👼ROZDZIAŁ 26👼
Obudziły mnie promienie słońca. Była niedziela. Przekręciłem się na bok, przy okazji bardziej wtulając w nagie ciało Newt'a. Tak był nagi. Ja zresztą też. Tak ładnie mnie prosił wczoraj o ponowne kochanie się, no i uległem. Wymęczył mnie, ale nie żałuję. Wrecz przeciwnie. Uwielbiam go za tą niewyżyłość.
Leżałem jeszcze z piętnaście minut gdy po tym czasie poczułem jak Newtie wierci się w moich ramionach.
- Dzień dobry, Aniołku. - wymruczałem mu do ucha, nawet nie otwierając oczu.
- Stiles. - wyszeptał i przekręcił się przodem do mnie.
Poczułem jego usta na policzku i mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Czemu śpisz, skoro już nie śpisz? - zapytał i zapewne chodziło mu o to, że nadal mam zamknięte oczy.
Newt po przebudzeniu od razu wstawał.
- Nie śpię. Po prostu tak sobie leżę tylko. Udaję spanie, tak można powiedzieć. - wyjaśniłem, otwierając oczy i spotykając te czekoladowe blondyna.
Chłopak uśmiechnął się lekko, po czym musnął moje usta, ale zaraz potem przywarł do nich bardziej i usiadł mi na biodrach. Od razu zrozumiałem do czego dąży.
- Ojciec śpi po nocy na dole. - oderwałem się od jego ust.
- Nie rozumiem. - wyszeptał i nieświadomie poprawił się na moich biodrach, przez co otarł pupę o mojego penisa, na co ten zareagował od razu.
- Okej, ale musisz być cicho. - poddałem się i przyciągnąłem blondyna do pocałunku.
Zacząłem penetrować wnętrze ust Newt'a językiem, po omacku sięgając po żel, który gdzieś leżał w pościeli po wczorajszym. Jak tak dalej pójdzie, będę zmuszony kupić drugi. Albo wyśle Scotta. On nie będzie wiedział o co chodzi i pewnie kupi go dla mnie. Zawsze mogę wcisnąć mu kit, że to nawilżacz powietrza czy coś.
Nie przestając całować Newt'a, a raczej on mnie, bo to on siedział na moich biodrach i przyssał się do moich warg jak szalony, nalałem sobie lubrykantu na palce. Newtie nie potrzebował już zbytniego rozciągnięcia jak zauważyłem wczoraj przy naszym drugim razie, ale chciałem sprawić mu przyjemność.
Złapałem jedną ręką za jego biodro, a palce drugiej wsunąłem w wejście blondyna. Jęknął mi w usta i to wcale nie cicho. Mam nadzieję, że ojciec śpi twardym snem.
Zacząłem poruszać palcami w jego wnętrzu. Chłopak zaczął sapać i kręcić biodrami, przez co ocierał się o mnie co chwila. I nawet mi wymykały się zduszone jęki przez pocałunek z gardła. Szybko zrobiłem się całkowicie twardy.
Wyjąłem z niego palce. Newtie przerwał pocałunek i spojrzał mi w oczy, nadal kręcąc biodrami.
- P-proszę...- wyszeptał.
Wyglądał seksownie, rozpustnie, gorąco, uroczo oraz słodko i to wszystko naraz tworzyło idealny widok.
Sięgnąłem po gumkę i szybko ją założyłem gdy tylko blondyn uniósł nieco biodra do góry aby dać mi lepszy dostęp.
Nasmarowałem swój zwód i chwyciłem chłopaka pod pupę, po czym opuściłem go powoli na mojego penisa. Gdy zatopiłem się już w nim do końca, Newt zajęczał i pochylił się, by mnie pocałować.
Językiem drażniłem jego odpowiednik, a ręce zacisnąłem mu na biodrach, pomagając znaleźć chłopakowi rytm.
- S-Stiles! - zajęczał mi w usta.
Zassałem jego dolną wargę, po czym przerwałem pocałunek.
- Ciszej, Aniołku. - wyszeptałem z przyspieszonym oddechem.
Zjechałem rękoma na pośladki chłopaka i ścisnąłem je lekko, a zaraz potem podniosłem się do siadu, obejmując blondyna i przyspieszając tempo.
Newtie znów zajęczał głośno, lecz zaraz potem wymamrotał urywane "Przepraszam". Ale mnie już nie obchodziło czy jest głośno czy cicho, było mi zbyt dobrze aby myśleć o takich rzeczach. Przyssałem się do jego szyi, by zrobić mu kolejną malinkę. Miał już ich chyba z pięć.
Z każdym kolejnym poruszaniem naszych bioder, czułem, że jestem coraz bliżej krawędzi. Newt schował głowę w zagłębienie mojej szyi, jęcząc mi do ucha.
- Stiles! - krzyknął po paru minutach, wbijając mi paznokcie w ramię.
Swoją drogą jestem podrapany na plecach i ramionach bardzo mocno i prawdopodobnie wyglądam jak debil, ale mi to nie przeszkadza. Zastanawiam się tylko jak ja na w-fie się pokażę.
Po tym jak blondyn krzyknął moje imię i naznaczył paznokciami, poczułem ciepłą ciecz pomiędzy naszymi brzuchami. Zaraz potem ja sam doszedłem głęboko w chłopaku gdy tylko zacisnął się na mnie bardziej.
Upadłem z blondynem w ramionach na plecy. Złożyłem buziaka na jego czole, po czym przymknąłem oczy, próbując wyrównać oddech.
Kocham się z nim kochać.
* * *
Po umyciu się, zszedłem z Newtie'm na dół do kuchni. Zanim posadziłem chłopaka na krześle, wycałowałem jego twarz by posłuchać jego chichotu. Nawet stąd słyszałem głośne chrapanie ojca z sypialni, więc wiedziałem, że już nic go nie obudzi.
Blondyn usiadł z uśmiechem przy stole, a ja wesoło nucąc pod nosem zabrałem się za śniadanie. Byłem tak ogromnie szczęśliwy jak nigdy w życiu.
Perspektywa: Newt
Trochę pupa mnie boli.
Perspektywa: Stiles
Smarowałem już czwartą kromkę czekoladą gdy nagle usłyszałem pukanie do drzwi.
Posłałem blondynowi uśmiech znad ramienia, po czym poszedłem otworzyć temu komuś.
- Hej! - przywitała się Lydia gdy uchyliłem drzwi.
- Hej. Wejdź. - oznajmiłem, odsuwając się na bok.
Dziewczyna od razu rzuciła się na kanapę w salonie. Wróciłem do kuchni i szybko dokończyłem robienie kanapek. Podałem talerz swojemu chłopakowi, dając mu buziaka, po czym wróciłem do salonu, dowiedzieć się czym zawdzięczam odwiedziny Lydii.
Spojrzałem na nią. Siedziała na kanapie i czytała wczorajszą gazetę.
- Emmm...coś się stało, że przyszłaś? - spytałem.
- Macie jeszcze dokładnie dwadzieścia osiem minut i trzydzieści dwie sekundy. - odparła, nie podnosząc wzroku znad gazety.
- Na co? - zdziwiłem się.
- Na ubranie się i ogarnięcie. Scott postanowił zrobić spotkanie u siebie w domu. Taka mała impreza tylko dla stada. Trzeba się odstresować po tym Lestat'cie i tym świrze. - wyjaśniła.
- Kumam. - westchnąłem.
Nie chciało mi się tam iść. Nie żebym nie lubił moich przyjaciół, ale wolałbym poprzutulać się z Newtiem na kanapie przed telewizorem.
- Dwadzieścia siedem minut i czterdzieści pięć sekund. - odezwała się ponownie Lydia.
- Okej. Już się zbieramy. - zirytowałem się.
Wróciłem do kuchni. Wcale nie zamierzałem się spieszyć. Usiadłem obok mojego Aniołka i zlizałem mu czekoladę z kącika ust, na co zachichotał.
Skradając mu od czasu do czasu małego buziaka i uśmiechając się jak nienormalny, zjadłem z nim śniadanie.
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro