Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Perspektywa Gabriele

"Dziewczyny, ja nie jestem głupi, wiem że chcecie się dowiedzieć gdzie jedzimy nocą, lokalizator zostawiliśmy w połowie naszej trasy, jak jesteście mądre to jak tam pojedziecie to się domyślicie, gdzie jesteśmy, miejsce w którym jesteśmy jest dość.... Niebezpieczne. Dlatego proszę jak pojedziecie zabierzcie ze sobą lokalizatory, i umieście je przy sobie, nie zostawiajcie ich w aucie. Archer jest bardzo przeciwny temu żebyście tam pojechały więc postarajcie się go uniknać.

Jake ❤️"

To było napisane na karterczce, jedyne czego nie przewidział Jake to tego że w czwórkę tam zamierzamy pojechać, zgodnie z dziewczynami rozdzieliliśmy się na dwa samochody Ja i Daisy i Thea i Luna. Ja i Thea mamy lokalizatory, a Luna i Daisy muszą trzymać się blisko nas. 

***

Na miejscu znaleźliśmy trzy lokalizatory, jak zakładam jeden, który im daliśmy i dwa kolejne, jeden dla Daisy a, drugi dla Luny. Przy lokalizatorach była kolejna karteczka.

"Nie będę wam kazać wam robić śledźstwa więc prosto z mostu jesteśmy na nielegalnych wyścigach, które znajdują się w dzielnicy duchów. Na pierwszej karteczce nie mogłem tego napisać, bo tamtą czytał Archer, macie tutaj jeszcze dwa lokalizatory dla innych osób jakbyście postanowiły wziąć kogoś jeszcze ze sobą.

Nie naróbcie kłopotów.

Jake ❤️"

To była treść kolejnej karteczki, szczerze? Zdziwiła mnie bardzo bo po pierwsze Jake chyba wkońcu wybrał się po mózg, a po drugie oni i nielegalne wyścigi? To w sumie było przewidywalne bo są w największym gangu przystępczym w Malibu.

Od Nieznany:

To ja twoja matka, wiem że źle zrobiłam.

Od Nieznany:

Zachorowałam na raka potrzebuję pilnie pieniędzy na leczenie.

Od Nieznany: 

Dziś się dowiedziałam tego, podobno mam tylko 20% na przeżycie, dziś do mnie nie przyjeżdżaj, ale jak w ogóle będziesz chciała to jutro  możesz mnie odwiedzić w godzinach od 12 do 18, szpital ten najbliższy twojego dawnego domu.

Zmieniłeś nick użytkownika "Nieznany" na "Matka (prawdziwa)"

Ta wiadomość nie ukrywam - załamała mnie. 

Słyszałam że za wyścigi zgarnia się dobrą kasę, więc na szybko podjełam decyzję żeby wziąć w nich udział, dziś były chyba anonimowe wyścigi. Postanowiłam pokazać dziewczyną wiadomości od mojej matki i przedstawić im mój pomysł - na początku były przeciwne jemu, ale po chwili namawiania zgodziły się. 

Tylko skąd ja auto wezmę? Może na miejscu mają wypożyczalnię to tam ogarnę auto. Albo może pojadę autem Luny? Po chwili wybiłam sobie ten pomysł z głowy, ponieważ to byłoby zbyt ryzykowne bo Jake albo Archer mogą mnie rozpoznać, albo nie, może pomyślą że to Luna się ściga? Po chwili ustaliliśmy że ja oddam swój lokalizator Thei na czas wyścigu i że wezmę na czas wyścigu auto Luny i zasłonię rejestrację. Ja muszę z nikim nie rozmawiać żeby nie rozpoznano mnie po głosie, dziewczyny po wyścigu nie mogą do mnie podejść, kilka kilometrów od miejsca wyścigów się spotykamy.

***

Dziesięć

Okropnie się stresuję

Dziewięć

Wdech i wydech Gabrielle

Osiem

Nie mogę się już wycofać

Siedem

Jestem gotowa

Sześć 

Mam już taktykę

Pięć

Ostanie pięć sekund

Cztery

I znowu wdech i wydech

Trzy

Nie mogę się już stresować

Dwa

Nie mogę się stesować

Jeden!

Uff!

Słyszę strzał sygnalizujący start.

Moja taktyka to jazda na początku powoli, a przed zakrętami przyśpieszam, bo na zakrętach najłatwiej jest wyprzedzać. Oczywiście po pierwszym zakręcie również będę na prostej przyśpieszać, ale to na zakrętach będę próbować wyprzedzać. Ścigam się chyba z Archerem, choć nie wiem bo Archer ma takiego samego camaro, ale zawsze może to być ktoś inny. Z czego zdążyłam się dowiedzieć to ścigam się z królem wyścigów, królem Malibu. Czyżby królem Malibu jest Archer.

Jestem na przed ostatnim zakręcie, który jest najniebezpieczniejszy, można na nim wypaść z toru. Czarne camaro zawalnia, a ja zamiast zwalniać przyśpieszam wyprzedzając przy tym czarne camaro, przyśpieszam cały czas żeby być pierwsza do końca wyścigu, jeszcze jeden zakręt i wygram.

Przejeżdzam metę szybciej niż czarne camaro i wygrywam. 

 - Proszę państwa! Anoninowa Lady wygrała wyścig z samym królem Malibu Archerem Walkerem, zapraszamy Anonimową Lady do odebrania nagrody.

Wygrałam! Wygrałam! Wygrałam! Wygrałam! Wygrałam! Wygrałam! Wygrałam! Wygrałam!

Aż sama w to nie mogę uwierzyć, zebrałam trochę pieniędzy na leczenie matki i w dodatku utarłam nosa Archerowi. 

Po odebraniu nagrody, pojechałam do dziewczyn, które wysłały mi pinezkę z ich lokalizacją. W niecałe 5 minut dojechałam i oddałam Lunie auto.

 -  Gab, to było genialne! Dawno nie widziałam jak ktoś tak dobrze jeździ!

 - Nie spodziewałam się po tobie takiej prędkości!

Po wysłuchaniu lawiny komplementów, weszliśmy do aut. 

***

Jake i Archer byli już w domu, cóż trudno, Archer dowie się o naszej obecności na wyścigach.

 - Gdzie wy się po nocach ślajacie!? - spytał Archer.

 - Lepsze pytanie, gdzie wy się po nocach ślajacie!? - spytała Thea mimo że doskonale znała odpowiedź.

Thea lubi jak ja ucierać nosa Archerowi, ale ona robi to tylko dlatego że ja jego nienawidzę i trochę również bo to jej brat.

 - Wiecie co nie? Tylko nie mówcie Archerowi że wiecie - wyszeptał do mnie Jake.

  - Wiemy - odszepnełam.

Powiedziałam (a raczej szepnełam) dziewczyną żeby nie mówiły że wiedzą.

 - Czyli po tej karteczce się nie domyśliłyście?

Przytaknełyśmy.

Archer odetchnął z ulgą, a my poszłyśmy do mojego pokoju.

 - Ej, a w ogóle powiesz Archerowi i Jake'owi że ty to Anonimowa Lady?

 - Tak, ale będę do Archera pisać karteczki lub coś podobnego że na przykład na karteczce będzie pisać:

"Chcesz poznać tożsamość Anonimowej Lady?"

 I tym podobne.

 - Fajny pomysł!

Archer będzie musiał trochę pomyśleć mózgiem, albo pójść znaleźć mózg żeby rozszyfrować to że ja to Anonimowa Lady.

Mam lepszy pomysł! Będę pisać do niego z innego numeru, dla niego nieznanego, wiadomości będą albo napisane szyfrem albo po innym języku. Cóż on będzie myślał że to jakiś jego stalker, a to będę tylko ja Anonimowa Lady, a inaczej mówiąc ja Gabrielle w jego oczach jestem tylko niewinna, upierdliwa i mogłabym nawet posunąc się o stwierdzenie że słodka.

***

 - Aaaa! Debilu zabiję cię! - krzyknełam jak Archer oblał mnie lodowatą wodą żeby mnie obudzić.

Pobiegłam szybko do kuchni i wziełam patelnię. Pobiegłam za Archerem, który biegnął do pokoju gościnnego w którym spały dziewczyny, ten debil oblał także i je.

 - Co tu się odpierdziela! - przed uderzeniem Archera powstrzumuję mnie krzyk Jake. Jednak chwilę później udaję mi się dorwać Archera.

 - Braciszku kochany, chyba nie wiedziałeś że ja jestem zawsze przygotowana, rozpoczełeś wojnę na wodę! - krzykneła Thea do Archera.

Thea trzymała w ręcę pistolet na wodę, właściwie to miała cztery pistolety na wodę wypełnione lodowatą wodą, po chwili Thea podała mi, Daisy i Lunie pistolet. Zaczeła się walka o życie i śmierć ( oczywiście żart to była walka jedynie o honor i uznanie). 

Po chwili Archer jest cały mokry. Jake nam ciągle ucieka, ale mam na to sposób - patelnie. Biorę do ręki patelnię i uderzam Jake w nogi tak żeby nie miał siły wstać i było można łatwo go trafić. Jake i Archer leżą na ziemi przez moje piękne uderzenie - patelnia to sprawdzona taktyka, więc wiadomo że im nic się nie stało. 

Po kilku minutach Archer i Jake są cali mokrzy. W końcu wstają nie wiem skąd, ale Jake ma wiadro w rękach i podaje je Archerowi, który zaczyna nas gonić. Jednakże nie udaje mu się to ponieważ podłoga jest śliska bo wysmarowałam ją mydłem w tym czasie co leżeli. Archer nie może wstać, a jego wiadro z wodą z lodem wylądowało na nim i Jake'u zamiast na nas. 

Z dziewcznynami przybijam sobię piątkę i oddaje piostolet na wodę Thei, idę się ogranić, ale zanim doszła do łazienki ktoś wylał na mnie wiadro wody, a tym ktosiem był Jake. Zamykam się w łazience. I tym samym przestaję uczectniczyć w wojnie na wodę.

 - Gabrielle, wyłaź z łazienki, albo ja ją otworzę i cię kurwa obleję! - słyszę krzyk Archera. Lecz po chwili słyszę jęk czyli albo się wywalił, albo ktoś mu patelnią przypierdolił.

 - Wy sprzątacie ten syf, ja nie wyjdę z łazienki do póki nie będzie podłoga się błyszczeć! - krzyczę do nich bo to nie ja zaczełam tą wojnę na wodę.

Odczekuję około 2 godziny, po wyjściu z łazienki widzę na podłodze brokat, w całym domu. Oni chyba wzieli sobie moje słowa zbyt dosłownie!

 - Archer! Jake! - Krzyczę i biorę pierwszą rzecz którą mam pod ręką, jest to klapek. 

Chce do nich pobiegnąć i przypierdolić tym klapiem, ale zanim to robię to się wywracam. 

Słyszę głośne śmiechy Archera i Jake, o nie, nie, nie, nie! Oni tego pożałują, ja w przeciwieństwie do nich umiem wstać szybko z śliskiej podłogi. Biorę zamach i każdego z nich uderzam klapiem po kilka razy. Wkurzona wychodzę z domu. Bo w domu są tylko Archer i Jake, dziewczyny gdzieś poszły, albo się ukryły. Na podgórku spotykam dziewczyny, które się śmieją.

 - Gab, jesteś cała w brokacie!

J. A. P. I. E. R. D. O. L. E.

Nie bez powodu ci dwaj debile posypali podłogę brokatem, mogła się domyślić.

 - Idziemy do mnie? - spytała Thea.

 - Jasne!

***

Z domu Thei wychodzę na szczęście czysta. Dziś moja przybrana matka wraca z delegacji, a cały dom jest pewnie w brokacie, świetnie, no po prostu świetnie. Cóż winę zrzucę na tego incybela zwanego Jake. Postanawiam wrócić do domu.

Po chwili jestem w domu, a w nim jest porządek, WOW, po prostu WOW.

 - Gabrielle, musimy pogadać - oznajmia Jake.

Kierujemy się do pokoju Jake'a.

 - Gabrielle, czy ty to Anonimowa Lady? - pyta a mnie momentalnie zatyka.

Skąd on wie?!

 - Pewnie się zastanawiasz skąd takie domysły, po pierwsze widziałem na trybunach Daisy, Lunę i Theę, a ciebie nie było, po drugie jechałaś autem Luny, a po trzecie dwa lokalizatory były w jednym miejscu, więc pytam czy ty to Anonimowa Lady?

- Tak, to ja - odpowiadam po chwili. - Tylko nie mów Archerowi że ja to Anonimowa Lady.

 - Dobra, nie powiem, a teraz zmykaj z stąd.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro