Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~•°dix-sept•°~

Felix otarł łzy rękawem koszuli, a Jisung trzymając go za drugą rękę  prowadził chłopaka przez statek w poszukiwaniu ukochanego Lee. Minho szedł zaraz za nimi, co chwila bacznie przyglądając się ludziom ubranym w białe kamizelki ratunkowe.

Nagle Han dostrzegł Kim Seungmina, który nerwowo rozglądał się po zgromadzonym na schodach tłumie ludzi.

- Panie Kim! - zawołał nastolatek biegnąc w jego stronę. Nadal trzymał drżącą dłoń Felixa w tej swojej, tym samym go za sobą ciągnąc.

- Panie Kim! Co się dzieje? - zapytał Jisung łapiąc chłopaka za rękaw ciemnego płaszcza.

Seungmin odwrócił się w jego stronę i spojrzał najpierw na Hana a potem na zrozpaczonego obok niego Lee.

- Widzieliśmy górę lodową. - dodał nastolatek mocniej ściskając malutką dłoń Lixa.

Kim jedynie przygryzł nerwowo wargę i westchnął.

- Statek tonie. Za jakąś godzinę znajdziemy się na dnie Atlantyku. - odpowiedział, na co cała trójka spojrzała na niego szeroko otwartymi w oczami, zszokowana.

- Radziłbym wsiąść jak najszybciej do szalupy. - ciągnął dalej, patrząc po tłumie zdezorientowanych pasażerów.

Cała ta sytuacja i chaos nie pomagały mu się skupić nad tym, co powinien zrobić, a wręcz go rozpraszały. 

- Jak wiecie, nie wszyscy się uratują.

Minho podszedł do wystraszonego Jisunga i lekko objął go ramieniem w talii, czując jak ciało młodszego drży.

- Dobrze... Dziękujemy... - powiedział Minho i kiwnął lekko głową, na co Seung uśmiechnął się smutno i po chwili zniknął w tłumie ludzi.

- Changbin... - Lix patrzył pusto przed siebie. Czuł, jakby jego serce miało zaraz eksplodować od nadmiaru emocji, a płuca wyschnąć od zbyt małej ilości tlenu.

- Pierwsze co, to musicie iść do szalupy. - odparł Minho zamykając jego drobną dłoń w tej swojej.

- Nie zostawię go- - Lixowi przerwała ręka zaciskająca się na jego ramieniu.

- Felix, pójdziesz ze mną. - głos JiYonga przeszył jego ciało chłodem, przez co młodszy odczuł lekkie dreszcze przebiegające po jego kręgosłupie.

Pierwszy raz w życiu tak bardzo bał się swojego narzeczonego.

- Czemu ma iść z tobą, co? - zapytał Jisung zaciskając lekko szczękę.

- Na pewno nie pójdzie z tobą i z nim. - warknął Ji posyłając wrogie spojrzenie dwudziestolatkowi, który od razu przyciągnął nastolatka bliżej siebie. - Powiedziałeś swojej mamie z kim się umawiasz Han? Myślisz, że będzie zadowolona, jeśli jeszcze bardziej pogrążycie się w długach?

- JAK JA CI ZARAZ! - młodszy od razu chciał się rzucić na wrednie uśmiechniętego mężczyznę, jednak powstrzymały go silne ramiona Lee oplatające go w talii.

- Nie warto, Jisung. - powiedział dwudziestolatek spokojnym tonem, jednak posłał mężczyźnie wrogie spojrzenie.

- No nareszcie! Tutaj jesteście chłopcy! - zawołała mama Felixa, podchodząc do nich razem z panią Han. - Nie mogłyśmy was znaleźć. JiYong, mówiłeś, że coś się stało z Felixem, prawda? Wszystko w porządku? - zapytała rodzicielka przybliżając się do swojego syna, który stał ze zwieszoną głową.

Delikatnie położyła swoje dłonie na jego dalej czerwonych od płaczu policzkach i powoli uniosła jego twarz. Spojrzała zmartwiona na zaschnięte łzy i złożyła delikatny, ale czuły pocałunek na czole blondyna.

- Co się stało, kochanie? - zapytała patrząc smutno w jego zaczerwienione od płaczu oczy.

- Po prostu się boi. - westchnął Yong splatając dłonie jego i Felixa razem. - Ale teraz jest już wszystko w porządku, tak?

Felix zamknął oczy, czując kolejną falę emocji. Bał się, że tym razem nie wytrzyma i ponownie wybuchnie płaczem przy wszystkich.

Potrzebował Changbina. Tak bardzo chciał, żeby ciemnowłosy zamknął go w swoich ramionach i zapewnił, że wszystko będzie dobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro