Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział *2*

Pov. Eve

Bradley zaprowadził mnie do swojego samochodu. Nadal nie byłam pewna tęgo noclegu, a jeśli ten chłopak tylko wygląda na miłego? Nigdy nic nie wiadomo.

- Co robiłeś w porcie? - zapytałam. Tak to jest bardzo dobre pytanie.

- Podrzuciłem kumpla na prom. - spojrzałam na niego, był skupiony na drodze, po chwili jednak również na mnie zetknął na co ja odwróciłam wzrok. Miałam wrażenie, że loczek się uśmiechnął. - Opowiedz mi coś o sobie Eve. Skąd jesteś?

- Ze Szkocji, a dokładniej z Aberdeen.

- Mam przyjaciela z twoich okolic. - podniósł delikatnie kącik ust. - Connor Ball, znasz?

- Niestety nie kojarzę, nie znam większość osób z Aberdeen. - zaśmiałam się, nie wiem dlaczego ale podrapałam się nerwowo po karku. Mam nadzieję, że Bradley tego nie widział.

Zapomniałam wspomnieć, że w Birmingham było obecnie późne popołudnie, ładnie tu było. Nigdy tu nie byłam, mimo wszystko drogi, uliczki i budynki wyglądają bardzo znajomo. Poczułam coś w rodzaju uczucia nostalgii, tylko czemu czuję ją w miejscach w których nie byłam?

- A czym się zajmujesz tajemnicza Eve? - chłopak lekko się zaśmiał.

- Studiuję, obecny semestr nie poszedł mi najlepiej.

- Co studiujesz?

- Jestem na kierunku psychologicznym. - uśmiechnęłam się, żeby nie zgrywać wystraszonej. Znaczy byłam, ale wolę tego nie pokazywać.

- Oh, a skąd taka decyzja? - spojrzał na mnie. - o psychologii.

- Psycholodzy w szkołach, nie zawsze pomagają uczniom, wręcz przeciwnie czasem nawet pogarszają sprawę. Chciała bym być tym jednym psychologiem szkolnym, na którego uczniowie mogą liczyć i bezpiecznie się zwierzyć. - wydawało mi się, że loczek nie spodziewał się takiej odpowiedzi, wyglądał jakby był pod wrażeniem moich słów.

- Zgadzam się z tobą, powinno być więcej ludzi z takimi poglądami jak ty Eve. - uśmiechnął się, a ja poczułam rumieniec na twarzy. Odwróciłam szybko wzrok, wlepiając go w szybę i obserwowałam dziwnie znajome otoczenie.

- A ty? Czym się zajmujesz?

- Jakiś czas temu, założyłem zespół z przyjaciółmi. To była najlepsza decyzja jaką podjęliśmy bo ludzie chętnie nas słuchają.

- Oh! Mogła bym posłuchać? - chłopak pokazał na schowek. Wyciągnęłam z niego dwie płyty "Meet The Vamps" oraz "Wake Up". Obie były wydane jakiś czas temu. - Ktoś tu lubi słuchać dźwięku swojego głosu. - zaśmiałam się, chłopak również.

- Muszę się upewnić, że piosenki są dobre i ludzie będą ich słuchać, poza tym nie jestem jedynym który słucha swojej twórczości. Jestem przekonany, że wielu pisarzy również czyta swoje własne dzieła. - za chichotałam i włożyłam krążek numer jeden do wejścia na płyty. Po chwili z głośników było słychać brzdęk gitary w bardzo wakacyjnym stylu. Piosenka "wild heart" była dosyć skoczna i bardzo przyjemnie jej się słuchało, szybko wpadła mi w ucho. Nieświadomie bujałam nogą do rytmu.

- No, muszę przyznać, że mi się podoba. - uśmiechnęłam się do chłopaka, on również i po chwili zaczął śpiewać refren swojej piosenki patrząc jednocześnie na drogę i zerkając na mnie. Poczułam dziwne uczucie w brzuchu, coś jakby ucisk połączony z uczuciem niestrawność. Nie sprawiało mi to dyskomfortu, było to dosyć znośne.

Po około dwudziestu minutach, które dla mnie ciągnęły się tak, jakbyśmy jechali dobrą godzinę, dotarliśmy na miejsce. Wyciągnęłam z bagażnika dużą walizkę i spojrzałam na dom. Znów to poczułam, uczucie nostalgii.

- Odrazu ostrzegam, możesz mieć komitet powitalny na wejściu. - zaśmiał się a ja nie bardzo wiedziałam o co chodzi. Wtedy, gdy otworzył drzwi, już zrozumiałam co miał na myśli. W moją stronę biegł wesoły golden retriever. Piesek skoczył na mnie, przewracając mnie na chodnik i zaczął mnie lizać po twarzy.

- Przestań! Przestań! - śmiałam się.

- Jesse poznaj Eve. Eve to jest Jesse. - oparł się o futrynę i z rozbawieniem nam się przyglądał. - Jesse! Zostaw! Będziesz miała dużo czasu na poznanie Eve. - chłopak klasnął w dłonie i piesek wesoło pobiegł do niego. A raczej to była suczka. Podniosłam się z chodnika, wycierając twarz rękawem bluzy.

- Muszę przyznać, że tego się nie spodziewałam. - spojrzałam na chłopaka, który przywitał się psiakiem, po chwili poczułam jakbym straciła słuch w jednym uchu, coś w stylu, gdy ktoś cię ogłuszy głośnym dźwiękiem.

- Na, na, na, na, na! Nie złapiesz mnie! - usłyszałam głos małej dziewczynki, odwróciłam się, ale nigdzie nie widziałam dzieci. Pierwszy raz zdarzyło mi się coś takiego.

- Eve? Dobrze się czujesz? - podskoczyłam od chłopaka, przez to oszołomienie nie usłyszałam kiedy do mnie podszedł. - Po bladłaś.

- Wszystko wporządku, poprostu za szybko wstałam i lekko zawróciło mi się w głowie. To nic, zaraz mi przejdzie.

- Pomogę ci z walizką i zrobię ci herbaty, chodź. - jak powiedział tak zrobił, wziął do ręki moją walizkę i zaprowadził mnie do domu. Chłopak był wyraźnie zaniepokojony moim stanem, ja również ale przy nim udawałam, że wszystko jest w porządku. Gdy, wrócę do domu, muszę koniecznie zrobić sobie okresowe badania.

Pov. Bradley

Czuję, że dziewczyna nie wszystko mi mówi, a ja nie zadaję pytań. Nie znamy się jeszcze na tyle, żeby opowiadała mi o sobie. Choć muszę przyznać, że wtedy na podjeździe wystraszyłem się, Eve jakby na chwilę się odkleiła. Pobladła i rozglądała się za siebie, mam nadzieję że to nie z mojej winy. Cholera, chciałem jej tylko pomóc, nie żeby przyjeżdżała tu wbrew swojej woli. Tym razem będę musiał zapytać, jeśli jest tak jak myślę, odwiozę ją do najbliższego motelu i zapłacę za nocleg.

Zrobiłem brunetce herbatę, nadal wyglądała na wystraszoną i rozkojarzoną.

- Wszystko wporządku? - na dźwięk mojego głosu, jakby wybudziła się z letargu.

- Tak, przepraszam. Zamyśliłam się. - wzięła kubek obiema dłońmi. - Wybacz, nie chciałam cię wystraszyć.

- Co się stało na podjeździe? Od tamtego momentu wydajesz się, nieobecna. Jeśli chodzi o nocleg to mogę...

- Nie, to nie chodzi o nocleg. - przerwała mi.

- Więc o co chodzi?

- Tylko nie uznawaj mnie za wariatkę, dobrze? - spojrzała na mnie, ja na nią. Skinąłem głową i usiadłem na krześle obok niej. - Poczułam jakby ktoś mnie ogłuszył, nigdy czegoś takiego nie miałam. Potem usłyszałam głos dziewczynki, mówiącej "nie złapiesz mnie". Myślałam, że to któreś z dzieci twoich sąsiadów. Ale gdy się odwróciłam, nikogo nie było. - w pierwszej chwili pomyślałem, że może jest zaburzona. W tamtym momencie jeszcze nie byłem świadom tego, że to będzie się powtarzać częściej niż mi się zdawało. Uśmiechnąłem się do dziewczyny.

- Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś Eve.

- Pewnie teraz pomyślałeś sobie o mnie niewiadomo co. - przejechała dłońmi po swojej twarzy i upiła łyk herbaty.

- Gdyby tak było, to wiedziała byś o tym pierwsza. Może da się to w jakiś sposób wyjaśnić, narazie dokończ herbatę a ja przygotuję ci pokój, okej? - skinęła głową, chciałem już iść schodami na drugie piętro, zatrzymał mnie głos brunetki.

- Dziękuję za nocleg i za to, że się ze mnie nie śmiejesz. - spojrzałem na nią.

- Nie ma za co. - uśmiechnąłem się do niej, w jej oczach było coś...znajomego. wtedy tego nie zauważyłem, mogłem się wcześniej domyślić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro