Rozdział *3*
Pov. Eve
Mimo iż chłopak tego nie mówił, poczułam, że uznał mnie za wariatkę. A może miał rację? Może byłam wariatką? Takie rzeczy nie są normalne, nawet ja wtedy tak o sobie myślałam.
Bradley przyszykował dla mnie pokój. Dziwne, że mieszkał sam w wielkim domu. Znaczy, nie dokońca sam, bo miał jeszcze piękną Jesse. Brunet poszedł przygotować kolację a ja w tym czasie poszłam się odświeżyć. Łazienka też była spora, i w dosyć nowoczesnym stylu. Weszłam pod prysznic, poczułam ulgę czując na sobie krople gorącej wody.
Po skończeniu, zeszłam w piżamie do kuchni. Już na schodach poczułam się głodna, coś bosko pachniało. Chłopak odwrócił się w moją stronę.
- Ciekawa piżama. - zaśmiał się. Faktycznie, składała się ona z czarnej koszulki na ramiączkach i spodniach w pandy. Zaśmiałam się razem z chłopakiem i usiadłam do stołu.
- Co tam pichcisz?
- Omlet, mam nadzieję, że lubisz. - uśmiechnął się.
- Tak lubię. - przyszła do mnie Jesse, była taka mięciutka. Nie wiem w czym Brad ją kąpie, ale chcę poznać tajemnicę jej puszystego futra.
- Voilá! - loczek podał mi talerz. - Smacznego.
- Dziękuję i wzajemnie. - uśmiechnęłam się i zajadałam omlet robiony przez samego Bradley'a Simpsona. - Mmm, naprawdę dobre.
- Dziękuję, starałem się. - uśmiechnął się.
- Mogę ci zadać pytanie? - spojrzałam na niego.
- Oczywiście.
- Czemu mieszkasz sam? - to chyba nie był dobry pomysł. Widziałam jak uśmiech znikał z jego twarzy.
- Często jeździłem w trasy koncertowe. Jak wracałem to góra na tydzień. Przez co czasem chłopaki u mnie nocowali. Mama i tata przenieśli się do domu kilka przecznic dalej, a ja zostałem tutaj. Gdy jadę w trasę, czasami zabieram Jesse ze sobą, a czasem zaprowadzam ją do rodziców.
- Chcieli dać ci więcej, przestrzeni?
- Coś w tym rodzaju, moja mama czasem do mnie zajrzy. - nie wiem czemu, ale się uśmiechnęłam. Miło, że jego rodzice tak o niego dbają. - To teraz ja zadam ci pytanie. Jak mogłaś pomylić promy?
- Poprostu była tam dosyć silna burza z deszczem. Tak lało, że nie było zbyt wiele widać. Wsiadłam na prom, bez zadawania pytań i tak wyszło. A może poprostu, mam ogromnego pecha. - zaśmiałam się.
- Dzwoniłaś do swoich rodziców? Pewnie się martwią. - cholera, kompletnie o tym zapomniałam.
- Nie, po kolacji do nich zadzwonię. - chłopak wydawał się miły, żałuje tylko, że poznaliśmy się w tak głupich okolicznościach.
Po kolacji, poszłam do pokoju, przygotowanego przez loczka. Ładny, w odcieniach szarości pomieszanej z czerwienią. Meble były czarne dodając charakteru, panele za to były w jasnym siwym odcieniu. Zawsze chciałam pokój w takim stylu. Położyłam się na łóżku, biorąc telefon czułam stres przed za dzwonieniem do taty. Co ja mu powiem?
Pov. Bradley
Odświeżyłem się i chciałem się upewnić, że brunetka niczego nie potrzebuje. Drzwi do jej pokoju były lekko uchylone, chciałem zapukać, ale usłyszałem jak się z kimś kłóciła.
- Każdemu się może zdarzyć! Nie musisz odrazu na mnie krzyczeć! Tak, znajdę sposób żeby wrócić, narazie mam gdzie spać. - chwila ciszy. - Zawsze to samo! Mógł byś chociaż udawać, że się przejmujesz! Gdyby mama żyła... - ktoś chyba wszedł jej w słowo. - Przylecę jak najszybciej. - słyszałem załamujący się jej głos. Wiem, że nie powiniem był podsłuchiwać, ale jeżeli dziewczyna ma problemy, chociaż chciałbym żeby czuła się tutaj bezpieczna. W końcu zapukałem.
- Hej, wszystko wporządku? - wycierała łzy.
- Tak, jeśli cię obudziłam, to bardzo przepraszam. - zmusiła się do uśmiechu, nic nie powiedziałem tylko usiadłem obok.
- Wiesz, jeśli chcesz możesz zostać tu tak długo jak tylko chcesz. Dom jest duży i nawet Jesse cię polubiła. - uśmiechnąłem się.
- Dlaczego mi pomagasz? Nie znasz mnie i zaprosiłeś mnie do swojego domu. Nie boisz się? - spojrzała na mnie zaczerwienionymi oczami. Poczułem Deja Vu i to dosyć silne. Przez chwilę przyglądałem się jej oczom, żeby zrozumieć, dlaczego wydaje mi się tak znajoma.
- Bo wiem, że tak trzeba. Może kiedyś ja również będę potrzebował pomocy. - uśmiechnąłem się.
- Dziękuję, za wszystko. - uśmiechnęła się. Poszedłem do łazienki po chusteczki, gdy wróciłem brunetka zdążyła zasnąć. Okryłem ją kołdrą, zgasiłem światło i wyszedłem. Wcześniej zostawiając pudełko z chusteczkami przy łóżku. Wróciłem do siebie, przez pewien czas kręciłem się z boku na bok, w końcu udało mi się zasnąć.
Wiem że rozdziały nie są już takie jak wcześniej, poprostu czułam, że muszę przekształcić ją w coś lepszego. Chcę skupić się na budowaniu znajomości Bradley'a i Eve. Rozdział trzeci trochę krótszy od poprzednich, ale będę starała się utrzymać minimum tysiąc słów w jednym rozdziale. Dajcie znać, vo myślicie o odświeżonej wersji.
✨🌸
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro