>>8<<
-Lizzy!-krzyknął Calum gdy tylko przekroczyłam próg salonu.
Chłopak szybko wstał z miejsca i nim się obejrzałam, objął mnie ramionami i zakręcił wokół własnej osi.
Pisnęłam cicho i objęłam jego kark, aby w razie czego nie spaść na ziemię.
-Spadaj Calum. Moja kolej.-mruknęła Green pojawiając się koło nas. Chłopak z niechęcią wykonał jej polecenie i postawił mnie znów na ziemię.
Clara pisnęła, zresztą ja również, a następnie rzuciła mi się na szyje, mówiąc jak bardzo za mną tęskniła oraz że mnie nienawidzi, za zostawienie z dwójką idiotów.
Zresztą mogę ją zrozumieć. Chyba nikt nie może wytrzymać z Calum'em.
-Hej, Lizz.-przede mną stanął ten sam chłopak, który niedawno temu celował we mnie z odbezpoeczonej broni.
-Michael.-powiedziałam, a chłopak zamknął mnie w mocnym uścisku.
-Tak bardzo Cię przepraszam. Jaki ja byłem głupi. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.-szeptał, jakby chciał, aby jego słowa zostały tylko pomiędzy nami.
Lecz jego ściszony ton głosu, był spowodowany smutkiem. Jego głos łamał się z każdym wypowiedzianym słowem, jakby miał się zaraz popłakać.
-Już Ci wybaczyłam.-wyszeptałam do jego ucha.
-Nie zasługuje na to, ale cieszę się.
Miał świętą rację...nie zasługiwał na wybaczenie, lecz to jest mój przyjaciel i nie chcę by cokolwiek się zmieniło.
-Opowiadaj. Co tam u Luke'a?-zapytała Clara, gdy wszyscy zajęliśmy kanapę w salonie.
-Jakoś się trzyma. Niedługo wychodzi na wolność i zamierza przeprowadzić się do Newcastle. Chcę odbudować relacje z nami wszystkimi.-odpowiedziałam na pytanie przyjaciółki.
Ashton jedynie prychnął na ostanie zdanie i powiedział:
-Na to już chyba trochę za późno.
-Ash nie możesz wiecznie chować urazy. Do teraz nie wiemy o co poszło, ale mógłbyś dac mu szansę, zresztą jak my wszyscy.-powiedział Michael, a Irwin momentalnie wstał.
-Jeżeli chcecie dać szansę Hemmings'owi to macie serio coś nie tak z głowami.-warknął i opuścił mieszkanie.
-Nie rozumiem już tego człowieka.-westchnął Hood, nadal patrząc na drzwi, przez które chwilę temu wyszedł Ashton.
***
-Gdzie on jest?!-krzyknęłam zdenerwowana i rzuciłam telefon na fotel.
Od godziny próbuje się dodzwonić do Ash'a, ale za każdym razem nie odbiera, przez co chodzę zmartwiona po całym salonie, a oczy moich przyjaciół są wpatrzone we mnie i wyczekuja jakichkolwiek wieści.
-Może ma wyłączony telefon.-zasugerowała Clara ale ja tylko prychnęłam.
-Jest sygnał.-odpowiedziałam i zrezygnowana opadłam na kanapę obok przyjaciółki.
Naprawdę zaczynam się martwić. Wyszedł już siedem godzin temu i od tego czasu nie daje znaku życia.
W mojej głowie pojawiają się same czarne scenariusze. Co jeżeli znów się w coś wpakował i teraz siedzi gdzieś związany?
Moje przemyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Zdziwiona poszłam w kierunku korytarza, gdzie zobaczyłam całkowicie pijanego Irwin'a.
-Ty cholerny dupku! Ja się tu zamartwiam a ty się bawisz w klubie!-podeszłam do niego i chwyciłam za kołnierzyk jego koszuli.-A to co?!-zapytałam wskazując na ślad po szmince.
-Co to jest?!-powtórzyłam się, gdy zamiast odpowiedzi usłyszałam jedynie śmiech.
-Mała pamiątka z wieczoru.-znów się śmiał, a ja poczułam jak łzy zbierają mi się w koncikach oczu.
-Pogadmy jak wytrzeźwiejesz, bo teraz to nie ma sensu.-odpowiedziałam z łamiącym się głosem.
Ominęłam chłopaka i założyłam buty. Już chciałam wychodzić ale drogę zagrodzil mi Hood, który pojawił się znikąd.
-Nie wypuszcze Cię o tej godzinie. Przenocujesz u nas.-ponownie zamknął drzwi.-W pokoju gościnnym.-dodał widząc moja minę.-I masz niepłakać. Nie jest tego wart.-mruknął tuląc mnie do siebie.
-Dziękuję. Za to co robisz i za to że jesteś.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Jestem świadoma tego, że dodałam rozdział później niż obiecałam. Nie będę się tłumaczyć bo i tak większość mi nie uwierzy.
Mam nadzieję że rozdział może być i że sie spodoba.
Nastpeny postaram się dodać do dwóch tygodni.
Ily, forever_hungry_girl
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro