C H A P T E R E I G H T E E N
Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)
Tak w ogóle to nie wiem, czy wiecie, ale wiedzieliście o tym, że Trudy Chacon oraz Norm Spellman byli razem ? Ja się dowiedziałam o tym dzisiaj xdd
Albo zapomniałam...
Ten wieczór nie był najlepszy dla was wszystkich. Noc z resztą też. Sytuacja z Kiri była tragiczna. Dziewczyna, kiedy podałaś jej swoją krew i zbliżyłaś się do niej zapadła w śpiączkę. Na szczęście to nie była twoja wina, tak przynajmniej stwierdziła Ronal. Dzięki jej “mocy” Kiri wstała, ale nadal była słaba i zmęczona. Dlatego Jake wezwał pomoc. Wezwał swoich przyjaciół, którzy zobaczą, co takiego stało się z tobą i Kiri.
–Wszystko dobrze ?
Spojrzałaś ukradkiem na Toruk Makto.
–Tak.- powiedziałaś bez emocji.
–No chyba właśnie nie. Nie spałaś całą noc. Neytiri cię widziała jak chodziłaś wte i wewte.
–Nie mołam spać.
–Tak myślałem. Słuchaj.- zaczął, siadając obok twojego materaca.- Twoja mama żyje. W Eywie.
–Ale nie żyję tutaj. Obok mnie. Tutaj.- pokazałaś miejsce obok siebie.- Została zabita. Jestem samotna.
–Nikt nie jest samotny. Musimy po prostu znaleźć sobie odpowiednie miejsce i odpowiednich ludzi.
–Ty znalazłeś.
–I ty również. Mój syn nie widzi świata poza tobą.- zaśmiał się delikatnie.- Eywa zesłała nam ciebie, bo wie, że tutaj jest twoje odpowiednie miejsce.
Rozmyślałaś nad tych chwilę. Może faktycznie coś w tym jest ?
–Chcę walczyć. Z nimi.- wskazałaś na niebo.- Z ludźmi. Z cholernymi podróbami na’vi, którzy myślą, że są tak samo silni jak my.
–Jeżeli będzie trzeba - będziemy walczyć. Na razie musimy zająć się tobą i Kiri. Wasz stan mnie trochę…zaskakuje.
–Wiem, to, co się stało wczoraj było…dość dziwne, ale nie wiem, czy jestem gotowa na powtórkę z rozrywki.
–Norm was tylko przebada i potem zdecydujemy, co powinniśmy zrobić.
–Mam nadzieję, że obędzie się bez tych tradycyjnych badań. Mam złe wspomnienia.- na tą myśl przeszedł cię dreszcz.
–Spokojnie. Nie musisz się obawiać.
Zaufałaś mu. W końcu to Toruk Makto.
–Do czasu gdy nikt nie przyleci chciałabym zostać w łóżku.
Usłyszałaś nadlatujące maszyny.
–Chyba jednak musisz wstać.- zaśmiał się z twojej miny, która mówiła: “żartujecie sobie ze mnie ?”.
***
Niepewnie kierowałaś się za Jake’em. Nadal było ci słabo, ale trzymałaś się jakoś na nogach. Ledwo, ale dawałaś radę.
Jake oraz jego przyjaciel przywitali się, a ty poszłaś do łoża Kiri. Wszyscy tam byli. Jej wyraz twarzy był taki zimny, niewyraźny, martwy…
Przerażało cię to trochę, ale wiedziałaś, że żyje. Ronal ją przecież ocaliła, prawda ?
Norm do was dołączył i podpiął maszynę do ciała dziewczyny. Jego tablet wydawał z siebie odgłosy pikania, a następnie zaczęły pojawiać się informację. Widziałaś je wszystkie. Nie spodziewałaś się tylko, że na ekranie pojawi się okienko z drzewem dusz, które sugerowało, że to właśnie przez nie dziewczyna wpadła w krótką śpiączkę.
–Wygląda na to, że Kiri już nie może się łączyć z Eywą.
Po tym zdaniu atmosfera w namiocie stała się tak gęsta, że można by było ją kroić nożem. Te zdanie zmieniło życie nie tylko Kiri, ale i pozostałych. Łączenie się z wszech matką było nieodłączną częścią życia na’vi.
–Ale jak to ?.- zapytał Jake.
Norm zabrał go z namiotu, aby najprawdopodobniej pogadać z nim osobiście. Kiri zaczęła szlochać, a Neytiri i Tuk zaczęły ją pocieszać. To było straszne. Wiedziałaś, że dla dziewczyny więź z Pandorą była najważniejsza, a teraz…
Odwróciłaś się w stronę Norma, który nadal gadał z Toruk Makto. Obydwoje wyglądali na przejętych stanem zdrowia Kiri.
Niespodziewanie ich wzrok padł na ciebie, a ty speszona odwróciłaś wzrok.
–[T.I], prawda ?
Podniosłaś wzrok na Norma, który się uśmiechał.
–Tak.
–A więc to ty.- kucnął, aby lepiej cię widzieć.- Jesteś córką Trudy Chacon. Jesteś do niej tak bardzo podobna…
–Też mi to powiedziała.
–Słucham ?.- zapytał, niedowierzając.
–Miałam z nią już kilka wizji. Spotkałam się z nią.- zaczęłaś mu tłumaczyć wszystko.
–To bardzo…dziwne.
–Wiem, a moja krew potrafi leczyć. To jest dopiero dziwne.
–Słyszałem.- wstał na równe nogi.- Chodź.
–Gdzie ?
–Musimy cię zbadać. Twój stan jest również poważny.
–Przecież nic mi nie jest.- odparłaś szybko.
–Te wizję również nie wyglądają za dobrze.
Poszłaś za nim do helikoptera, który w sumie helikopterem nie był. Nie pamiętałaś jak nazywał się tej pojazd należący kiedyś do RDA.
–Spokojnie, nic ci nie zrobię.- wyjął z helikoptera jakieś rzeczy i podpiął cię do nich.- Wow, twoja krew…
–Coś z nią nie tak ?.- zapytałaś spanikowana.
–Twoja krew szybko się modyfikuje. To niesamowite. Twój organizm produkuje tyle krwi, że nawet ktoś może cię dźgnąć kilka razy nożem to nic by ci się nie stało.
–To jest…takie nieludzkie.
–Owszem. To nie jest ludzkie. To jest niesamowite.- uśmiechnął się.- Mam teorię.
–Jaką ?
–Ty i Kiri jesteście inne od pozostałych. Ze względu na to, że Eywa was stworzyła obie macie…jakieś moce.
–Moce ? To dziwnie brzmi.
–Chodziło mi raczej o to, że ty masz niesamowitą krew, a Kiri umie panować nad zwierzętami i roślinnością.
–Czy jest jakiś konkretny powód naszego stworzenia ? Czy zostałam stworzona przypadkiem ?.- chciałaś zażartować, ale twoje poczucie humoru bardziej brzmiało pesymistycznie niż optymistycznie.
–Eywa nigdy się nie myli.- uśmiechnął się.- Ja z resztą też.
–Chyba nie zrozumiałam.- zmarszczyłaś brwi.
–Od razu, kiedy dowiedziałem się, że jesteś córką mojej dziewczyny przypomniałem sobie o jednej rzeczy.
–Chwila, co ?
–Trudy to była…moją dziewczyną. Zanim odeszła.
–To…bardzo smutne.
Nie wiedziałaś co powiedzieć. Zabrzmi to trochę egoistycznie, ale on przynajmniej miał okazję ją zobaczyć, pogadać z nią. A ty ? Nie widziałaś jej nigdy na żywo. Wizje to nie to samo co w realu.
–W każdym razie, chodź za mną.
–Znowu ?.- jęknęłaś wkurzona, że cały czas musisz gdzieś chodzić.- Chciałabym już spać. Miałam cholernie ciężką noc.
–Spokojnie. Nie będziemy iść przecież daleko. To właściwie…tutaj.- zatrzymał się i odwrócił w twoją stronę.- Twoja mama była świetnym pilotem.
Odszedł, a ty zobaczyłaś helikopter.
–Należał do twojej mamy. Trochę go naprawiliśmy i jest jak nowy.
Nie umiałaś nic powiedzieć. To jedyna rzecz, która “została” tobie po mamie. Powoli szłaś w stronę maszyny, dotykając metalu, na którym było namalowane graffiti. Musiała to zrobić Trudy. Nie wiedziałaś czemu, ale to było w jej stylu.
–Nie wiem, co powiedzieć. Ja…bardzo dziekuję.- uśmiechnęłaś się, starając abyś się nie popłakała.
–W środku znaleźliśmy jej rzeczy.- dodał.
–Jeszcze raz bardzo dziękuję.- odwróciłaś się w jego stronę.- To dla mnie wiele znaczy.
–Twoja mama by chciała, abyś otrzymała ten helikopter. Jestem tego pewny.
Norm odszedł, a ty jeszcze raz spojrzałaś na helikopter i oparłaś się o niego czołem.
“Obiecuję ci, mamo. Ocalę Pandorę i pomszczę tych, którzy niewinnie zginęli, oddając życie dla Pandory”.
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Miłego dnia/nocy!❤
Tak w ogóle...to w tym tygodniu będzie koniec My Heart Lies In Pandora...ale spokojnie, to nie będzie koniec naszej histori...😏
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro