👼ROZDZIAŁ 23👼
- Donati Donovan. Dwadzieścia pięć lat. W wieku piętnastu był zatrzymany za rabunek. W wieku osiemnastu trafił na rok do zakładu zamkniętego. A dwa lata temu był skazany na półtora roku za pobicie. - wyczytałem z akt, które zdobył Deaton - Miły typek.- podsumowałem.
- Wcale nie jest miły. Jest zły. - poprawił mnie Newtie.
- Wiem, Aniołku. Mówiłem wcześniej z sarkazmem. - wyjaśniłem.
- Gdzie go znajdziemy? - spytała Allison.
- Mieszka z matką na Colton Street. - odrzekłem.
- To jedziemy tam. - zdecydował Isaac.
- Newtie...- spojrzałem na mojego chłopaka.
- Nie zostawię cię. - przerwał mi, domyślając się co chciałem powiedzieć.
- Wiesz, że będziemy musieli jechać samochodem? - upomniałem, wiedząc, że blondyn się tego boi.
- Nieważne. - odparł cicho.
Perspektywa: Scott
Obudziłem się w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Skupiłem się i przeczesałem pokój wzrokiem alfy. Na przeciwko znajdowały się schody, prowadzące w górę. Po lewej stały popsute sprzęty i motor, a po prawej regał z konfiturami. Byłem w piwnicy. Wstałem z zimnej podłogi.
Mój plan był taki...Wywarzyć drzwi, skonfrontować się z tą betą, która mnie porwała oraz dowiedzieć się po co to zrobił. No chyba, że jest ich więcej. Wtedy będę miał kłopoty. Ale ten kto nie ryzykuje, ten nie zyska.
Podszedłem do drzwi i spiąłem wszystkie mięśnie, gotowy by je rozwalić, ale nagle usłyszałem hałasy z piętra nade mną. Odgłos tłuczonego szkła i jakieś krzyki.
Drgnąłem przestraszony gdy niedługo potem drzwi się otworzyły.
- Żyjesz? - zobaczyłem przed sobą Isaaca - Nie uwierzysz w to co się stało. - pokręcił głową.
Perspektywa: Stiles
- Więc co? Pukamy czy wjeżdżamy z buta? - spytałem.
- Co to znaczy? - zdziwił się Newtie.
- Stiles ma po prostu nie równo pod sufitem. - westchnęła Lydia.
- Sufit w jego domu jest równy. - zauważył blondyn.
- Trzeba go nauczyć slangu, bo tak dalej być nie może. - Isaac przewrócił oczami.
- Ej? - rozejrzałem się dookoła - A gdzie Liam i Theo? - zapytałem.
- Emmm...- Allison również się rozejrzała - Byli niedawno. - oznajmiła.
- Super. - prychnąłem - Dobra, pukaj, Isaac. - zdecydowałem.
- Nie mam kogo aktualnie. - odpowiedział z powagą.
Spiorunowałem go wzrokiem.
- Nie rozumiem. - wyszeptał zagubiony Newt.
Isaac zachichotał i zapukał w końcu do drzwi domu Donovana.
Staliśmy przez chwilę, ale po drugiej stronie panowała cisza.
- Nie ma go? - zastanawiała się Lydia.
- Albo trzyma Scotta gdzie indziej. - podsunęła Allison.
- To co robimy? Nie wiem czy...- urwałem gdy usłyszałem odgłos przekręcanego klucza w zamku.
Drzwi się otworzyły, a mnie sparaliżował szok.
- Liam? - zdziwił się Isaac.
- Weszliśmy z Theo tyłem przez kuchenne drzwi. - wyszeptał cicho - Ktoś kręci się na górnym piętrze. - poinformował.
Weszliśmy do środka. Kazałem Lydii i Newt'owi ustać w korytarzu aby nic im się nie stało w razie czego.
- Hej! Łapcie go! - usłyszałem krzyk Theo.
Stał na szczycie schodów i patrzył na biegnącego po nich na dół chłopaka.
Isaac spróbował go złapać, ale ten mu się wyszarpał z rąk.
Następną przeszkodą byłem ja. Donovan odepchnął mnie na ścianę przy oknie.
- Allah akbar! - wykrzyczał chłopak i wyskoczył przez okno, rozbijając je swoim ciałem. Odłamki rozprysły wszędzie. Potknąłem się i upadłem na podłogę.
- Jak to nawet arab nie jest! - oburzył się Liam.
Poczułem ból w ramieniu. Spojrzałem tam i zobaczyłem szkło wystające z niego.
O kurczę.
Theo zbiegł ze schodów i podszedł do okna, a nastepnie przez nie wyjrzał.
- Żyje? - zapytała Allison.
- Powiedzmy, że allah akbar mu się nie udał, ale nieźle się połamał. - oznajmił.
- Szukajmy Scotta. - poganiała Lydia.
- Właśnie! - przyznał jej rację Isaac.
- Ej! A może ktoś by podszedł i wyjął mi ten gigantyczny kawałek szkła z ramienia? - zirytowałem się.
- Nic ci nie będzie. - prychnął Theo.
- Stiles! - Newtie rzucił się do mnie z pomocą.
No przynajmniej on. Reszta ma mnie gdzieś!
No może nie wszyscy. Lydia także podeszła do mnie.
- Newt, zaprowadzimy go do samochodu, dobrze? - nakazała.
Wstałem z ich pomocą na nogi.
Złapałem za kawałek szkła, ale powstrzymała mnie dłoń Lydii.
- Zwiększysz krwawienie. - wyjaśniła, więc nie wyjąłem odłamka.
- Co w ogóle odbiło temu gościowi? - zdziwiłem się.
- Chyba ma źle pod kopułą. - Lydia wzruszyła ramionami.
- Co to znaczy? - zapytał cicho Newt.
- Chodzi o to, że jest walnięty. - odrzekła.
Wyszliśmy z domu Donovana. Oparłem się o auto Theo.
- Nie umrzesz, prawda? - zmartwił się mój Aniołek.
- Nie. Oczywiście, że nie. - uśmiechnąłem się do niego.
Co prawda, rana bolała, ale nie była chyba jakaś głęboka.
Objąłem blondyna zdrowym ramieniem i pocałowałem go w czoło.
Po chwili zobaczyłem jak dom opuszcza Isaac ze Scottem.
- Stiles?! Nic ci nie jest? - przyjaciel podbiegł do mnie.
- Dostałem ze szkła gdy nasz podrobiony arab wyskoczył przez zamknięte okno. - wyjaśniłem.
- Co? - nie zrozumiał.
- Chodź, Scott. Musimy pogadać z tym kaskaderem. - nakazał Isaac.
- Theo, zawieź Stilesa do szpitala. - powiedział do niego Scott i poszedł z Isaacem, Lydią i Allison na tyły domu.
Theo mrukął coś pod nosem, ale zasiadł na miejscu kierowcy.
Ja wgramoliłem się na tylnie siedzenia razem z Newtie'm, który wtulił się w mój zdrowy bok. Liam usiadł obok Theo z przodu pojazdu.
- Boli? - spytał mnie cicho blondyn.
- Trochę. - uśmiechnąłem się do niego i pocałowałem krótko w usta.
- Ej! Żadnego seksu w moim aucie! - ochrzanił nas Theo, patrząc we wsteczne lusterko.
Odpalił silnik i ruszył w drogę do szpitala.
- Jesteś takim debilem. - pokręciłem głową z irytacją.
Theo parsknął śmiechem.
- Czyli pomimo książki, nadal nic? - spytał z kpiną.
- Theo! - ostrzegł go Liam.
- To nie twoja sprawa, dobra? Zajmij się swoim chłopakiem! - odgryzłem się.
- Co? My...- zaczął zawstydzony Liam.
- Oj zajmę się nim. Nie martw ty się o to. - zaśmiał się Theo, patrząc z rozbawieniem na Liama.
- Zaraz się pogniewam. - burknął pod nosem Liam.
- Przynajmniej nie musicie konkurować z czekoladą. - prychnąłem.
- Czekolada jest dobra. - odezwał się cichutko Newtie.
- Wiem, Aniołku. - cmoknąłem go w policzek.
Naprawdę jestem zazdrosny o czekoladę?
- Zgadzam się, ale i tak karmel jest lepszy. - odparł Liam.
- Mam pomysł! Wysmaruj się czekoladą. Newt będzie miał dwa w cenie jednego! - zaproponował mi Theo z uśmiechem.
- Zaraz dostaniesz w ten swój pusty łeb, a mam dobrą pozycję na zamach. - zagroziłem, ponieważ siedziałem zaraz za nim.
- Okej, panie delikatny. - mruknął pod nosem.
- Wysmarujesz się karmelem? - spytał go nagle Liam.
- Emmm...- zawiesił się w odpowiedzi.
- No widzisz. Więc nie proponuj tego innym. - odrzekł Liam, przewracając oczami.
- Przez was, debili...- zaśmiałem się - Zapominam, że kawał szkła wystaje z mojego ciała. - spojrzałem na swoje ranne ramię.
- To chyba dobrze, nie? - burknął Theo.
- Ta. - westchnąłem i zacząłem całować blondyna po twarzy by usłyszeć jego chichot.
- Stiles, przestań. - zachichotał Newtie, więc przestałem go całować.
Chłopak musnął lekko moje usta swoimi.
- Kocham cię bardziej niż czekoladę. - wyznał.
I to sprawiło, że uśmiechnąłem się szeroko jak głupi.
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
NOTKA OD AUTORA
Nowy Dylmas startuje zaraz po skończeniu Nilesa.
Opis: Dylan to typowy homofob. Wraz ze swoimi kolegami znęca się nad gejami w szkole.
Co się stanie gdy jeden z prześladowanych przez niego chłopaków dowie się czemu Dylan tak bardzo nienawidzi gejów?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro