteresować, jest tu, bo chce tu być.
– Pomyślisz, że to szalone, ale wpadłam na to dosłownie w momencie, gdy spojrzałem na tę ładną buzie.
– Co? – moją twarz oblewa rumieniec.
– Taka ładna – niektórzy są bardzo podatni na takie małe słowa, ja jestem, bo to nigdy nie ja je słyszałam – Wyjdź ze mną – słyszę piszczącą Lexi – Zapraszam cię na randkę, Amanda – rumienie się jeszcze bardziej.
– Dlaczego? – zaraz spalę się ze wstydu.
– Bo lubię dziewczyny z podbitymi oczami – znowu dotyka mojego policzka – Bo wiesz co gramy.
Szukam Luke'a, ale to nie ma znaczenia. Luke nie jest typem randek, ani czułych słówek.
– Zgoda – całuje mnie w zdrowy policzek.
– Nie pożałujesz, a teraz podaj mi swój numer – szybko wymieniamy się numerami – Pasuje ci jutro?
– Mam trening.
– Kurwa, w czwartek mam próbę. Piątek?
– Tak – uśmiechamy się do siebie, a ja zdaje sobie sprawę, że to moja pierwsza randka.
– Ale w piątek jest impreza! – jęczy Christina.
– Byłem na milionach imprez – tak, rumieniec dzisiaj nie zejdzie mi z twarzy – Muszę iść, ale jeszcze cię gdzieś złapie.
– Co tu się właśnie stało? – Christina skacze z podekscytowania – To twoja pierwsza randka!
– Chyba mu się podobam... – sama nie do końca w to wierze.
– On cię pożerał wzrokiem! – dotykam swoich policzków.
– Gorąco – Nico przyciąga mnie do siebie.
– Twoja siostra może iść się pieprzyć – uśmiecham się pod nosem.
Gdy tego samego dnia dostrzegam Luke'a na korytarzu, chce być miła, więc mówię mu 'hej'; ale on całkowicie mnie ignoruje. Dalej ściska tyłek dziewczyny, z którą stoi. Nie wiem, co sobie myślałam, ale na pewno liczyłam chociaż na 'cześć'.
Gdy ktoś po raz kolejny popycha mnie na szafkę. Mam dosyć i wychodzę ze szkoły szybciej niż powinnam. Jadę do domu ojca. Cholera, nie mogę się przyzwyczaić, że to też mój dom.
Szukam jakiegoś alkoholu i na szczęści okazuje się, że tata nie trzyma go pod kluczem tak jak mama. Wyjmuje butelkę wina i zaczynam pić w samotności, póki ktoś nie dobija się do moich drzwi.
– Co tu robisz? - muszę wyglądać strasznie z butelką w ręku i czerwonymi oczami.
– Wyszłaś ze szkoły – jakby go to obchodziło – Pijesz?
– Chcesz napić się ze mną?
Nie trzeba mu dwa razy powtarzać. Siadamy na kanapie. Idę po drugi kieliszek i drugą butelkę wina. On wyciąga papierosa, a ja zabieram mu jednego.
– Pokaż mi jak – dzisiaj nie jest dzień na rozmawianie – Pokaż mi jak zapalić.
On mnie ignoruje i sadza na sobie okrakiem. Ponownie dzięki niemu mam dym w ustach. Gdy całuje go po raz pierwszy tego dnia, postanawiam zapytać.
– Nie odpowiedziałeś mi – to głupie – Powiedziałam 'hej', a ty mnie zignorowałeś.
– Nie jestem przyjacielskim typem, kurwa – czuje na jego ustach smak wina, a może to mój usta? Kto do kogo tu tak naprawdę przyszedł?
– 'Hej' nie świadczy o przyjaźni – uśmiecha się do mnie.
– Więc hej – teraz to ja się szczerze jak głupia.
– Hej – całuje go krótko – Hej – Luke przeklina pod nosem, a potem przyciąga mnie do kolejnego pocałunku.
– Co z tym, że to było na pożegnanie? – mówi zadowolony.
— Po pijaku się nie liczy – Luke parska śmiechem.
Gdy budzę się w nocy go już nie ma. Ale co z tego, że nie ma go obok, gdy wszystko dookoła pachnie nim?
Łatwo powiedzieć trzymaj się z daleka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro