Rozdział 8
Wróciłam już do domu ze szkoły ,tak jak myślałam ze sprawdzianu dostałam pałe tak jak reszta klasy, dlatego pani zapowiedziała jeszcze jeden sprawdzian (tylko tym razem będzie o wiele, wiele więcej przykładów). Jak zwykle po szkole poszłam do góry do pokoju, Carlosa jeszcze nie było więc miałam czas dla siebie. Tak jak zawsze przebrałam się w jakiś luźny dres i rozłożyłam się na łóżku. Myślałam ciągle o Jeffie jednak w moje myśli ciągle wpłatał się przystojny brunet, na którego wpadłam w szkole (nazywał się Tom). W sumie zachowywał się dosyć dziwnie.... często różne dziewczyny wpadały na niego specjalnie, żeby tylko go poderwać i zachowywał się inaczej bardziej patrzył na nie z wyrzutami..... jednak kiedy ja na niego wpadłam (nie specjalnie) uśmiechnął się do mnie i był serdeczny.... może zauważył, że nie zrobiłam tego naumyślnie? już sama nie wiem. Teraz już skupiłam się na tym, żeby przygotować się do przyjścia Jeffa... tak naprawdę nie wiem dlaczego się tak staram, przecież mi na nim nie zależy... Ale ja nie robię tego dla niego tylko dla siebie. Przecież od czasu do czasu mogę posprzątać pokój i ładnie się ubrać, zrobić makijaż i tak dalej... co ty Kate bredzisz przecież pierwszy raz od śmierci rodziców się tak przygotowujesz, do przyjścia kogoś innego niż twojej babci - mój umysł krzyczał, jednak ja nie zwracałam na to uwagi. Już wszystko było przygotowane, ładnie posprzątane, byłam ładnie ubrana (jednak nie przesadnie), zrobiłam sobie delikatny makijaż, a jego dalej nie ma... yyy znaczy to wszystko to tak dla mnie a nie dla niego.... Ja tylko... No... Tak poprostu na niego czekam. Byłam już tak zmęczona, że położyłam się na łóżku żeby już zasnąć... Już wiedziałam, że nie przyjdzie.
*2 godziny później*
Poczułam zimny powiew na karku, wiatr lekko muskał moje włosy, było bardzo przyjemnie jednak nie pamiętam żebym zostawiła otwarte okno... i już wiedziałam...
- Cześć - powiedział cicho.
-Hej...
- Ładnie wyglądasz- powiedział i lekko się uśmiechnął.
- Dzięki... - powiedziałam i czułam jak powoli się rumienię.
- Lubie kiedy się rumenisz.
- No widzisz a ja nie... - powiedziałam i cicho śmiałam się pod nosem, dalej się rumieniąc.
- Dobra już nic nie mówię bo zaraz będziesz cała purpurowa - powiedział i zaczął się śmiać.
Kiedy to powiedział ulżyło mi bo wiedziałam, że z każdym jego słowem zacznę robić się jeszcze bardziej czerwona.
Tylko on potrafił tak na mnie działać. Tak naprawdę od śmierci moich rodziców z żadnym chłopakiem się nie dogadywałam (nie licząc Carlosa). Chociaż zam go krótko, zbyt dużo o nim nie wiem to czuje jakbym go znała od zawsze. Ufałam mu.
- o czym myślisz ?? - powiedział zmartwiony.
- O niczym... Zdawało ci się
- To dobrze... No to co robimy? Przecież nie będziemy tak siedzieć.
- Nie wiem... zaproponuj coś
- Wiem... może wyjdziemy i pójdziemy na spacer? ... naprzyklad do lasu, co ty na to?
- dobra przyda się powdychać trochę świeżego powietrza. - powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
Gdy to powiedziałam Jeff był w niebo wzięty... Wiedziałam o tym, ponieważ jego reakcja była dosyć nietypowa. Jeff wziął mnie na ręce i położył mnie na swoim ramieniu tak że wisiałam widząc jego plecy, otworzył okno i wyskoczył.
_________________________________
Cześć tu Gabi WKOŃCU ruszyłam swoje dupsko XD i napisałam kolejny rozdział mam nadzieję, że się podoba
Ostrzegam błędy mogą być
😜😝
Do następnego rozdziału papatki 💋❤💋❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro