1 Rozdział
Wstałam jak zawsze o w pół do siódmej żeby przyszykować się do szkoły. Zeszłam na dół do kuchni, a tam jak zawsze czekał na mnie uśmiechnięty Carlos. Lubiłam kiedy był tak bardzo wesoły jak dzisiaj, po śmierci rodziców, na parę miesięcy zamknął się w sobie i bardzo to przeżywał.
- Cześć Carlos co jesteś dzisiaj taki wesoły? -
zapytałam się go posyłając mu promienny uśmiech.
- Wczoraj wieczorem, Sara napisała mi esemesa żebyśmy spotkali się w tej kawiarni za rogiem -
powiedział z wielkim podekscytowaniem.
- I co z tego? - powiedziałam z lekką ironią.
Carlos podkochiwał się w niej od pierwszej klasy gimnazjum, ma już dwadzieścia lat, a jeszcze nie wyrósl z tej "miłości". Ile razy pamiętam, gdy jeszcze żyli nasi rodzice przychodził do domu ze szkoły i opowiadał nam jak Sara na niego patrzyła, lub odwróciła się do niego na lekcji żeby pożyczyć od niego ołówek, czy długopis.
- Jak to co z tego! wiesz jak ona na mnie działa, zawsze kiedy coś do mnie mówi albo się popatrzy mam nogi jak z waty i plącze mi się język. - powiedział prawie krzycząc.
- Dobra, dobra spokojnie!
- Okej ale wiesz jakie to jest dla mnie ważne.
-Wiem, wiem, dobra porozmawiamy później musze szykować się już do szkoły, bo się spóźnie.
Jak zwykle ubrałam się w czarne wytarte rurki, szarą bluzę i stare już prawie całkiem rozwalone trampki. Uczesałam się w tak zwaną, "kitkę" i zrobiłam sobie makijaż. W między czasie, zadzwoniłam do moich dwóch przyjaciółek Lili i Victorii czy chcą iść razem ze mną do szkoły. Zawsze rano do nich dzwoniłam, to była jakby taka nasza tradycja, chociaż wiedziałam, że i tak zawsze ze mną pójdą...
*
Gdy wróciłam ze szkoły przebrałam się w luźny dres i zrobiłam sobie kanapki z serem. Po jakimś czasie przyszedł do mnie Carlos i pochwalił mi się jak to umówił się on z Sarą na randkę do kina, dziś wieczorem. Bardzo się z tego cieszyłam, dlatego że od roku nie umówił się z żadną dziewczyną.
*
Gdy Carlos poszedł na randkę, zostałam całkiem sama w domu. Zadzwoniłam do Victori i Lili czy chcą do mnie przyjść, niestety żadna z nich nie mogła do mnie wpaść. Lili akurat była u swojej chorej babci, a Victoria uczyła się do poprawy z bardzo ważnego sprawdzianu, który mógł zaważyć na jej ocenie końcowej. Zostałam więc sama w domu. Bardzo mi się nudziło więc postanowiłam, że oglądane sobie jakiś film w telewizji. Nic ciekawego nie było w telewizji oprócz wiadomości włączyłam je więc i zaczęłam oglądać co nie było w moim stylu :
Dostaliśmy zgłoszenie na temat kolejnego zabójstwa w naszym mieście, tym razem ofiarą był młody młody mężczyzna Calen Smith, którego ciało było całkiem zmasakrawane. Jego brzuch był rozcięty w pół, a gałki oczne wydłubane i włożone do jamy ustnej, na wargach i wzdłuż policzków wycięty był szeroki uśmiech,a na ścianie zostało napisane krwią "idź spać". Podejrzewamy, że sprawcą tego zabójstwa jest znany wszystkim Jeff the Killer. Radzimy aby nie wychodzić ani nie zostawać samemu w domu do odwołania.
Nie mogłam słuchać tych bzdur, wiec poszłam do swojego pokoju do góry i zaczęłam czytać moja ulubioną książkę " Harry Potter", czytałam ją już z trzy razy, ale była tak ciekawa, że mogłam ją czytać cały czas. Gdy przeczytałam jej już połowę, byłam taka zmęczona że zgasiłam w pokoju światło i poszłam spać. Po jakimś czasie poczułam zimny powiew na karku i usłyszałam jeżdżące na jezdni samochody, zdziwiłam się ponieważ byłam pewna, że zamknęłam okno wstałam powoli próbując ocknąć z sennego transu, a gdy otworzyłam oczy zobaczyłam zanużoną w ciemnościach postać......
____________________________
Włączył mi się Polsat i skończyłam akurat w takim momencie.
Hej to ja Gabi, jest już pierwszy rozdział, nie powiem nawet długi ☺
Przepraszam za błędy bo na pewno są.
Do następnego!!!!!!! ❤☺
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro