Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

👼ROZDZIAŁ 8👼

Gdy już ogarnąłem myśli, wyszedłem z pokoju. Okazało się, że Newt opuszczał w tym momencie łazienkę. Woda znów kapała mu z włosów, bo dobrze ich nie wytarł.

- Poczekaj. - zatrzymałem go.

Złapałem go za rękę i wciągnąłem z powrotem do łazienki. Wziąłem ręcznik i zacząłem wycierać mu włosy. Mój wzrok na chwilę zjechał na ubranie chłopaka. W sumie to szkoda, że był już ubrany. Zaczynałem żałować, że uciekłem wcześniej. Spojrzałem ponownie w jego twarz i nie mogłem się od niej oderwać. Może trochę za długo wycierałem mu włosy, patrząc na jego śliczną buzię, ale Newt nie musiał przecież o tym wiedzieć, prawda?

- No i już. - uśmiechnąłem się lekko do niego.

- Dziękuję. - odpowiedział nieśmiale.

- Teraz ja się umyję. A ty możesz iść już spać jeśli chcesz. - oznajmiłem, cały czas nie spuszczając wzroku z jego czekoladowych oczu.

- Dobrze. - wyszeptał i wyszedł z pomieszczenia.

Westchnąłem cicho gdy zostałem sam.

* * *

Umyłem się i od razu położyłem do łóżka. Dziś również nie mogłem usnąć. Zastanawiałem się nad wszystkimi uczuciami jakie Newt we mnie wywołuje. Widziałem parę razy Scotta nago i nigdy nie byłem tak onieśmielony jak przy blondynie. I do tego te podniecenie.
Pokręciłem głową by nie myśleć już o nagim Newt'cie i spojrzałem w sufit, a raczej w ciemną plamę nade mną. Lampka była zgaszona, a latarnia na zewnątrz przy ulicy nie dawała dużo światła. Zamknąłem oczy, gotowy spróbować usnąć na siłę i w tym momencie usłyszałem krzyk.

Zerwałem się z łóżka i od razu pobiegłem do pokoju na przeciwko. Tam również było ciemno, więc po omacku dotarłem do łóżka na którym spał blondyn.

- Newt? - odezwałem się.

Wymacałem jego ramię i poczułem jak chłopak drży.

- Hej! Newt! - potrząsnąłem nim delikatnie.

Zerwał się do siadu, próbując uciec, ale złapałem go za ramiona, przytulając się do jego pleców.

- Spokojnie. To tylko zły sen. - wyszeptałem łagodnie.

Chłopak przestał się szarpać. Oddychał głośno i wywnioskowałem, że musiało go coś nieźle wystraszyć.

- Krew. - wyszeptał roztrzęsionym głosem.

- Ciii...jutro mi opowiesz. Teraz się połóż. - nakazałem.

Newt posłuchał i położył się na łóżku. Po omacku odnalazłem jego rękę i pogładziłem jej wierzch kciukiem.

- Nie zostawiaj mnie. - poprosił cichutko.

- Nie zostawię. - obiecałem.

Wślizgnąłem się pod kołdrę i przytuliłem blondyna. On również objął mnie rękoma i wtulił twarz w moją koszulkę. Uśmiechnąłem się do siebie. Nie potrafiłem określić jak się czuję, trzymając go w ramionach, ale na pewno byłem szczęśliwy.

- Dobranoc, Aniołku. - wyszeptałem i zamknąłem oczy.

Jeszcze nigdy nie usnąłem tak szybko, zapominając o zmartwieniach, czując się bezpieczny i wiedząc, że dopóki Newt tu jest, to wszystko będzie dobrze.

* * *

Obudziłem się z uśmiechem na ustach, bo zaraz po wybudzeniu poczułem ciepło drugiego ciała koło mnie.

Otworzyłem oczy, na początku je mrużąc i przyzwyczajając do porannego światła. Na przeciwko mojej twarzy znajdowała się twarz Newt'a. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Wyjąłem rękę spod kołdry i nawinąłem sobie na palec jeden z blond kosmyków chłopaka. Bawiłem się nim przez chwilę, skanując wzrokiem buzię Newt'a. Potem zacząłem kciukiem gładzić jego policzek. Jeśli wygląda jak aniołek gdy nie śpi, to teraz wygląda jak ósmy cud świata. Jak można być aż tak ślicznym, pięknym, uroczym, doskonałym, niezwykłym, idealnym, niesamowitym jak on?

Uśmiech zniknął mi z twarzy gdy usłyszałem pukanie do drzwi.

Podniosłem się do siadu w momencie gdy do pokoju wszedł ojciec.

- A ty co tu robisz, Stiles? - zdziwił się.

- Emmm...Newt miał zły sen i nie chciałem go zostawiać samego. - wyjaśniłem, lekko się rumieniąc.

- To kochane z twojej strony, synu. - rozczulił się tata - Ale chyba zapomniałeś, że budzik masz w swoim pokoju. Za dwadzieścia minut zaczynasz lekcję. Ja wychodzę teraz do pracy. - dodał, na co zerwałem się z łóżka, budząc przy tym Newt'a.

- Osz cholera! - wybiegłem z pomieszczenia i wpadłem do łazienki.

Szybko umyłem zęby. Potem wleciałem do swojego pokoju i ubrałem się w tempie błyskawicznym. Złapałem za plecak. Na schodach wpadłem na zaspanego blondyna. Wyglądał tak uroczo gdy przecierał oczy.
Złapałem go za rękę i szybko zbiegłem ze schodów, uważając jednak aby Newt się nie potknął. Posadziłem go przy stole. Rzuciłem plecak w kąt i zacząłem robić kanapki z czekoladą, bo nie zajmowało dużo czasu, a blondyn ją lubi.

- Masz. - postawiłem talerz przed nim - Ja muszę iść do szkoły. Ciuchy są u mnie w szafie. Załóż obojętnie jakie. Pamiętaj aby umyć zęby po śniadaniu, bo ci się popsują od tej czekolady. Wiesz jak włączyć telewizor, prawda? A jeśli nie to w moim pokoju znajdziesz jakieś książki. I spójrz tam. - wskazałem na telefon stacjonarny, wiszący na ścianie - Jeśli zaczniesz słyszeć dźwięk z tego urządzenia, zdejmujesz słuchawkę i przykładasz do ucha. - zademonstrowałem mu to - To bardzo ważne, bo zadzwonię pomiędzy lekcjami. Poradzisz sobie, prawda? - zmartwiłem się.

Bo tak! Naprawdę martwiłem się o niego! Najchętniej zabrałbym go ze sobą!

- Chyba tak. Szkoda, że musisz iść. - posmutniał, a mi omal serce nie pękło.

- Szybko zleci. Nim się obejrzysz znów będę obok, okej? Dziś jest piątek. Jutro już nie będę musiał iść do szkoły. Jak wrócę, pójdziemy do lasu tak jak chciałeś. - oznajmiłem, na co rozweselił się nieznacznie - To ja się zmywam. Nie dotykaj noży. Najlepiej niczego co jest ostre i możesz zrobić sobie tym krzywdę. Pa, Newtie! - cmoknąłem go w policzek, zgarnąłem plecak z podłogi i ostatni raz patrząc na blondyna, wyszedłem z domu.

Wsiadłem do jeepa, rzucając torbę na siedzenie obok. Odpaliłem silnik i ruszyłem w kierunku szkoły.

Miałem nadzieję, że Newt sobie poradzi. Nie będę mógł skupić się na lekcjach przez niego!

Nagle coś sobie uświadomiłem. Wcisnąłem hamulec i zatrzymałem auto z piskiem opon na skrzyżowaniu.

- O kurwa. Ja go pocałowałem. - wyszeptałem z szokiem.

* * *

Wpadłem do szkoły w momencie gdy zadzwonił dzwonek na lekcję.

- Uff. - odetchnąłem, podchodząc do przyjaciół.

- Myślałem, że znów cię nie będzie. - powiedział z uśmiechem Scott.

- Chyba się działo, co? - zaśmiał się wrednie Theo, pociągając mnie za materiał koszulki na karku.

- O co ci chodzi? - zdziwiłem się.

Dotknąłem koszulki w miejscu gdzie ciągnął za nią Theo. Metka. Zajebiście! Założyłem ją na lewą stronę!

- Spieszyłem się! - wyjaśniłem, na co Theo zachichotał.

Co za dupek!

- Stiles! Gdzie masz Newt'a? - dopadła mnie Lydia.

No nie! Niech ona się odczepi od niego!

Teraz sam nie wiem jak mogłem być w niej zakochany.

- Jest w domu. - burknąłem, na co spojrzała na mnie ze zdziwieniem.

- Okej. - powiedziała powoli i odeszła w kierunku sali matematycznej.

Dopadły mnie wyrzuty sumienia, bo przecież nie powinienem być zły na nią.

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

NOTKA OD AUTORA

Wow! Wow! I jeszcze raz Wow! Postaraliście się z komentarzami w poprzednim rozdziale! 😱

W końcu przeczytałam wszystkie (bo wczoraj nie nadążałam xd) i szczerzyłam się do telefonu jak upośledzona 😂 babcia co chwila pytała "O co chodzi?" 😂 chyba ma mnie za downa od teraz 😂

Dziękuję Wam za te wszystkie komentarze <3 Jako dowód, że to doceniam, dam wam Thiama ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro