Bedroom Hymns
XX.XX.XXXX r.
Drogi M,
nie wiem czy pamiętasz, ale ostatnio rozmawialiśmy o książkach. O opowiadaniach. Konkretnie tych z rodzaju dobrze przyprawionych, cytrynowych, ostrych. Powiedz mi więc, czy można mnie winić za to o czym później myślałam?
Leżeliśmy obok siebie, tak zwyczajnie. Twarze zwrócone ku sobie, palce prawie się stykają. Wykonałam pierwszy ruch, przesuwając dłoń i chwytając Twoją. Zbliżyłam ją do ust i ucałowałam lekko. Posłałeś mi uśmiech. Twoja dłoń znalazła się na moim biodrze. Przyciągnąłeś mnie delikatnie do siebie. Oparłam dłonie na Twojej klatce piersiowej i złączyłam nasze usta. Pocałunek był krótki. Niespokojny. Pełen pragnienia. Wsunęłam dłonie pod Twoją koszulkę, a usta zsunęłam na szyję. Twoja skóra wręcz parzyła na przeciw mojej. Uwolniłam Cię z koszulki. Oczywiście, już widziałam na własne oczy Twoją nagą klatkę piersiową. Ale teraz... zachwycała mnie ona jeszcze bardziej. Chciałeś się ruszyć, rozebrać również mnie, ale Cię powstrzymałam. Chciałam obsypać Twoje ciało pocałunkami. Chciałam szeptać między nimi jak bardzo Ciebie kocham i jak cudowny jesteś. I czuć coraz bardziej narastające napięcie.
Czy to zbyt wiele? Może troszkę przesadziłam i rozpędziłam się zbyt bardzo. W końcu, nie powinnam myśleć o takich rzeczach. Nie w ten sposób. Nie z Tobą. Ale co mogę poradzić na to, że gdy patrzę na Ciebie moje myśli same odpływają? Zwłaszcza w takie samotne i zimne noce jak ta. Gdy jedyne czego pragnę to odrobina Ciebie w moim łóżku.
Dziś jest odpowiednia faza księżyca.
Twoja na zawsze
A.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro