Rozdział 32
Patrzyłam zszokowana na kanape... A wszyscy nie licząc tych dwóch osób nie wiedzieli skąd wzięło się moje zdziwienie...
- Kate ... - odezwała Lili, a po niej Victoria.
- Co wy tu robicie... - nie wiedziałam czy mam być spokojna, czy zacząć krzyczeć
- Wiem, wiem... Spokojnie - Odezwała się Victoria, z którą praktycznie od miesiąca nie miałam większych kontaktów.
- Jak mam być spokojna - wybuchłam - wy o wszystkim wiedziałyście ?!?... Nie wiecie jak ja się z tym czułam... myślałam, że o niczym nie wiecie dusiłam to w sobie... Nie mogłam i nie mogę o tym nikomu powiedzieć, ja się czuję jak w klatce a... - nie dokończyłam
- Kate daj mi się...
- zamknij się - przerwałam jej - teraz mówię ja... Nie mogłam się nikomu zwierzyć z myślą, że a nóż ktoś się dowie... A tu co mój ratunek nie fizyczny, a psychiczny miałam pod ręką... Ale wy nic nie powiedziałyście, czy ja naprawdę nie jestem godna zaufania ??... Czy ja jestem aż tak złą przyjaciółką ??... Albo może inne pytanie, czy ja nią jestem ??
Nikt nie wiedział co powiedzieć wszyscy siedzieli cicho i patrzyli się na mnie jak w słup... Wszystkie creepypasty znajdujące się w pomieszczeniu nie wiedziały co dokładnie się stało, pewne nawet nie wiedzieli, że ja je znam...
- Czy ktoś może wytłumaczyć co się właściwie stało?? - odezwał się E. Jack
Nikt się nie odzywał, ale nagle Victoria zaczęła mówić..
- ymm... Bo ja, Kate i Lili przyjaźnimy się, ale Kate nie wiedziała o naszej "relacji" z wami - powiedziała do creepypast, a wszyscy hurem zrobili wielkie aaaaa
- dlaczego zawsze jak chce się bardziej z wszystkimi zapoznać to coś musi w tym przeszkodzić ?? - zapytałam i się uśmiechnęłam.
- No tak już jest - powiedział Jeffy i zachichotał.
Jeffy podoba mi się to chyba zacznę tak do niego mówić... *
- okey czy są jeszcze jakies tajemnice, o których nie wiem??
- Nie... Raczej nie - uśmiechneła się Lili
- Dobra nie przyszłam tu po to żeby się złościć... Ale i tak nie ominiecie tej rozmowy - wskazałam palcem na Lili i Victorie.
Po dwugodzinnej rozmowie i graniu na konsoli muszę przyznać, że jak na "zawód", który wykonują to i tak większość z tej szalonej gromadki jest bardzo miła, zapoznałam się z większością osób i jakoś o wiele lepiej się czuje, nie jestem już taka spięta w ich towarzystwie. Zauwarzyłam że ja i Toby mamy w sumie sporo wspólnego ja kocham jeść i on kocha jeść gofry... (tak wiem to nie jest dużo, ale i tak wystarczyło żebym go polubiła XD)
- Kate... - przerwał Jeff moją rozmowę z Benem.
- Tak? - powiedziałam i się uśmiechnęłam..
- chcesz zobaczyć mój pokój ??
- tak...- Uśmiechnęłam się i skończyłam rozmowę z Benem.
Szliśmy długim korytarzem i co chwila obok były jakieś drzwi z numerami, wyglądało to jak hotel. Przeszliśmy już obok prawie dwudziestu drzwi, ale dalej nie zatrzymywaliśmy się i szliśmy dalej.
- Jeff jak daleko masz ten pokój - zachichotałam.
- Jeszcze trochę... wiesz nie lubię być aż tak blisko ich wszystkich, taki ze mnie... Odludek?? - zaśmiał się
Nagle zatrzymaliśmy się przed dwumetrową drabiną... Jeff wskazał na nią ręką żebym szła pierwsza, zaczęłam iść ale gdy już byłam na najwyższym szczeblu uderzyłam głową w plandekę, którą była zakryta najprawdopodobniej dziura w podłodze. Lekko podniosłam ją do góry, przesunełam w bok i weszłam na samą górę. Pokój był dosyć duży i patrząc na resztę domu był całkiem skromnie urządzony. Z jednej strony stała dwudrzwiowa szafa, obok kanapa, która pomieściłaby najwięcej 4 osoby, a na przeciwko telewizor. Na podłodze szary, ale miękki dywan. Pokój był przydzielony jeszcze jedną ścianą... Podeszłam, otworzyłam drzwi, a tam było wielkie łóżko, po bokach małe szafeczki, a na przeciwko komoda.
- I co jak podoba Ci się moje królestwo - powiedział Jeff rzucając się na łóżko.
- No masz tu bardzo fajnie - odpowiedziałam zgodnie z prawdą i usiadłam na łóżku obok Jeffa.
- A tak przy okazji... Bo wiesz wchodząc po drabinie uznałem, że masz bardzo dobry tyłek... - wyszczerzył się.
- Ej!! - walnełam go poduszką.
- no co mówię prawdę - dalej się uśmiechał.
- wiedziałam, że nie przepuścił byś mnie tam bez powodu.. - pomachałam mu palcem przed oczami.
- Eee tam nie prawda - powiedział i rzucił się na mnie tak, że leżał mając ręce po bokach mojej głowy.
- złaź ze mnie - śmiałam się próbując uwolnić się z pod jego ciała.
- A jak nie - podniósł jedną brew.
- to będę krzyczeć
- no to śmiało - uśmiechnął się cwaniacko.
Gdy miałam zacząć krzyczeć Jeff złączył nasze usta, a ja lekko się uśmiechnęłam... Zaczął zachłannie mnie całować, gdy przegryzł moją wargę jęknełam, a on wykorzystał to mając pełny dostęp. Pięścił językiem moje podniebienie, a ja jego. Nagle oderwałam się od Jeffa przeturlałam się na miejsce obok, głośno się śmiejąc.
______________________________________
Proszę a więc jak chcieliście kolejny rozdział... Mam nadzieję, że się podoba 😀😀
* czcionką pochyłą będą zaznaczone myśli Kate, czy też innych osób
Jeśli się spodobało to zostawcie ślad 🌟💬
I do kolejnego bajo.. 😗😊
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro