👼ROZDZIAŁ 24👼
Perspektywa: Newt
"Będzie dobrze. Poczekaj tu chwilę, Aniołku. Zaraz wrócę". To były słowa Stilesa zanim poszedł gdzieś z kobietą ubraną na biało. Nie lubiłem tego miejsca zwanego szpitalem. Nudziłem się tutaj gdy zły człowiek zranił mnie w brzuch, ale wszystko się zagoiło już. Została tylko kreska na brzuchu.
- Chwila już dawno minęła. - zmartwiłem się.
Gdzie jest mój Stiles? Chcę go przytulić.
- Nie spinaj się tak. - powiedział do mnie Theo, czego nie zrozumiałem.
- Jeszcze trochę. Usuwanie szkła z rany może trochę potrwać. Wiesz, małe odłamki i tak dalej. - odezwał się Liam.
Podciągnąłem kolana i objąłem je ramionami. Posmutniałem na myśl, że Stiles może cierpieć przez te szkło. A ja nie chcę aby cierpiał.
- Hej...- Liam ukląkł przede mną - Nie smuć się. Kupię ci batonika w automacie. Jest z czekoladą. - zaproponował.
Na słowo "czekolada" uśmiechnąłem się lekko.
- To przekupstwo. - Theo przewrócił oczami, na co Liam pokazał mu środkowy palec u prawej ręki.
Nie wiem po co to zrobił. Może pokazywał, że paznokieć mu się złamał? Nie rozumiem.
Liam ruszył przez korytarz i po chwili zniknął za rogiem.
- Ej, pierzasty. - zaczepił mnie Theo.
Czasami naprawdę nie rozumiem co ten chłopak do mnie mówi. Chyba bardziej lubię Liama.
- Stiles to idiota, więc to ty musisz przejąć stery w tym związku. - oznajmił.
- Nie rozumiem. - pokręciłem głową.
- Zrobisz tak...
Perspektywa: Stiles
- Okej. Rana jest oczyszczona ze szkła. Nie potrzeba szycia. Założę ci jeszcze opatrunek i możesz iść do domu. - poinformowała mnie Melissa.
- To dobrze. - westchnąłem - Nie wiesz co ze Scottem? Został tam z Lydią, Isaacem i Allison. - powiedziałem.
- Dzwonił niedawno. Mówił, że Theo jedzie tutaj z tobą. A co do Donovana, to zamknęli go w zakładzie zamkniętym. Scott powiedział, że zachowywał się jak wariat, więc wezwał kogo trzeba. - odparła, zakładając mi opatrunek na ranę.
- I dobrze. Mam nadzieję, że tam posiedzi. Wyskoczył przez zamknięte okno! - oznajmiłem z niedowierzaniem - A wiadomo po co porwał Scotta? - spytałem.
- Z powodu Lestat'a oraz swoich dziwnych wierzeń. A przynajmniej tak to zrozumiał Scott. Mówiłam ci już, Donovan zachowywał się jak wariat. Scott mało zrozumiał z jego gadania. - wyjaśniła.
- Okej. - przytaknąłem i spojrzałem na opatrunek.
- Gotowe. Możesz wracać do domu. - uśmiechnęła się.
- Dzięki. - wstałem i założyłem koszulkę.
Poszedłem do miejsca gdzie zostawiłem Newt'a z Liam'em i Theo.
Blondyn siedział na ławce i komsumował batonika, patrząc w podłogę. Nawet w takiej sytuacji był piękny. On zawsze był piękny.
- Hej, Aniołku. - powiedziałem, na co podniósł głowę i uśmiechnął się szeroko na mój widok.
Zerwał się z ławki i przytulił do mnie. Zaśmiałem się cicho i pocałowałem go w usta. Smakował czekoladą.
- Wszystko dobrze? - spytał ze zmartwieniem.
- Tak. Jest w porządku. - musnąłem jego policzek - Wracajmy do domu. - postanowiłem.
Theo odwiózł nas pod mój dom. Gdy wysiadałem, posłał mi złośliwy uśmieszek. Nie wiem o co mu chodziło. On ma coś z głową. Nie rozumiem jak Liam może coś do niego czuć.
Minąłem się z ojcem w drzwiach, który szedł do pracy na nocną zmianę. Spytał tylko jak tam ramię. Melissa oczywiście musiała go już zawiadomić. Ehhh...
Udałem się z Newtie'm do kuchni. Pić mi się chciało jak cholera.
- Jesteś głodny? - spytałem swojego Aniołka, po czym wlałem sobie wody w szklankę.
- Nie. - wyszeptał.
Wypiłem wodę i spojrzałem na niego. Wyglądał jakby o czymś myślał.
- Co się dzieję? - podszedłem do niego i ująłem jego twarz w dłonie.
- Bo ja chciałbym coś zrobić. - odparł cicho.
- Co takiego? - spytałem.
- Pokaże ci, ale musimy iść na górę. - oznajmił.
- No dobrze. - zgodziłem się i złapałem go za rękę.
Ciekawiło mnie co znów wymyślił ten mój słodki chłopak.
Zamknąłem za nami drzwi od mojego pokoju. Newtie poprowadził mnie do łóżka. Usiadłem na nim i niepewnie spojrzałem na blondyna gdy ten popchnął mnie lekko abym się położył.
- Co robisz? - zdziwiłem się - Chcesz się poprzytulać, Anio...- urwałem gdy blondyn usiadł w rozkroku na moich biodrach i schylił się by mnie pocałować.
No tego to się cholera nie spodziewałem!
Tym bardziej, że jego ręce zaczęły rozpinać mi spodnie!
- N-Newtie. - oderwałem się od jego ust.
Miałem powiedzieć żeby przestał i abyśmy porozmawiali, ale jego dłoń wkradła się pod moje bokserki i kurwa już nie chciałem aby przestał!
Jebany Theo! Jebana książka z homo pornolem! Kurwa! Jak ja ich kocham!
Wplotłem palce we włosy Newt'a i przyciągnąłem go do pocałunku. Od razu wsunąłem mu język do buzi, na co zamruczał. Z każdą chwilą coraz bardziej śmielej dotykał mnie tam w dole, a ja powoli traciłem przez niego zmysły.
Nagle przestałem czuć słodkie usta chłopaka na swoich. Otworzyłem oczy, chcąc wiedzieć czemu przestał mnie całować, ale nie zobaczyłem jego twarzy nad sobą. Zdziwiony spojrzałem w dół akurat w momencie gdy Newtie zassał się na czubku mojego penisa.
- Kurrrrr....czę. - wyjąkałem w ostatniej chwili decydując się nie przeklinać, czego unikałem w towarzystwie blondyna.
Ja nie wiem czy on zdawał sobie sprawę co robi, ale robił to tak cholernie dobrze, że już nawet nie powstrzymywałem jęków, uciekających z moich ust gdy chłopak wziął mnie najgłębiej jak potrafił do buzi.
Jedną rękę zacisnąłem na pościeli, a drugą pociągnąłem delikatnie za blond kosmyki chłopaka. Roztopiłem się pod wpływem jego ruchów języka. Nie wiedziałem, że z tego Aniołka taki Diabełek.
Nagle zaprzestał czynności i uniósł się by zrównać nasze twarze.
Serio? On chce mnie zostawić w takim stanie?!
- Stiles, kochaj się ze mną. - poprosił, a mi chyba mózg gdzieś wyparował, bo zdania nie potrafiłem sklecić.
Pokiwałem więc głową na "tak" i przywarłem do ust Newt'a.
I wcale nie czytałem ostatnio o seksie dwóch chłopaków w necie oraz wcale nie kupiłem lubrykantu i wcisnąłem kit ekspedientce, że używam go do smarowania części samochodowych.
I wcale nie planowałem tego już od jakiegoś czasu!
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
NOTKA OD AUTORA
Zaraz dodam next ;*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro