👼ROZDZIAŁ 14👼
Perspektywa: Theo
Nie mogłem spać w nocy przez to, co powiedziała mi Lydia.
Ona żartowała, nie?
W sumie jeśli to była by prawda i na serio podobam się Liamowi, to nie dziwię się, że tak szybko wybaczył mi te wszystkie złe rzeczy, które zrobiłem.
Potrząsnąłem głową, starając się już o tym nie myśleć. W końcu jestem tutaj po to by wymyślić plan przeciwko Lestat'owi! Co z tego, że stoję w kącie i pragnę zniknąć.
Spojrzałem na resztę w momencie gdy Stiles pocałował Newt'a. To było...urocze?
Mimowolnie zerknąłem na Liama.
Lubiłem go. Nawet bardzo. Zaufał mi jako jedyny i powoli przekonał do tego samego Scotta.
Uwielbiałem uczyć się z Liamem, który wymyślał niestworzone, śmieszne rzeczy, dzięki którym lepiej zapamiętywałem materiał do szkoły. Byłem pod wrażeniem, że tak dobrze rozumie tematy z klasy wyżej, ponieważ on był młodszy o rok ode mnie. Uwielbiałem również to, jak bardzo chronimy siebie nawzajem, a szczególnie ostatnio to zauważyłem. Gdy walczyłem z Lestat'em, który skończył z metalową rurką w brzuchu, Liam chronił mnie przed atakiem ze strony podwładnych Lestat'a. I na odwrót. Gdy Lestat zaatakował Scotta, Liam ruszył mu na pomoc, a ja chroniłem nieświadomie jego. Uwielbiam naszą przyjaźń.
Uśmiechnąłem się lekko pod nosem.
Liam pojawił się gdy nie miałem nikogo i nigdy o tym nie zapomnę.
- To się porobiło. - z zamyślenia wyrwał mnie głos Isaaca.
- Nie komentujmy już tego. Każdy wie co robić, więc do domu i na jutro wszyscy dzielimy się tym co wymyśliliśmy. - nakazał Scott.
O kurczę....Nie wiem o co chodzi, bo nie słuchałem.
A kit z tym! Zapytam potem Lydii!
* * *
Siedziałem na łóżku. Wokół walały się podręczniki od historii, bo w poniedziałek mam test. Czytam jeden temat już od godziny i nic nie zapamiętałem, bo za każdym razem moje myśli idą w kierunku Liama.
- Kurwa, Liam wypierdalaj z mojej głowy, bo niezaliczę tej historii przez ciebie! - wkurzyłem się i rzuciłem podręcznik na podłogę.
Schowałem twarz w dłonie i siedziałem tak dopóki nie usłyszałem dźwięku telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz. Nie chciało mi się z nim gadać, ale odebrałem i naprawdę to nie była moja wina, że jak tylko usłyszałem jego głos, uśmiechnąłem się lekko.
- Hej, Theo. Mam pytanie takie jedno malutkie. - oznajmił Liam.
- Jakie? - uśmiechnąłem się szerzej, bo uwielbiałem gdy tak tworzył zdania, to coś dziwnego?
- Jest u ciebie Stiles i Newt? - spytał.
Zmarszczyłem brwi w zdziwieniu.
- Liam, wiesz przecież, że jestem ostatnią osobą do której poszedł by Stiles. - upomniałem.
- No tak. - westchnął - Stilinski dzwonił do Scotta, Scott do Lydii, a Lydia do mnie. Podobno Stiles nie wrócił do domu z Newt'em.
- Liam...- zacząłem, nie wiedząc jak to powiedzieć - Wiesz...oni są parą, nie? Pewnie robią różne rzeczy i no ten...
- Jesteś zboczony. - przerwał mi, na co się zaśmiałem.
Spojrzałem na półkę gdzie leżała książka, którą muszę dać Newt'owi. To tylko opowieść o dwóch chłopakach i dużo w niej treści erotycznych. I nie...nie czytałem jej! Trochę zajrzałem.
- Jesteś? Trzeba będzie ich poszukać. Ciemno już się robi.
Znowu się zamyśliłem! Co jest ostatnio ze mną nie tak?!
- Scott robi jakieś spotkanie w klinice w związku z tym? - zapytałem.
- Tak. O dziewiątej. Będziesz?
- Nie wiem. - skłamałem, bo uwielbiałem gdy mnie o coś prosił.
- Theooooo nooooo...- zaczął błagalnie.
- No dobra. - odparłem jakby od niechcenia.
- Super! Widzimy się na miejscu! - powiedział i zakończył połączenie.
Uwielbiam gdy pierwszy się rozłącza, bo ja nigdy nie wiem kiedy to zrobić.
Ubrałem na siebie bluzę i wyszedłem z domu. Po dziesięciu minutach parkowałem już pod kliniką.
W środku byli wszyscy oprócz Stilinskiego. No i Stilesa oraz Newt'a oczywiście.
- Scott, może Stiles bał się rozmowy z ojcem? - wywnioskowała Lydia.
- To nie w jego stylu. - odparł cicho.
Oparłem się o szafkę i spojrzałem na Liama. Wychwycił mój wzrok i uśmiechnął lekko.
Uwielbiam gdy się do mnie uśmiecha.
- Nie mam pojęcia gdzie ich szukać. - załamał się Scott.
Nie dziwiłem mu się. Stiles to jego przyjaciel. Gdyby zniknął tak Liam, to zachowywałbym się tak samo albo gorzej.
- Znajdziemy ich. Przeszukamy ulubione miejsca Stilesa. - powiedział pocieszająco Liam do Scotta.
Wspominałem o tym, że uwielbiam jego troskę? Nie? To ją uwielbiam!
- Czy tylko mi się wydaje, że zamieszany jest w to Lestat? - odezwał się Isaac.
- Nie wyciągajmy pochopnych wniosków. - upomniał go Deaton.
- Ludzie znikają, bo Lestat ich przemienia. Stiles to człowiek. Newt też. - uparł się.
- Jeśli on coś zrobił Stilesowi, zabiję go. - wyszeptał Scott.
- To nie Lestat! Myślę, że chcieli zostać sami na dłużej. - oznajmiła Lydia.
- Czy to ważne dlaczego ich nie ma? Nie ma ich i to jest ważne, a nie po co i dlaczego! - zirytowała się Allison.
Przewróciłem oczami. Nie lubiłem ich kłótni.
- Jak już przestaniecie drzeć japy, to zawołajcie mnie. - wtrąciłem.
Wszedłem do pokoju obok. Miałem nadzieję, że moje zachowanie jakoś na nich wpłynie i zamiast się bezsensownie kłócić, zaczną działać.
Odparłem ręce o stół. Patrzyłem przez chwilę w jeden punkt nad oknem.
- Theo? - usłyszałem za plecami.
Uwielbiam kiedy się skrada tak, że go nie słychać.
- Przestali już się wygłupiać? - spytałem.
- Rozmawiałeś ostatnio z Lydią? - zignorował moje pytanie.
Serce zaczęło bić mi szybciej z zdenerwowania. On nie wie co Lydia mi powiedziała, prawda?
- Nie. Nie miałem okazji. - skłamałem szybko - A co?
- Emm...nic. Tak pytam. - odrzekł - I tak, skończyli się już kłócić. Planują zacząć poszukiwania, więc lepiej będzie jak dołączysz. - dodał.
Odwróciłem się do niego, ale Liam właśnie wychodził z pokoju.
I nawet uwielbiam sposób w jaki ode mnie odchodzi.
Również ruszyłem jego śladami. Wszedłem do pomieszczenia w momencie gdy do kliniki wpadła jakaś dziewczyna.
- Zamknięte. Jeśli chcesz przyjść ze zwierzakiem...- zaczął Deaton.
- Wiem gdzie jest Stiles i Newt! - przerwała mu.
Liam stał najbliżej niej, więc złapał ją za ramię.
- Serio? - niedowierzał.
Dziewczyna spojrzała na niego i uśmiechnęła lekko. I czemu kurwa patrzy na niego maślanymi oczami?!
- Jestem Hayden. - przedstawiła się.
Już cię nie lubię, Hayden. Wypierdalaj.
- Uciekłam od Lestat'a po rozmowie ze Stilesem, który przemówił mi do rozsądku. - wyjaśniła.
- W takim razie prowadź nas do niego. - nakazał Scott.
- To bardzo daleko w lesie. - dodała Hayden.
- Bierzcie samochody i jedziemy. Jadę pierwszy z Hayden, Allison i Liamem. - zdecydował Scott.
- I Isaacem. Ja jadę z Theo. - poprawił go Liam.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
Uwielbiam jego stanowczość.
W sumie po co ja wymieniam to co w nim uwielbiam?
Krócej będzie jeśli powiem, że uwielbiam w nim wszystko.
- Obojętnie! Tylko się ruszmy! No dalej! - popędził nas Scott.
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro