Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

👼ROZDZIAŁ 20👼

Perspektywa: Newt

Czekałem na Stilesa aż wróci ze szkoły, czytając książkę. Wiem, że szatyn kazał mi jej nie czytać, ale ja tak bardzo chciałem się jeszcze czegoś z niej dowiedzieć. Miałem nadzieję, że nie będzie o to zły. Nie chciałem aby się na mnie gniewał.

Przerwałem czytanie gdy nagle otoczenie wokół mnie zmieniło się, a ja poczułem dobrze znany mi zapach szczęścia w powietrzu.

Byłem w domu.

Odłożyłem książkę na kanapę i wstałem. Obejrzałem się za siebie. Obie rzeczy zniknęły, a ja stałem pośrodku jasności.

- Newt. - przede mną pojawił się mój mentor - Dobrze cię znów widzieć. - powiedział z uśmiechem Rafael - Musimy porozmawiać. - pstryknął palcami, a otoczenie zmieniło się na szary chodnik na ziemi i parę ławeczek.

Usiadł na jednej z nich i spojrzał na mnie wyczekująco.

Zająłem miejsce obok Archanioła.

- Zniknąłeś. Szukaliśmy cię, ale na marne. Dopiero gdy prawie umarłeś, zlokalizowaliśmy twoją obecność. Straciłeś skrzydła, ale możesz je odzyskać. - wskazał na ziemię przed nami.

Omieniały wstałem z ławki i uklęknąłem przy moich skrzydłach. Przejechałem dłonią po miękkim puchu. Tęskniłem za nimi.

Rafael ustał obok. Spojrzałem na jego uśmiechniętą twarz.

- Odeślij mnie. - poprosiłem, wstając na nogi i próbując nie patrzeć na moje skrzydła, które w tej chwili odrzucam.

- Przepraszam, nie wiem czy dobrze zrozumiałem. - zdziwił się Rafael.

- Chcę na ziemię. - oznajmiłem, hamując łzy.

- Newt, jesteś na piątym poziomie. Przecież zawsze tak bardzo chciałeś zostać Opiekunem, a teraz gdy jesteś tak blisko, odrzucasz to? - upomniał.

- Ja....kocham kogoś. - wyznałem.

- Ten ktoś jest wart takiego poświęcenia z twojej strony? - spytał Rafael.

- Tak. - odpowiedziałem bez namysłu.

- Zastanów się nad tym. Byłeś człowiekiem przez chwilę. Uczucia ludzkie nie są dla nas. - stwierdził.

- Gdy pomyślę, że mam raz na zawsze utracić skrzydła, chce mi się wyć z rozpaczy. - odrzekłem cicho.

- Więc sam widzisz. - westchnął.

- Ale gdy pomyślę, że mam raz na zawsze utracić Stilesa, to mam ochotę umrzeć. - dodałem - Porównując ze sobą te dwie rzeczy, wiem dobrze która jest dla mnie ważniejsza. - wyznałem.

- Gdy cię odeślę, nie będzie już odwrotu. Umrzesz ze starości i trafisz do czyśćca, a stamtąd do nieba lub piekła. Nie będziesz miał szansy zostać Aniołem. Nigdy. - upomniał mnie Rafael - Nie chcę abyś popełnił błąd, Newt. - dodał łagodnym głosem.

- Wiem, Rafaelu. - przytaknąłem - Ale ja nie mogę bez niego żyć. I czekolada też jest dobra. - stwierdziłem.

- Rozumiem. Chociaż drugiego zdania nie bardzo. - odparł - Już wiem dlaczego mówią, że miłość to najsilniejsze uczucie na świecie. - wyszeptał z lekkim uśmiechem - Dobrze, skoro taka twoja wola, odeślę cię. - oznajmił.

- Dziękuję. - powiedziałem cicho.

- Zamknij oczy. - poprosił Rafael.

Przymknąłem powieki i chwilę potem poczułem, że siedzę na czymś miękkim.

Otworzyłem oczy. Siedziałem na kanapie w domu Stilesa, a w ręku trzymałem książkę.

Uśmiechnąłem się do siebie.

* * *

"I nic już nie mogło ich rozdzielić. Trzymając się za ręce, ruszyli w stronę wschodzącego słońca by przywitać razem nowy, lepszy dzień."

Spojrzałem na pogrubiony napis "Koniec" i zamknąłem książkę. Chciało mi się płakać. Wzruszyłem się i jednocześnie cieszyłem, że bohaterzy tej historii zostali razem.

- Newtie? - szatyn wszedł do domu i rzucił plecak pod ścianę.

Odłożyłem książkę i podbiegłem do niego by się przytulić.

- Hej, Aniołku! - rozłożył ręce, więc wtuliłem się w chłopaka - Stęskniłem się, wiesz? - spytał wesoło.

- Ja też. - odrzekłem, po czym zachichotałem gdy Stiles cmoknął mnie w nosek.

To łaskotało, ale kochałem gdy tak robił.

- Co dziś robiłeś? - spojrzał niepewnie na książkę.

- Czytałem i rozmawiałem z Rafaelem. - odpowiedziałem.

- Z kim? - zdziwił się.

- Z moim mentorem. Powiedział, że mogę wrócić i miał moje skrzydła. Smutno mi było, bo brakowało mi ich, ale i tak wybrałem ciebie. - wyznałem.

- Zaraz...co? - spytał.

- Odrzuciłem bycie Aniołem. - wyjaśniłem.

- Poczekaj...Rozmawiałeś z jakimś tam Rafaelem i on ci powiedział, że możesz wrócić do domu i być znów Aniołem, a ty to odrzuciłeś? - powtórzył szatyn.

- Tak. - przytaknąłem - Porównałem ze sobą odzyskanie skrzydeł oraz ciebie i wybrałem to co dla mnie najważniejsze. - odrzekłem.

Stiles wpatrywał się we mnie bez słowa i zmartwiłem się tym.

- Jesteś zły? Chciałeś abym wrócił do domu? - posmutniałem.

- Nie! - zaprzeczył szybko - Znaczy...myślałem, że chcesz tam wrócić. - stwierdził.

- Chciałem, ale kocham ciebie, a poza tym w twoich ramionach również czuję się jak w domu. - wyznałem.

- Newtie...- zaczął szatyn, po czym złapał moją twarz w swoje dłonie i pocałował czule moje usta - Kocham cię...Boże, jak ja cię kocham. - szeptał, co chwila mnie całując.

Zachichotałem cicho gdy zaczął obcałowywać moją twarz, ale przestałem szybko, bo znów przywarł do moich ust, po czym poczułem jak trąca mój język swoim. Nie wiem dlaczego tak było, ale gdy tak robił, czułem przyjemne uczucie w brzuchu i kochałem to.

Stiles oderwał się ode mnie i uśmiechnął szeroko.

- Nie mogę uwierzyć, że wolałeś zostać ze mną. - pokręcił głową.

- Czemu? - spytałem.

- Jestem zwykłym chłopakiem. - wzruszył ramionami.

- Co z tego? Ja cię kocham. - odpowiedziałem.

- Wiem. - oparł czoło o te moje - A ja kocham ciebie, Aniołku. - wyszeptał z czułością.

- Nie jestem już nim. I nigdy nie będę. - zauważyłem.

- Dla mnie zawsze będziesz moim Aniołem. - stwierdził, na co uśmiechnąłem się lekko.

- Stiles? - zacząłem niepewnie, bo rano zareagował dziwnie i nie wiem czemu.

- Hmmm? - wymruczał pod nosem.

- Powiedziałeś, że jak wrócisz ze szkoły, to wyjaśnisz mi tą rzecz z książki. - powiedziałem cicho.

Poczułem jak jego ciało się spina.

- Emmm...bo wiesz...- urwał gdy drzwi się otworzyły i zobaczyłem ojca szatyna.

- Załatwione. - mężczyzna podał Stilesowi jakieś kartki.

- Dałeś mu na nazwisko "Angel"? - jęknął chłopak, patrząc w papiery.

- Pasuje do niego. - odrzekł i poszedł do kuchni - Zaraz wychodzę, mam nockę przez cały tydzień na komisariacie, bo Carl zachorował. - dodał podniesionym głosem, abyśmy go usłyszeli zza ściany.

- Co to znaczy? - spytałem szatyna.

- To znaczy, że taty nie będzie na noc w domu. - wyjaśnił Stiles, nadal patrząc w kartki.

- Co to? - zaciekawiłem się.

- Twoje dane. Może i nieprawdziwe, ale musisz je mieć. - oznajmił, po czym zaśmiał się cicho - Masz urodziny na gwiazdkę. - poinformował.

- Nie rozumiem. - pogubiłem się.

- Chodź na górę, wyjaśnię ci. Przynajmniej oderwę cię od tej zboczonej książki. - uśmiechnął się, po czym złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę schodów.

- Już ją przeczytałem do końca. - wyznałem.

Stiles wszedł do pokoju i zamknął za nami drzwi.

- I co ja mam teraz z tobą zrobić? - spytał z rozbawieniem.

- Nie wiem. - wyszeptałem niepewnie.

Szatyn uśmiechnął się szeroko, po czym położył mnie na łóżku i zaczął obcałowywać całą moją twarz, przez co chichotałem głośno.

Kocham gdy to robi.

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

NOTKA OD AUTORA

Coś nam się tutaj szykuję ¯\_ツ_/¯

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro