Rozdział 33
Wróciłam do domu dosyć późno około... 2.00?? nad ranem na częście odprowadził mnie Jeff bo tak szczerze to trochę (bardzo) bym się bała. Gdy wracałam rozmawiałam z Jeffem na temat dzisiejszego dnia...
- I co... Jak Ci się podobało??
- było super... Nie spodziewałam się że ta twoja gromada jest taka miła.
- no widzisz... Jak to mówią nie ocenia się po okładce..
Rozmawialiśmy jeszcze około 10 min. Aż doszliśmy już pod mój dom..
- Dobra.. to cześć - powiedziałam do Jeffa stojąc przy drzwiach i przekręcając klucz.
-Cześć... Pomachał mi i pobiegł w stronę lasu.
Weszłam do domu odrazu zamykając drzwi na klucz. Poszłam wziąć prysznic i przebrałam się w piżame. Usiadłam na łóżku u mnie w pokoju i zaczęłam przeglądać portale społecznościowe. Gdy przewijałam palcem, co kolejne posty robiłam się coraz bardziej senna, aż w końcu zasnęłam.
Wstałam rano z cudowną świadomością, że są już wakacje, zrobiłam pyszne gofry (na które pokusiłam się dzięki wczorajszej rozmowie z Tobbym) i włączyłam telewizję... Oczywiście nic nie ma tylko w wiadomościach brzeczą o kolejnych morderstwach... Hmmm ciekawe kto za tym stoi?? No nie wiem... (sarkazm). Chociaż musze przyznać, że Jeff opanował się z tym zabijaniem. Po zjedzeniu śniadania ubrałam się, zrobiłam poranną toaletę i wyszłam zrobić zakupy, bo moja lodówka powoli zaczyna świecić pustkami.
Jestem w sklepie już około 1 godziny i dalej kupuje jedzenie... Trochę robi mi się słabo gdy myślę, że gdy ja robię tyle czasu zakupy to i tak Jeff oprózbiłby ten koszyk w parę minut. Poszłam na dział z owocami, bo w sumie przydało by się ich trochę kupić, gdy wybierałam jabłka ktoś złapał mnie za ramię a ja powoli odwróciłam się...
- A co tu robi księżniczka?? - uśmiechnął się Tom i podrzucił jabłko wzięte z półki.
- próbuje być zdrowa - uśmiechnęłam się głupio wskazując na półki z owocami.
- Haha no to musisz, jeszcze zacząć chodzić na siłownię.. - poklepał mnie lekko po brzuchu.
- ejj... Ty też nie masz jakiejś jakiejś super klaty jak u modela. - zaczęłam się śmiać.
- jak to nie ?!?- Tom zaczął podnosić koszulkę ukazując swój tors.
- Co ty robisz?!.… jesteśmy w sklepie - śmiałam się jeszcze głośniej łapiąc za jego koszulkę i spuszczając w dół.
- No Co!!... Teraz mi wierzysz, że mam klate jak u modela? - zaczęła się śmiać.
- tak, tak wierzę - zachichotałam.
Chodziłam jeszcze kolejną godzinę po sklepie tym razem z Tomem, a później poszłam do domu, razem z przyjacielem, który pomógł mi nieść torby.
- Więcej się nie dało... - powiedział gdy wyszliśmy z sklepu.
- uznałam że skoro masz klate i bicka jak model to będziesz miał siłę nieść ciężkie zakupy - popatrzyłam na niego z dołu i zaśmiałam się.
- Takiego ciężaru do podniesienia nie podejmie się nawet kulturysta... - podniósł siatki wyżej i rzucił na nie wzrokiem.
- e tam nie przesadzaj... - klepnęłam go w ramię.
Gdy dotknęłam ramienia Toma, równocześnie popatrzyłam się w lewo, a moje serce stanęło gdy zobaczyłam idącego w moją stronę Chrisa...
______________________________________
Jest kolejny mam nadzieję, że się podoba.. Wiem, zabicie mnie i spalcie na stosie nie było rozdziału z dwa dni, trzy??.. Temu, ale mam wytłumaczenie mój internet umierał... I ja też.. Bo jestem chora.. może superka na pocieszenie ??... (ale wymusza gwiazdki.... Ciuś, ciuś) 🌟🌟 dobra ale mniejsza powracam może i bez weny, ale powracam 👌😂😂
Jak się podobało to wyraź swoją opinię w komentarzu.. 💬💬
Dzięki za... Czytanie XD..
I do kolejnego ziemniaczki 👌💜
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro