Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9

Mała dziewczynka stała przy łóżku szpitalnym swojego taty i obserwowała jak cały w bandażach słabo unosi klatkę piersiową do góry. Za szybą stała Ellie, która jakimś cudem dostała pozwolenie na zaopiekowanie się dziewczynką. Lekarze nie dawali Harry'emu wielkich szans na wyjście z tego. Był w śpiączce, ale i tak grupa chirurgów nie dawała nawet dwadzieścia pięć procent życia. Oczywiście, że dziewczyna nie powiedziała Jane o tej tragedii, co być może było błędem, ale nie miała serca zrzucać na nią takiego ciężaru. Aniołek trzymał rękę bruneta i machając nogami w powietrzu, opowiadała mu o przygodzie w szkole. W pewnym momencie poczuła lekkie ściśnięcie w okolicach palców. Podniosła główkę i spotkała zmęczone, wyblakłe spojrzenie swojego kochanego taty.

- Tato. - szepnęła ze łzami i uśmiechem. Ledwo co podniósł dłoń, aby wytrzeć te niechciane kropelki na jej policzkach. Doskonale wiedział, że na niego już czas i żałował, że spędził ze swoją księżniczką wyłącznie sześć lat. Nie zobaczy jak kończy szkołę, nie będzie przeganiał jej chłopaków, nie kupi jej auta, gdy zda na prawko, nie będzie świadkiem jej ślubu.

- Kocham cię, kruszynko.

- Ja ciebie też, tato. Czemu zamykasz oczka? Tato? Czemu to piszczy?! Ellie! Dlaczego to piszczy?! - brunetka wzięła na ręce Jane i odsunęła się, by dać miejsce lekarzom. - Puść mnie! Bohater nie umiera! Nie może! Puść mnie, tatuś nie może umrzeć! - Ellie starała się zahamować łzy, aczkolwiek zrozpaczony głos dziewczynki obijał jej się po uszy, a widok umierającego zielonookiego pozostanie w jej głowie na zawsze. Wyprowadziła małego aniołka na korytarz, a tam Jane wpadła w jeszcze większą histerię.

- Przykro nam. Robiliśmy wszystko co się dało.

- M-mój bohater nie żyje? Obiecał mi, że nigdy mnie nie zostawi! Tata nie łamie obietnic!

- Jane zostanie przekazana do domu dziecka, ponieważ nie ma najbliższej rodziny. Opieka społeczna panią odwiedzi. - i nagle jakby wszystko straciło jakikolwiek sens. Spójrzmy na tego zmarłego, młodego człowieka. Pracował już jako nastolatek i nigdy nie narzekał na los jaki go spotkał. Był przy swoich umierających siostrach, dbał o nie i walczył razem z nimi. Dosięgło go wiele tragedii, ale czy się poddał? Nie, był zdecydowanie silnym człowiekiem. Wierzył w wartości, które są najbardziej potrzebne, ale teraz częściej zapominane. Mówił: "Żadna praca nie hańbi". Nie każdy dziś powie to samo. Każdy chciałby być znaną, bogatą osobą, a tak naprawdę nie o to w życiu chodzi. On to wiedział. Dla niego na pierwszy miejscu była rodzina, a konkretnie jego mała córeczka. Pomagał wszystkim, młodym i starym, biednym i bogatym. Nie liczyły się pieniądze. Ile osób zostało na tej planecie, które nie interesują się pieniędzmi? Był człowiekiem, których było coraz mniej, aczkolwiek z wielkim sercem i inteligencją nieprzeciętną.

Więc czemu takiego człowieka spotkał taki los? Co z tym światem było nie tak, że pozbawił go tak cudownego mężczyznę? Znika ta bezinteresowność, miłość, sympatia, dobroć. Co się z nami stanie, kiedy między nami zawita jedynie wrogość, nieufność, chciwość? Nie chcę nawet o tym myśleć i ty również nie. Jednak nie robimy nic, aby to zmienić. Jesteśmy wyłącznie obserwatorami, jednakże czy to dobrze? Oczywiście, że nie. To, że jesteśmy obojętnie nie czyni z nas niewinnych. Harry był doskonałym przykładem dobrego człowieka, ale czy był szanowany wśród innych? Nie, ponieważ odstawał od reszty. Nie przyjmował tych samych wartości. Dobrzy ludzie szybko umierają, a obojętni i źli zostają, niszcząc piękny świat. Zabijamy zwierzęta, ścinamy lasy, zatruwamy środowisko, zabijamy innych ludzi, myślimy tylko o sobie, o gatunku ludzkim. A ludzie to także zwierzęta, ssaki dokładniej. Zwierzę, które nazywa się człowiek jest najgorszą istotą i nic tego nie zmieni. 

♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro