Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Obudziłam się wcześnie rano i choć na początku nie mogłam zasnąć to muszę przyznać, że się wyspałam co u mnie jest mało prawdopodobne. Poszłam na dół do kuchni zrobić sobie śniadanie, był akurat weekend dlatego nie musiałam się spieszyć. Zrobiłam sobie płatki na mleku i usiadłam przed telewizorem obok Carlosa.

- Hej Carlos, co tam oglądasz? - zapytałam się go posyłając mu uśmiech.

- A nic jakieś nudne wiadomości, tylko dobijają ludzi tym swoim bełkotem, no ale trzeba coś oglądać......

- Aha spoko..... A o czym mówią?...

- Znowu gadają o tym Jeffie, podobno znalazł sobie przyjaciółkę... No nie powiem uśmiałem się. - prychnął

- Jaką on sobie niby znalazł przyjaciółkę? - powiedziałam patrząc w miskę z mlekiem i nerwowo mieszkając jej zawartość.

- Nie uwierzysz Kate się nazywa... - zaczął się głośno śmiać.

Gdy Carlos to powiedział zamurowało mnie, wiedziałam, że ta przyjaciółka to przecież ja. Wypytywałam Carlosa o inne szczegóły, które były w wiadomościach, powiedział że zabił kolejne cztery osoby i że na ścianach domu było napisane krwią Kate plus jeszcze jakieś inne trudne do rozczytania napisy. Byłam zszokowana, nie wiedziałam co myśleć, seryjny morderca miał mnie za przyjaciółkę?! To jest wręcz niedorzeczne.

Żeby się trochę odstresować zadzwoniłam do Victorii czy chce iść ze mną na zakupy, oczywiście zgodziła się, była nawet zaskoczona bo nie raz chciała mnie na nie wyciągnąć, ale ja się nie zgadzałam. Po dziesięciu minutach wesoła Victoria stała pod moim domem, od razu się ubrałam i wyszłam...

*

- Vic nie chce mi się przymierzać kolejnej sukienki...

- No proszę, proszę w tej będziesz wyglądać świetnie... Prooooszę.

- Dobra niech Ci będzie, ale to już ostatnia.

- Obiecuję - dała rekę na pierś głupio się uśmiechając

Victoria dała mi długą, rozkloszowaną bordową, sukienkę z satyny, była bardzo ładna jednak nie byłam pewna czy ją kupić, nie wyglądałam w niej zbyt dobrze...

- Victoria ja źle w niej wyglądam, nie kupię jej...

- Co ty bredzisz wyglądasz świetnie, doceń się jesteś naprawdę piękna...... A tak po za tym za dwa tygodnie koniec roku szkolnego, więc musisz się w coś ubrać, a jak ty jej nie kupisz to ja Ci ją kupię.

Po długiej awanturzę kupiłam sukienkę, no i oczywiście parę yeansów i koszulek. Pod moim domem pożegnałam się z Victorią i weszłam do domu, pokazałam Carlosowi wszystko co kupiłam, zrobiłam sobie kanapki i poszłam do pokoju. W pokoju oglądałam sobie film i zjadłam kolacje, którą przygotowałam sobie w kuchni...Po oglądnięciu filmu zaczęłam przymierzać wszystkie rzeczy, które kupiłam w galerii. Przymierzyłam już wszystko oprócz sukienki,nie chciałam jej założyć ale wkońcu ją ubrałam. Przeglądałam się w lustrze i myślałam, że wcale nie wyglądam w niej aż tak źle, gdy nagle do pokoju wszedł Jeff i powiedział...

- Ładnie ci w niej....

-Dzięki... - nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, jednak ten komplement powiedział mi Jeff the Killer, więc zmieniłam temat.... - Nie wiedziałam, że jestem twoją przyjaciółką - powiedziałam i uśmiechnęłam się..

- A skąd wiesz, że to ty.... - powiedział i uśmiechnął się.

- Jakoś wątpię żebyś zaprzyjaźnił się z jakimś trupem... - prychnęłam cały czas przeglądając się w lustrze.

- Ej... Mam dużo przyjaciół naprzykład Eyells Jacka lub Slendermana...

- A takich ludzkich przyjaciół... - popatrzyłam się na niego.

- Dobra to ty zadowolona?...

- Tak... O a tak w ogóle na serio podoba Ci się ta sukienka?

- Nie sukienka tylko ty jak wyglądasz w tej sukience - powiedział i uśmiechnął się, a ja lekko się zarumieniłam.

- Na serio tak uważasz?

- Uwierz mi na serio w mojej "karierze" napatrzyłem się na wiele dziewczyn i żadna nie była taka ładna jak ty.......

Zarumieniłam się jeszcze bardziej, gdy usłyszałam te słowa, nigdy żaden chłopak tak do mnie nie powiedział nie licząc Carlosa, może nie było to nie wiadomo jak romantyczne ale z jego ust i tak brzmiało to słodko.... Po jakimś czasie usiedliśmy u mnie na łóżku i rozmawialiśmy na przeróżne tematy. Gdy śmialiśmy się z chistorii mojego dzieciństwa Jeff niespodziewanie ucichł, a ja dalej śmiałam się jak jakaś głupia, zabójca patrzył się na mnie swoimi grafitowymi oczami i przebijał mnie nimi na wylot, nagle przybliżył się do mnie złapał mnie za podbródek i czule pocałował..........

____________________________

Hej tu Gabi chyba mamy mały romansik..... ❤

To już czwarty rozdział, aż sześćset trzydzieści trzy słowa ☺

Ostrzegam mogą być błędy

Do kolejnego rozdziału.....












Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro